[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy płyta się skończyła, Doktor wytarł ręce i odwrócił jąna drugą stronę.Zobaczył książkę leżącą pod łóżkiem, wyciągnął ją i usiadł.Przez chwilęczytał tylko oczyma, ale potem jego usta zaczęły się poruszać i czytał głośno, lecz wolno,zatrzymując się po każdej linijce.Nawet terazPamiętam mądrych mężów, którzy życie swojeSpędzili w rozmyślaniu.Słuchałem ich rozmów,Nie znalazłem w nich Jednak soli szeptów mej dziewczyny,Szmeru zmieszanych barw na chwilę przed zaśnięciem;Małe, przemądre słowa i dowcipne słówka,Swawolne niby woda, miodne pożądaniem.Rozbełtana biała piana w zlewie ostygła i zgęstniała.Na nabrzeże szturmowałwysoki przypływ i fale rozbijały się o skały, których nie mogły dosięgnąć od długiegoczasu.Nawet terazPamiętam, że kochałem cyprysy, róże, jasność,Wielkie błękitne góry, małe szare wzgórzaI morza szum.I dnie słoneczno-złote.Widziałem dziwne oczy, ręce jak motyle;Dla mnie rankiem skowronki wzbijały się w niebo,A dzieci przychodziły kąpać się w strumykach.Doktor zamknął książkę.Słyszał, jak fale pluszcza o filary, i słyszał, jak białeszczury miotają się po klatkach.Wszedł do kuchni i sprawdził, czy woda bardzo ostygła.Wpuścił gorącej wody.Mówił głośno do zlewu, do białych szczurów i do siebie:Nawet terazWiem, że spijałem gorący smak życia,Na wielkiej uczcie wznosząc czasze zielone i złote.Tylko na krótką chwilę olśniła ma dziewczynaMe oczy strugą wieczystego światła.- 137 - John Steinbeck Ulica NadbrzeznaWytarł oczy wierzchem dłoni.Białe szczury biegały i miotały się w klatkach.A zaszklanymi szybami grzechotniki leżały nieruchomo i patrzyły w przestrzeń swymi szarymi,ponurymi oczyma.- 138 - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl