[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpadli na nas tak, że musieliśmy się bronić.Ale zapytaj ich czy zranili-śmy choć jednego, chociaż mogliśmy ich zabić.Co więcej, umknęliśmy, aby nikomu nie wy-rządzić krzywdy.Wtem nadszedłeś ty i rzuciłeś się na mnie, również nie zważając na mojesłowa.Wobec konieczności obrony przed tobą mogłem cię zakłuć lub zastrzelić, ale ja powa-liłem cię tylko, ponieważ jestem twym przyjacielem i pragnąłem cię oszczędzić.Wtem nad-biegł wódz Keiowehów, Tangua, by w swej wściekłości zdjąć ci skalp.Ponieważ postanowi-łem do tego nie dopuścić, walczył ze mną, ale go zwyciężyłem.Zachowałem ci nie tylko ży-cie, lecz także skalp.Potem gdy. Ten przeklęty kujot kłamie, jakby miał sto języków!  krzyknął Tangua z wściekłością. Czy to kłamstwo naprawdę?  spytał go Winnetou. Tak.Mój czerwony brat Winnetou nie wątpi chyba w prawdę moich słów? Kiedy przyszedłem, leżałeś bez ruchu, a mój ojciec także.To się zgadza.Niech OldShatterhand mówi dalej! Pokonałem więc Tanguę, aby ocalić Inczu-czunę, gdy wtem nadleciał Winnetou.Nie wi-działem go i dostałem cios kolbą, lecz nie po głowie.Winnetou przebił mi usta i język, a134 przez to pozbawił mnie możności mówienia, bo byłbym mu powiedział, że go miłuję i żechciałbym być jego przyjacielem i bratem.Byłem zraniony i rękę miałem obezwładnioną, amimo to go zwyciężyłem; leżał przede mną ogłuszony, a Inczu-czuna także  mogłem zabićobydwu, ale nie uczyniłem tego. Byłbyś to zrobił z pewnością, ale przeszkodził ci wojownik Apaczów, który cię uderzyłkolbą  odrzekł Inczu-czuna, Nie, nie uczyniłbym tego.Czyż te trzy blade twarze, skrępowane tu przy mnie, nie przy-szły do was dobrowolnie, by się wam poddać? Czy postąpiliby tak, gdyby się uważali za wa-szych nieprzyjaciół? Zrobili to, widząc, że nie ujdą, dlatego uznali, że lepiej poddać się dobrowolnie.Nieprzeczę, że niektóre twoje słowa mogłyby wzbudzić wiarę.Kiedy jednak po raz pierwszyogłuszyłeś mojego syna Winnetou, nie byłeś do tego zmuszony! Przeciwnie! Przez kogo? Przez ostrożność.Chcieliśmy ocalić ciebie i jego.Jesteście bardzo dzielnymi wojowni-kami, bylibyście się niezawodnie bronili i wtedy zraniono by was lub zabito.Temu usiłowali-śmy zapobiec, dlatego powaliłem Winnetou, a ciebie pokonali trzej moi biali przyjaciele.Spodziewam się, że uwierzysz teraz moim słowom. Kłamstwo, nic tylko kłamstwo!  zawołał Tangua. Nadszedłem właśnie, kiedy on cię rzucił o ziemię.Nie ja, lecz on chciał ci zabrać skalp.Zamierzyłem się, by mu w tym przeszkodzić, a wtem on ugodził mnie swoją ręką, w której,jak się zdaje, mieszka Zły Duch, gdyż nikt, nawet najsilniejszy człowiek, oprzeć się jej niepotrafi.Na to odwróciłem się do niego i rzekłem groznie: Tak, nikt jej się oprzeć nie może.Używam jej tylko, aby uniknąć rozlewu krwi, ale skorobędę znowu walczył z tobą, zrobię to bronią, nie ręką, a wtedy nie skończy się tylko na ogłu-szeniu.Zapamiętaj to sobie! Ty walczyć ze mną?  śmiał się szyderczo. Spalimy cię, a twoje popioły rozsypiemy nacztery wiatry! Tak nie myśl.Będę wolny prędzej, aniżeli ty przeczuwasz, a potem zażądam od ciebiezadośćuczynienia! Otrzymasz je.Oby się tylko twe słowa spełniły! Biłbym się z tobą chętnie, bo wiem, żecię zmiażdżę.Inczu-czuna położył koniec temu zajściu i odezwał się do mnie: Old Shatterhand jest bardzo zuchwały, jeśli sądzi, że będzie wolny.Niechaj zważy, iledowodów przemawia przeciwko niemu; jeżeli nawet jeden z nich upadnie, nie zmieni to jegolosu.Wypowiedział on twierdzenie, ale go nie udowodnił. Czy nie obaliłem Rattlera, gdy strzelił do Winnetou, a trafił Kleki-petrę? Czy to także niejest dowodem? Nie.Mogłeś to zrobić także z innej przyczyny.Czy masz nam jeszcze coś do powiedze-nia? Teraz nie, może pózniej. Powiedz teraz, gdyż pózniej już nie zdołasz! Nie, teraz nie.Jeśli zaś pózniej zechcę powiedzieć, to wysłuchacie mnie, gdyż Old Shat-terhand nie jest człowiekiem, którego można by nie słuchać.Teraz milczę, gdyż ciekaw je-stem wyroku, jaki na nas wydacie.Inczu-czuna odwrócił się ode mnie i dał znak ręką.Na ten znak wystąpiło z półkola kilkuwojowników i zasiadło wraz z trzema wodzami do narady.Tangua starał się oczywiście zewszystkich sił o zaostrzenie wyroku.My tymczasem znalezliśmy sposobność do wymianyzdań.135  Ciekaw jestem, co oni tam nawarzą  rzekł Dick Stone. Nie będzie to nic mądrego. Jestem pewien, że damy głowę  zauważył Will Parker. Ja także  potwierdził Sam Hawkens. Te draby w nic nie uwierzą, choćbyśmy niewiem co przytaczali! Zresztą sprawiliście się niezle, sir! Dziwiłem się Inczu-czunie. Czemu?  spytałem. %7łe wam pozwolił tak paplać.Mnie zaraz usta zatykał, skoro tylko je otworzyłem. Paplać? Czy mówicie to poważnie, Samie? Tak. Dziękuję za tę uprzejmość! Paplaniem nazywam każdą bezskuteczną mowę, jeśli się nie mylę.A skutku nie odnieśli-ście tak samo jak i ja. Ja sądzę inaczej. Ale bez powodu! Sądzę słusznie.Winnetou wspomniał coś o pływaniu.To było postanowione już przed-tem, dlatego myślę, że tylko w czasie przesłuchania byli tacy surowi, by nam napędzić stra-chu.Wyrok będzie brzmiał znacznie łagodniej. Sir, niech wam się to nie zdaje! Czy wyobrażacie sobie, że pozwolą nam się ocalić zapomocą pływania? Tak. Głupstwo i jeszcze raz głupstwo! Jeśli tak się umówili, to każą wam popłynąć, ale wieciedokąd? No? Prosto w paszczę śmierci.Potem, kiedy zginiecie, przypomnijcie sobie, że miałem słusz-ność, hi! hi! hi!Ten osobliwy człowieczek potrafił nawet w tak ciężkim położeniu jak nasze prychać śmie-chem ze swych, wątpliwych zresztą, dowcipów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl