Pokrewne
- Strona Główna
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- DeMille Nelson John Corey 01 liwkowa Wyspa
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- King Stephen Mroczna Wieza III (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę jak cios poniżej pasa.Zwłaszcza ten kawałek o fiksacji na punkcie matki.Ona opiera się na łokciu.— Ależ, Miles, kochanie, kto powiedział ostatnim razem, że chciałby zjeść moje piersi żywcem?— Zdecydowanie nie powinniśmy wyciągać zbyt daleko idących wniosków tylko i wyłącznie dlatego, że jako siostra Cory masz niewiarygodną parę cycków.— Tylko jako siostra Cory?— Oczywiście, że nie.— Szybkim ruchem muska rzeczoną parę.— Obie.— Miles, słyszałam wyraźnie.Powiedziałeś: “siostra Cory".— Przejęzyczenie.Ona spuszcza wzrok.— Szczerze mówiąc, ja nie widzę żadnej różnicy.— Skarbie, zasadniczo nie ma żadnej różnicy.Ona podnosi wzrok.— Co to znaczy “zasadniczo"?— Minimalny niuans.Nie możesz być zazdrosna o samą siebie.Po prostu jako ona jesteś niedostrzegalnie bardziej dumna i śmiała.Jeszcze bardziej słodko swawolna i prowokacyjna, niż już jesteś.— Wyciąga rękę i znów poklepuje omawiane obiekty.— Twoje są subtelniejsze.Delikatniejsze.— Po raz kolejny przeprowadza inspekcję ich delikatnej subtelności, lecz tym razem jakby z cieniem wątpliwości.— Pozwól mi je pocałować.Ona kładzie się w poprzedniej pozycji.— Mniejsza o to.— Jesteś jednak próżna.— Żałuję, że pozwoliłam się namówić na odgrywanie roli czarnej dziewczyny.— Kochanie, zgodziliśmy się.Nie potrzebuję cię w jeszcze jednej, kolejnej postaci tylko po to, żeby przypomnieć sobie, jak niewymownie niebiańska jesteś w swojej własnej.W każdym bądź razie chodzi o to, że choć przyjemnie jest oskarżać mnie o kazirodztwo i całą tę resztę, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia.Zdarzyły nam się dzisiaj dłużyzny bez nawet jednej wzmianki o seksie.Czasami mam wrażenie, że tracimy poczucie priorytetów.Musimy odnaleźć ducha tych absolutnie fantastycznych numerów.który to był, kiedy przez cały czas nie powiedzieliśmy do siebie ani słowa?— Numer osiem.— Miał tak cudownie jednolity układ, był taki intensywny, nieprzerwany.no wiesz.Nie zawsze można wspiąć się na takie wyżyny, ale mimo to.— Wydaje mi się, że byłam w nim tyle samo czasu siostrą Cory, ile sobą samą.— Byłaś, kochanie? Zupełnie zapomniałem.— Klepie ją po plecach.— Dziwne.Mógłbym przysiąc, że byłaś sobą cały czas.Zapada cisza.Erato leży oparta o niego.W jej postaci nastąpiła teraz niewielka zmiana: oczy ma szeroko otwarte.Można by nawet przez moment odnieść wrażenie, że chowa urazę.Lecz niemal natychmiast wrażenie to okazuje się błędne, bo jeszcze raz odwraca usta i całuje skórę na wysokości swojej twarzy.— Masz rację, kochanie.Jak zwykle.— Nie mów tak, kochanie.Tylko czasami.— Boję się jedynie, że robisz się o wiele lepszy w byciu niemożliwym niż ja.— Nonsens.— To prawda.Nie mam twego intuicyjnego daru rujnowania nastroju.To niełatwe, gdy spędziło się całą resztę życia, próbując robić coś dokładnie przeciwnego.— Ale byłaś dzisiaj wspaniała.Powiedziałaś takie rzeczy, iż wydawało mi się, że ci ich nigdy nie wybaczę.Po raz kolejny, z westchnieniem, całuje jego ramię.— Robiłam, co w mojej mocy.— Udało ci się.Przytula go odrobinę mocniej.— To przynajmniej potwierdza, że miałam rację, kiedy na początku przyszłam do ciebie.— To bardzo miłe, że tak mówisz, kochanie.Ona milczy przez chwilę.— Mimo to, że nigdy nie powiedziałam ci dlaczego.— Ależ powiedziałaś, kochanie.Wielokrotnie, kiedy odpoczywaliśmy.O tym, jak zawsze podziwiałaś moją czułość wobec kobiet, jak uświadomiłaś sobie, że mam problemy literackie i tak dalej.— Ona w milczeniu całuje go w ramię.On wpatruje się w sufit.— Czy chcesz przez to powiedzieć, że były jakieś inne.?— Nie ma o czym mówić, kochanie.— Powiedz mi.— Ale nie obraź się.— Gładzi jego klatkę piersiową.— To dlatego, że czuję się tobie taka bliska.Nie chcę mieć przed tobą żadnych tajemnic.— A więc? Powiedz mi.Przytula się do niego jeszcze odrobinę mocniej.— Po prostu chodzi o to, że wątpię, czy zdajesz sobie sprawę, jak atrakcyjne te, jak je nazywasz, problemy literackie, zawsze były.są dla dziewczyny takiej jak ja.— Palcami muska jego prawy sutek.— Nigdy ci tego nie powiedziałam, Miles, ale poczułam to od naszego pierwszego spotkania.Oczywiście, nie wiedziałeś, że to ja; byłam ukryta za tym kimś, kogo akurat usiłowałeś wymyślić.Ale obserwowałam cię cały czas, kochanie.— I?— Dzięki Bogu, myślałam, oto jest wreszcie chłopiec, który nijak nie da sobie z tym rady, nawet za tysiąc lat, i nawet zaczyna to do niego docierać.Przez cały twój młodzieńczy okres, kiedy waliłeś głową w ceglany mur, wypisując te.kochanie, to nie jest łatwe, wiem, że pisane w dobrej wierze, wiem, że się starałeś, a ja próbowałam ci pomóc, ale, spójrzmy prawdzie w oczy, beznadziejnie rozkojarzone i niedokładne próby sportretowania mnie; przez cały ten naprawdę straszny i frustrujący dla mnie okres wierzyłam w ciebie.Ponieważ wiedziałam, że pewnego dnia przejrzysz na oczy i zdasz sobie sprawę z tego, że jest to równie absurdalne jak człowiek bez nogi, któremu marzy się być olimpijczykiem.A wtedy mogłaby wreszcie spełnić się ta wspaniała, cudowna rzecz między nami.— Przerywa, po czym lekko prycha z rozbawieniem.— Byłeś taki śmieszny jako siostra oddziałowa.Za każdym razem lepiej ją odgrywasz.Miałam ochotę śmiać się w głos.— On milczy.— Miles, wiesz, o co mi chodzi?— Tak.Doskonale.Coś w jego głosie każe jej szybko oprzeć się na łokciu i z niepokojem popatrzeć badawczym wzrokiem w jego twarz.Wyciąga rękę i gładzi go po policzku.— Kochanie, zakochani ludzie muszą być ze sobą szczerzy.— Wiem.— Przed chwilą byłeś zupełnie szczery, jeśli chodzi o piersi siostry Cory.Ja tylko próbuję się zrewanżować.— Zdaję sobie z tego sprawę.Klepie go po policzku.— Zawsze miałeś rzadki talent nieumiejętności wyrażenia siebie.To jest o wiele bardziej atrakcyjne i interesujące niż biegłość w posługiwaniu się słowem.Sądzę, że strasznie się nie doceniasz.Ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, i potrafią to wyrazić, jest bardzo wielu.Fakt, że nigdy nie masz pojęcia ani o jednym, ani o drugim, sprawia, że stajesz się niemalże unikatem.— Przypatruje mu się z czułym zatroskaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Trochę jak cios poniżej pasa.Zwłaszcza ten kawałek o fiksacji na punkcie matki.Ona opiera się na łokciu.— Ależ, Miles, kochanie, kto powiedział ostatnim razem, że chciałby zjeść moje piersi żywcem?— Zdecydowanie nie powinniśmy wyciągać zbyt daleko idących wniosków tylko i wyłącznie dlatego, że jako siostra Cory masz niewiarygodną parę cycków.— Tylko jako siostra Cory?— Oczywiście, że nie.— Szybkim ruchem muska rzeczoną parę.— Obie.— Miles, słyszałam wyraźnie.Powiedziałeś: “siostra Cory".— Przejęzyczenie.Ona spuszcza wzrok.— Szczerze mówiąc, ja nie widzę żadnej różnicy.— Skarbie, zasadniczo nie ma żadnej różnicy.Ona podnosi wzrok.— Co to znaczy “zasadniczo"?— Minimalny niuans.Nie możesz być zazdrosna o samą siebie.Po prostu jako ona jesteś niedostrzegalnie bardziej dumna i śmiała.Jeszcze bardziej słodko swawolna i prowokacyjna, niż już jesteś.— Wyciąga rękę i znów poklepuje omawiane obiekty.— Twoje są subtelniejsze.Delikatniejsze.— Po raz kolejny przeprowadza inspekcję ich delikatnej subtelności, lecz tym razem jakby z cieniem wątpliwości.— Pozwól mi je pocałować.Ona kładzie się w poprzedniej pozycji.— Mniejsza o to.— Jesteś jednak próżna.— Żałuję, że pozwoliłam się namówić na odgrywanie roli czarnej dziewczyny.— Kochanie, zgodziliśmy się.Nie potrzebuję cię w jeszcze jednej, kolejnej postaci tylko po to, żeby przypomnieć sobie, jak niewymownie niebiańska jesteś w swojej własnej.W każdym bądź razie chodzi o to, że choć przyjemnie jest oskarżać mnie o kazirodztwo i całą tę resztę, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia.Zdarzyły nam się dzisiaj dłużyzny bez nawet jednej wzmianki o seksie.Czasami mam wrażenie, że tracimy poczucie priorytetów.Musimy odnaleźć ducha tych absolutnie fantastycznych numerów.który to był, kiedy przez cały czas nie powiedzieliśmy do siebie ani słowa?— Numer osiem.— Miał tak cudownie jednolity układ, był taki intensywny, nieprzerwany.no wiesz.Nie zawsze można wspiąć się na takie wyżyny, ale mimo to.— Wydaje mi się, że byłam w nim tyle samo czasu siostrą Cory, ile sobą samą.— Byłaś, kochanie? Zupełnie zapomniałem.— Klepie ją po plecach.— Dziwne.Mógłbym przysiąc, że byłaś sobą cały czas.Zapada cisza.Erato leży oparta o niego.W jej postaci nastąpiła teraz niewielka zmiana: oczy ma szeroko otwarte.Można by nawet przez moment odnieść wrażenie, że chowa urazę.Lecz niemal natychmiast wrażenie to okazuje się błędne, bo jeszcze raz odwraca usta i całuje skórę na wysokości swojej twarzy.— Masz rację, kochanie.Jak zwykle.— Nie mów tak, kochanie.Tylko czasami.— Boję się jedynie, że robisz się o wiele lepszy w byciu niemożliwym niż ja.— Nonsens.— To prawda.Nie mam twego intuicyjnego daru rujnowania nastroju.To niełatwe, gdy spędziło się całą resztę życia, próbując robić coś dokładnie przeciwnego.— Ale byłaś dzisiaj wspaniała.Powiedziałaś takie rzeczy, iż wydawało mi się, że ci ich nigdy nie wybaczę.Po raz kolejny, z westchnieniem, całuje jego ramię.— Robiłam, co w mojej mocy.— Udało ci się.Przytula go odrobinę mocniej.— To przynajmniej potwierdza, że miałam rację, kiedy na początku przyszłam do ciebie.— To bardzo miłe, że tak mówisz, kochanie.Ona milczy przez chwilę.— Mimo to, że nigdy nie powiedziałam ci dlaczego.— Ależ powiedziałaś, kochanie.Wielokrotnie, kiedy odpoczywaliśmy.O tym, jak zawsze podziwiałaś moją czułość wobec kobiet, jak uświadomiłaś sobie, że mam problemy literackie i tak dalej.— Ona w milczeniu całuje go w ramię.On wpatruje się w sufit.— Czy chcesz przez to powiedzieć, że były jakieś inne.?— Nie ma o czym mówić, kochanie.— Powiedz mi.— Ale nie obraź się.— Gładzi jego klatkę piersiową.— To dlatego, że czuję się tobie taka bliska.Nie chcę mieć przed tobą żadnych tajemnic.— A więc? Powiedz mi.Przytula się do niego jeszcze odrobinę mocniej.— Po prostu chodzi o to, że wątpię, czy zdajesz sobie sprawę, jak atrakcyjne te, jak je nazywasz, problemy literackie, zawsze były.są dla dziewczyny takiej jak ja.— Palcami muska jego prawy sutek.— Nigdy ci tego nie powiedziałam, Miles, ale poczułam to od naszego pierwszego spotkania.Oczywiście, nie wiedziałeś, że to ja; byłam ukryta za tym kimś, kogo akurat usiłowałeś wymyślić.Ale obserwowałam cię cały czas, kochanie.— I?— Dzięki Bogu, myślałam, oto jest wreszcie chłopiec, który nijak nie da sobie z tym rady, nawet za tysiąc lat, i nawet zaczyna to do niego docierać.Przez cały twój młodzieńczy okres, kiedy waliłeś głową w ceglany mur, wypisując te.kochanie, to nie jest łatwe, wiem, że pisane w dobrej wierze, wiem, że się starałeś, a ja próbowałam ci pomóc, ale, spójrzmy prawdzie w oczy, beznadziejnie rozkojarzone i niedokładne próby sportretowania mnie; przez cały ten naprawdę straszny i frustrujący dla mnie okres wierzyłam w ciebie.Ponieważ wiedziałam, że pewnego dnia przejrzysz na oczy i zdasz sobie sprawę z tego, że jest to równie absurdalne jak człowiek bez nogi, któremu marzy się być olimpijczykiem.A wtedy mogłaby wreszcie spełnić się ta wspaniała, cudowna rzecz między nami.— Przerywa, po czym lekko prycha z rozbawieniem.— Byłeś taki śmieszny jako siostra oddziałowa.Za każdym razem lepiej ją odgrywasz.Miałam ochotę śmiać się w głos.— On milczy.— Miles, wiesz, o co mi chodzi?— Tak.Doskonale.Coś w jego głosie każe jej szybko oprzeć się na łokciu i z niepokojem popatrzeć badawczym wzrokiem w jego twarz.Wyciąga rękę i gładzi go po policzku.— Kochanie, zakochani ludzie muszą być ze sobą szczerzy.— Wiem.— Przed chwilą byłeś zupełnie szczery, jeśli chodzi o piersi siostry Cory.Ja tylko próbuję się zrewanżować.— Zdaję sobie z tego sprawę.Klepie go po policzku.— Zawsze miałeś rzadki talent nieumiejętności wyrażenia siebie.To jest o wiele bardziej atrakcyjne i interesujące niż biegłość w posługiwaniu się słowem.Sądzę, że strasznie się nie doceniasz.Ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, i potrafią to wyrazić, jest bardzo wielu.Fakt, że nigdy nie masz pojęcia ani o jednym, ani o drugim, sprawia, że stajesz się niemalże unikatem.— Przypatruje mu się z czułym zatroskaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]