[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szmer nagły uwielbił wielką mądrość kalifa i wraz wszyscy cisnąć się poczęli, aby ujrzeć z bliska widok ten rzadki a piękny; oczy wychodziły im z oprawy, zaś oblicze niektóre wyglądało jak w zachwyceniu; ten i ów nie śmiał odetchnąć, jakby się trwożył, że oddechem widok ten spłoszy, inny zaś mniemał, że jest w pustyni, która podróżnika rajskim mami obrazem na zatracenie go wiodąc; zaś basza jeden, w leciech już bardzo podeszły, otworzył szeroko usta, a na brodę sączyła mu się ślina z plugawego pyska.Mędrzec dał znak chudą dłonią, a bambus spadł w tej chwili jak piorun z wprawnej ręki pachołka, który tak był przerażony, jakby to nie on, lecz jego bili, więc się zapamiętał ze strachu i bił potężnie i długo, aż się wszystkim rozszerzyły usta w tłustym, obleśnym uśmiechu.- Odejdź precz! - zawołał wreszcie stary człowiek i chciał dźwignąć ją z ziemi, lecz mu sił nie stało; więc się ona z trudem podniosła sama, lecz nie mogła powstać, tylko klęcząc chwiała się, słabnąca; ujął ją tedy mędrzec za ręce i głosem tak bardzo łagodnym, jakim matka mówi do dziecka, rzekł jej jedno tylko słowo:- Odpowiesz?- Tak!… - szepnęła ona.- Powiesz prawdę, którą zaprzysiąc możesz na Allacha?- Powiem ją…- Uciszcie się! - zawołał ktoś w gronie dostojnych - kalif chce słyszeć.A obcy mędrzec zapytał ją głosem dziwnie miękkim:- Odpowiedz mi, dlaczego oddałaś się człowiekowi obcemu?Ona dyszała ciężko przez chwilę, potem rzecze:- Przysięgam ci na Allacha, na matkę moją i na mojego ,ojca, że nie wiem, dlaczegom to uczyniła…- Co ona mówi? - zapytał kalif zdumiony- Mówi, panie, że nie wie, dlaczego to uczyniła…Wszyscy jednak spojrzeli na mędrca, któremu znów słoneczny uśmiech spłynął na twarz; ręce podniósł w górę i rzekł donośnym głosem:- Kobieto, powtórz to raz jeszcze.- Nie wiem, panie, dlaczegom zdradziła męża mojego, Hassana… Każ mnie zabić…W tej chwili zwrócił się mędrzec do kalifa i rzekł wśród wielkiej ciszy:- Oto ta kobieta, najjaśniejszy sułtanie, powiedziała prawdę i będzie żyła, jako przyrzekłeś.- Widzę, że się radujesz - rzekł kalif cóż ci ona?- Nie nią się raduję, panie - odparł stary człowiek - lecz tym, że w jej prawdzie ja prawdę znalazłem i wiem teraz, że kobieta może uczynić wiele rzeczy i że może uczynić straszne rzeczy, lecz jako żywo nigdy nie wie, dlaczego to czyni.- Niech odejdzie w spokoju - rzekł kalif wśród wielkiej ciszy, albowiem zdumienie wszystkim odebrało mowę; myślał nad czymś Al Mahar bardzo długo, co było widać po jego czole, które się marszczyło jak morze, zanim wybuchnie burzą, którą gotuje gdzieś na dnie przepaścistej swojej piersi; słychać było tylko miękki szelest strusich piór, które wielkim bogactwem powiewały nad zadumaną głową sułtana, i szybki oddech mędrca, który się bardzo wydawał zmęczony.Zaś kalif rzekł, nachyliwszy się ku niemu:- Zrozumiałem jej odpowiedź i widzę jasno, że powiedziała prawdę.Teraz też widzę, że więcej wiesz od innych i że znasz takie ścieżki, po których nikt nie chodził.Jutro, kiedy się dzień skończy, a noc sięgać będzie już dachu mego pałacu, przyjdź do mnie, a usłyszysz to, co ja.jeden wiem tylko.Czy wiesz, co ujrzysz jutro w nocy?- Nie wiem, najjaśniejszy sułtanie.- Ujrzysz jutro przy świetle gwiazd duszę kalifa Al Mahara…Jest to nad podziw, jak wiele rzeczy na świecie jest podobnych do wielbłąda, on zaś nie jest podobny do żadnej; bo wszak ci i ta noc, która właśnie nadchodzi, chociaż ma tysiąc i jeden kształtów, jednak postać wielbłądzią ma najwyrazistszą, może dlatego, że wieje od strony pustyni.Jak ów zwierz szlachetny, chrapy rozdawszy, wielkimi bieży krokami, a wiatr szybko jak wąż pełznie przed nim, tak noc, z ławic piaszczystych się ruszywszy, bieży pędem dwa olbrzymie garby chmur dźwigając na grzbiecie i pyszny, naszywany gwiazdami palankin nieba, z czarnego uczyniony jedwabiu.Oko ludzkie nie dojrzy, kto w jego siedzi cieniu, dziwnym by zaś było, gdyby to nie była najwspanialsza hurysa, woniejąca zapachem fiołków, owa, co Prorokowi umila słodką bezczynność raju i którą on najczęściej nawiedza.Z dala już dojrzeć można, jak olbrzymi wielbłąd nocy rwie naprzód, tak że od nadmiernego pędu czasem zachwieją się czuby palm, a czasem zgaśnie jakieś światło, z nagła wiatrem zdmuchnięte; dawno już muezin odśpiewał swoją modlitwę, tak słodką jak wspomnienie nieba, po czym długo patrzył oczyma, które nabiegły łzami ze wzruszenia, w tę stronę, w którą odeszło słońce, ów nabożny pielgrzym, co z rozświetloną i radosną twarzą z Mekki podąża do Medyny.Noc poczerniała już zupełnie na twarzy i ustając w gonitwie, wić się poczęła tuż przy ziemi, tak że za chwilę można było usłyszeć i uczuć jej oddech gorzcy, Jak oddech kobiety w czasie wielkiej rozkoszy, coraz powolniejszy, aż wreszcie wielka cisza, na wskroś przepojona mrokiem, wciskać się poczęła, jak woda wielkiej powodzi, każdą szczeliną najpierw do domów, potem do piersi ludzkich.Stało się wreszcie, że i największy zbrodniarz, ciszą pijany jak haszyszem, usnął na łożu, a nóż mu się wysunął z dłoni.W tym to czasie obcy mędrzec wszedł cicho do komnaty, w której, z głową pochyloną na piersi, siedział kalif i rzekł:- Chciałeś mnie widzieć, Al Maharze!- Rzekłeś - ‘szepnął kalif - lecz ja ciebie chciałem raczej słyszeć.- Czy nie lepiej jest słuchać nocy, która jest mądra?Kalif się zamyślił.- Nie - odrzekł po chwili - noc bowiem nie leczy, lecz zabija.Usiądź przede mną.Mędrzec uczynił wedle rozkazania i czekał w wielkim poszanowaniu, co mu powie ten władca dostojny, którego imienia pełną była cała ziemia i któremu się przypatrywało słońce, kiedy jechał na białym bachmacie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl