Pokrewne
- Strona Główna
- Dziennik Trojkowej Bridget Jones czyli Brygidy Janoskiej red H Gizy
- Jones James Stad do wiecznosci
- James Jones Stad do wiecznosci
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- adam smit undesnii bayalag
- Bachman Richard Regulatorzy (SCAN dal 871)
- Harris Charlaine Lily Bard 01 Czysta jak łza
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci
- borland c unleashed
- Florystka Katarzyna Bonda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Musiał wspominać coś o podróży, najpierw morzem, później lądem.Pojawiła się w nim chyba nazwa Weizach.– wytężała umysł – jak też Raize i Bay’Zell.Podbródek Moldercaya uniósł się d o góry.– Bay’Zell, powiadasz?– Tak, Ilfaylen wraz ze swym asystentem podróżowali do Weizach.W drodze powrotnej zatrzymali się w Bay’Zell.– Teraz, gdy o tym pomyślę, wydaje mi się, że coś podobnego czytałem.Ale skryba nigdy nie wymienił Ilfaylena z imienia.Pisał tylko “mój mistrz” albo “mój brat w Bogu”.– Moldercay okrążał kuchnię i kiwał głową.– Niektóre stronice były bardzo zniszczone, a kolofon nieczytelny.– Kolofon?– Strona z notką informacyjną, na której skrybowie zapisują datę powstania i szczegóły dotyczące manuskryptu, podają tytuł i tak dalej.Kolofon był zagubiony, więc i ja byłem zagubiony.Musiałem ograniczyć się do kopiowania po omacku, nie miałem pojęcia, o czym właściwie piszę.Czując coraz bardziej doskwierający ból w piersi, usiadła.Wolała nie ryzykować atakiem podobnym do ostatniego.Nie teraz.– Zatem pamięta pan, że w rękopisie wspomniano o mieście Bay’Zell?Moldercay odetchnął głęboko i uśmiechnął się.Jego małe, kościste ciało uległo na moment transformacji i pomyślała, że tak mógł wyglądać w młodości.– O, tak.Bay’Zell.Franny uwielbiała, kiedy opowiadałem jej opowieści o dalekich krajach.Pytała zawsze o szczegóły: co ludzie tam jedzą, jak żyją, jakie ubrania noszą i tym podobne.Mówiła,że jej myśli nie muszą wcale naśladować ciała i tkwić w jednym miejscu.– To Franny była tą kobietą, dla której opuścił pan bractwo? – zapytał Ravis bez owijania w bawełnę.– Tak.Zalecałem się do niej po cichu w ciągu tych wszystkich lat, jakie spędziłem na kopiowaniu.Wiedziałem, jak bardzo kocha słuchać wieści z szerokiego świata, więc wyszukiwałem rękopisy zawierające opisy odległych miast i zwyczajów, a kiedy byliśmy sami, raczyłem ją całym mnóstwem szczegółów.– Moldercay uśmiechnął się, tym razem do siebie.– Niektóre kobiety lubią być kokietowane złotymi kielichami i kwiatami.Nie moja Franny.Ona wolała słowa.– Czy w tym rękopisie padło słowo ,,Weizach”? – Tessa zaczynała się denerwować.Dłoń Ravisa spoczęła na jej ramieniu w geście przestrogi.Nie powinna unosić się gniewem.– Tego nie jestem pewien – odrzekł Moldercay.– Część manuskryptu uległa zniszczeniu.Zachowały się przede wszystkim szczegóły o Bay’Zell.Mistrz zachorował, o ile mnie pamięć nie zawodzi, wobec czego nie mogli przeprawić się do Maribane.Podczas gdy mistrz odzyskiwał siły, pomocnik włóczył się po mieście, sporządzał zapiski na temat miejscowych zwyczajów, rozmawiał z mieszkańcami.Franny spodobało się to sprawozdanie, gdyż jego autor wnikliwym okiem śledził kobiety.Zachowanie ich ochrzcił oczywiście mianem skandalicznego, lecz wcześniej nie zapomniał nadmienić, jak nisko przycinały sukienki.– Czy to nie wydaje się panu dziwne – zapytał Ravis, podniósłszy rękę, aby uciszyć Moldercaya – że skryba wałęsał się całymi dniami po mieście, choć jego mistrz leżał chory? Przecież powinien przede wszystkim opiekować się swoim panem.Moldercay potrząsnął głową.– Sądzę, że mistrz sam namawiał swego pomocnika, żeby go zostawił.Być może należał do tych ludzi, którzy wolą chorować w samotności?Ravis cmoknął cicho językiem.– Być może.– A co z pracą Ilfaylena w Weizach? – zapytała Tessa, aby przerwać ciszę, jaka nastąpiła po słowach Ravisa.– Przypomina pan sobie jakąkolwiek wzmiankę o iluminacji?Moldercay zassał dolną wargę.Gotowanie gości wybieliło mu ręce i wyglądał przez to, jakby nosił białe rękawiczki.– Zdaje się, że skryba wspominał coś o jakimś wzorze.Ponoć jego mistrz pracował ciężko dniami i nocami.Każdego dnia zużywał sześć kościanych rysików.– Rysików.To znaczy, że stosował woskowe tabliczki.Najpierw wykonywał przymiarki, a dopiero później przechodził do właściwej iluminacji.– Tessa czuła się, jakby ściskała Moldercaya za gardło, aby wydusić z niego resztki informacji.– A co z samym pergaminem? Przypomina pan coś sobie? Wymiary, kolor, cokolwiek.Niech pan pomyśli.Moldercay zauważył zmianę, jaka nastąpiła w jej głosie i rzucił Ravisowi nerwowe spojrzenie.Ten tylko wzruszył ramionami.– Ach, te kobiety z klasztoru.Moldercay zadowolił się tym wyjaśnieniem i poważnie skinął głową.– Zaiste.– Podszedł do drzwi i zerknął w cień.– Crust, niech te kości nie wysychają do końca, muszę je jeszcze przetrzeć.Zaraz tam do ciebie przyjdę.Myśląc, że posunęła się za daleko, Tessa zamierzała przeprosić, lecz akurat w tym momencie Moldercay wykręcił się na pięcie.– Chyba jednak było tam coś o jakiejś iluminacji – powiedział.– Teraz, gdy o tym pomyślę, wydaje mi się to nieco dziwne.Pamiętam taką jedną kartę pokrytą pleśnią.Mogłem odczytać tylko co piąte słowo, ale udało mi się zorientować, że tekst zawiera swego rodzaju ostrzeżenie.Coś jakby skryba był.– Moldercay pocierał brodę.– Jakże on się wyraził? Mam:“Związany przysięgą milczenia”.– Tak – wtrąciła Tessa, podekscytowana.– Avaccus mówił mi, że obaj, Ilfaylen i jego asystent, złożyli przed Hierakiem przysięgę, zobowiązując się nigdy nie rozmawiać o motywach zawartych we wzorze.Czy pamięta pan coś jeszcze?Moldercay wzruszył ramionami.– Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.Była mowa o welinie, o jego przygotowaniu i wykończeniu.Tessa pochyliła się na krześle i zapytała:– Może pan sobie przypomnieć, o czym dokładnie wspomniano?– Zwyczajne rzeczy, o których wie każdy skryba.Jak pergamin był wybielany, szlifowany, malowany, pokryty laserunkiem i posypany proszkiem.Nic osobliwego.– Tylko tyle?– Chyba tak.– Moldercay zaczął zbierać miski i talerzyki.– Resztę tekstu zjadła pleśń, a później nastąpiła wzmianka o chorobie mistrza.Skryba wierzył, że jego mistrz przeziębił się tego dnia, w którym zakończył swoją pracę, gdyż skarżył się wówczas, że mu zimno i prosił o szal na ramiona.Tessa zamierzała zadać kolejne pytanie, ale Moldercay ją uprzedził:– Proszę, droga pani.Nic więcej nie zauważyłem na temat iluminacji, jestem co do tego przekonany.Pojawił się wątek Bay’Zell, a potem podróży powrotnej do Maribane.A teraz bardzo bym prosił o wybaczenie.Muszę wykąpać kości.– Ale.– zaczęła.– Daj spokój, Tesso – rzekł Ravis, przerywając jej wpół słowa.– Ten człowiek jest 7zajęty.– Wstał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.– Musiał wspominać coś o podróży, najpierw morzem, później lądem.Pojawiła się w nim chyba nazwa Weizach.– wytężała umysł – jak też Raize i Bay’Zell.Podbródek Moldercaya uniósł się d o góry.– Bay’Zell, powiadasz?– Tak, Ilfaylen wraz ze swym asystentem podróżowali do Weizach.W drodze powrotnej zatrzymali się w Bay’Zell.– Teraz, gdy o tym pomyślę, wydaje mi się, że coś podobnego czytałem.Ale skryba nigdy nie wymienił Ilfaylena z imienia.Pisał tylko “mój mistrz” albo “mój brat w Bogu”.– Moldercay okrążał kuchnię i kiwał głową.– Niektóre stronice były bardzo zniszczone, a kolofon nieczytelny.– Kolofon?– Strona z notką informacyjną, na której skrybowie zapisują datę powstania i szczegóły dotyczące manuskryptu, podają tytuł i tak dalej.Kolofon był zagubiony, więc i ja byłem zagubiony.Musiałem ograniczyć się do kopiowania po omacku, nie miałem pojęcia, o czym właściwie piszę.Czując coraz bardziej doskwierający ból w piersi, usiadła.Wolała nie ryzykować atakiem podobnym do ostatniego.Nie teraz.– Zatem pamięta pan, że w rękopisie wspomniano o mieście Bay’Zell?Moldercay odetchnął głęboko i uśmiechnął się.Jego małe, kościste ciało uległo na moment transformacji i pomyślała, że tak mógł wyglądać w młodości.– O, tak.Bay’Zell.Franny uwielbiała, kiedy opowiadałem jej opowieści o dalekich krajach.Pytała zawsze o szczegóły: co ludzie tam jedzą, jak żyją, jakie ubrania noszą i tym podobne.Mówiła,że jej myśli nie muszą wcale naśladować ciała i tkwić w jednym miejscu.– To Franny była tą kobietą, dla której opuścił pan bractwo? – zapytał Ravis bez owijania w bawełnę.– Tak.Zalecałem się do niej po cichu w ciągu tych wszystkich lat, jakie spędziłem na kopiowaniu.Wiedziałem, jak bardzo kocha słuchać wieści z szerokiego świata, więc wyszukiwałem rękopisy zawierające opisy odległych miast i zwyczajów, a kiedy byliśmy sami, raczyłem ją całym mnóstwem szczegółów.– Moldercay uśmiechnął się, tym razem do siebie.– Niektóre kobiety lubią być kokietowane złotymi kielichami i kwiatami.Nie moja Franny.Ona wolała słowa.– Czy w tym rękopisie padło słowo ,,Weizach”? – Tessa zaczynała się denerwować.Dłoń Ravisa spoczęła na jej ramieniu w geście przestrogi.Nie powinna unosić się gniewem.– Tego nie jestem pewien – odrzekł Moldercay.– Część manuskryptu uległa zniszczeniu.Zachowały się przede wszystkim szczegóły o Bay’Zell.Mistrz zachorował, o ile mnie pamięć nie zawodzi, wobec czego nie mogli przeprawić się do Maribane.Podczas gdy mistrz odzyskiwał siły, pomocnik włóczył się po mieście, sporządzał zapiski na temat miejscowych zwyczajów, rozmawiał z mieszkańcami.Franny spodobało się to sprawozdanie, gdyż jego autor wnikliwym okiem śledził kobiety.Zachowanie ich ochrzcił oczywiście mianem skandalicznego, lecz wcześniej nie zapomniał nadmienić, jak nisko przycinały sukienki.– Czy to nie wydaje się panu dziwne – zapytał Ravis, podniósłszy rękę, aby uciszyć Moldercaya – że skryba wałęsał się całymi dniami po mieście, choć jego mistrz leżał chory? Przecież powinien przede wszystkim opiekować się swoim panem.Moldercay potrząsnął głową.– Sądzę, że mistrz sam namawiał swego pomocnika, żeby go zostawił.Być może należał do tych ludzi, którzy wolą chorować w samotności?Ravis cmoknął cicho językiem.– Być może.– A co z pracą Ilfaylena w Weizach? – zapytała Tessa, aby przerwać ciszę, jaka nastąpiła po słowach Ravisa.– Przypomina pan sobie jakąkolwiek wzmiankę o iluminacji?Moldercay zassał dolną wargę.Gotowanie gości wybieliło mu ręce i wyglądał przez to, jakby nosił białe rękawiczki.– Zdaje się, że skryba wspominał coś o jakimś wzorze.Ponoć jego mistrz pracował ciężko dniami i nocami.Każdego dnia zużywał sześć kościanych rysików.– Rysików.To znaczy, że stosował woskowe tabliczki.Najpierw wykonywał przymiarki, a dopiero później przechodził do właściwej iluminacji.– Tessa czuła się, jakby ściskała Moldercaya za gardło, aby wydusić z niego resztki informacji.– A co z samym pergaminem? Przypomina pan coś sobie? Wymiary, kolor, cokolwiek.Niech pan pomyśli.Moldercay zauważył zmianę, jaka nastąpiła w jej głosie i rzucił Ravisowi nerwowe spojrzenie.Ten tylko wzruszył ramionami.– Ach, te kobiety z klasztoru.Moldercay zadowolił się tym wyjaśnieniem i poważnie skinął głową.– Zaiste.– Podszedł do drzwi i zerknął w cień.– Crust, niech te kości nie wysychają do końca, muszę je jeszcze przetrzeć.Zaraz tam do ciebie przyjdę.Myśląc, że posunęła się za daleko, Tessa zamierzała przeprosić, lecz akurat w tym momencie Moldercay wykręcił się na pięcie.– Chyba jednak było tam coś o jakiejś iluminacji – powiedział.– Teraz, gdy o tym pomyślę, wydaje mi się to nieco dziwne.Pamiętam taką jedną kartę pokrytą pleśnią.Mogłem odczytać tylko co piąte słowo, ale udało mi się zorientować, że tekst zawiera swego rodzaju ostrzeżenie.Coś jakby skryba był.– Moldercay pocierał brodę.– Jakże on się wyraził? Mam:“Związany przysięgą milczenia”.– Tak – wtrąciła Tessa, podekscytowana.– Avaccus mówił mi, że obaj, Ilfaylen i jego asystent, złożyli przed Hierakiem przysięgę, zobowiązując się nigdy nie rozmawiać o motywach zawartych we wzorze.Czy pamięta pan coś jeszcze?Moldercay wzruszył ramionami.– Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.Była mowa o welinie, o jego przygotowaniu i wykończeniu.Tessa pochyliła się na krześle i zapytała:– Może pan sobie przypomnieć, o czym dokładnie wspomniano?– Zwyczajne rzeczy, o których wie każdy skryba.Jak pergamin był wybielany, szlifowany, malowany, pokryty laserunkiem i posypany proszkiem.Nic osobliwego.– Tylko tyle?– Chyba tak.– Moldercay zaczął zbierać miski i talerzyki.– Resztę tekstu zjadła pleśń, a później nastąpiła wzmianka o chorobie mistrza.Skryba wierzył, że jego mistrz przeziębił się tego dnia, w którym zakończył swoją pracę, gdyż skarżył się wówczas, że mu zimno i prosił o szal na ramiona.Tessa zamierzała zadać kolejne pytanie, ale Moldercay ją uprzedził:– Proszę, droga pani.Nic więcej nie zauważyłem na temat iluminacji, jestem co do tego przekonany.Pojawił się wątek Bay’Zell, a potem podróży powrotnej do Maribane.A teraz bardzo bym prosił o wybaczenie.Muszę wykąpać kości.– Ale.– zaczęła.– Daj spokój, Tesso – rzekł Ravis, przerywając jej wpół słowa.– Ten człowiek jest 7zajęty.– Wstał [ Pobierz całość w formacie PDF ]