Pokrewne
- Strona Główna
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznona
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 01
- Gilgamesz Epos starozytnego dwurzecza
- Corel DRAW
- Stephen King Christine (2)
- PoematBogaCzlowieka k.4z7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ty także polecisz z nami, K’din — powiedział T’gellan, nagle poważniejąc.— Chcę cię mieć na oku.Dystans pokonamy bezpośrednim lotem.Mirrim wskoczyła na szyję Patha.Kropelki wody ściekały z jej mokrych nóg i ubrania na boki zielonego smoka.— Leć nisko — powiedziała.— Będziemy mieli okazję wyschnąć, aha… chcę także lecieć dość wolno.— Nawet nie spojrzała w kierunku T’liona, co jeszcze bardziej chłopca przygnębiło.Informowanie o ławicach ryb i ostrzeganie o podwodnych skałach i sztormach z całą pewnością leżało w granicach możliwości delfinów, ale to? — T’lion poddał się rytmowi ruchów Gadaretha, był jednak otępiały, przestraszony i w stanie godnym pożałowania.Jak Natua i Tana mogły z nim tak postąpić? I to wtedy, gdy chciał je pokazać z najlepszej strony.Nie miał nawet okazji zapytania ich o przewidywaną pogodę ani o miejsca żerowania ławic ryb w pobliżu Wschodniej Strażnicy…Pomimo niezbyt dużej odległości bezpośredni lot wydawał się trwać całe wieki.Zanim dotarli do Lądowiska, odzież wyschła na T’lionie i do bólu spalił słońcem nos.Zadowolenie z siebie K’dina jakby się zmniejszyło, najwyraźniej przejęty był faktem towarzyszenia komendantowi i jego żonie w ich wizycie w Administracji.Podeszli do stołu, przy którym D’ram obsługiwał monitor kontrolujący gości.— T’gellan, Mirrim, jak miło was zobaczyć! A jak się czują Monarth i Path? O, widzę, że znowu przyszedł do nas T’lion, a to jest twój starszy brat, prawda? Ogromne podobieństwo rodzinne.— Dzień dobry, D’ramie, twój Tiroth wygląda wspaniale wygrzewając się na słońcu, ale jakby trochę przytył — T’gellan przywitał go uprzejmie, choć z nutką pośpiechu w głosie.— Masz jakiś problem?— Owszem, ale taki, który może rozwiązać tylko Assigi.Czy będzie mógł poświęcić nam trochę czasu?— Tak, oczywiście.Spróbuj porozumieć się z nim w małej sali konferencyjnej.T’lion zna drogę.W tym momencie T’lion wiele by dał za to, żeby D’ram nie znał go tak dobrze.Były komendant Strażnicy Ista z uśmiechem zaprosił ich do przejścia dalej w głąb budynku, T’lion natomiast jeszcze bardziej skulił się w sobie.— No, T’lionie, prowadź! — rozkazał T’gellan i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy ruszył za nim.Biedny T’lion wlókł się w kierunku sali konferencyjnej, czując się głęboko upokorzony.Wydawało mu się, że przejście tych kilku kroków zajęło tyle czasu co przelot bezpośredni.— Monarth twierdzi, że bardzo chcieliby mieć dziecko — Gadareth wesoło doniósł T’lionowi.— Path jest tego samego zdania.— Ale skąd Tana mogła to wiedzieć ? A jeżeli się pomyliła ? Chyba się zabiję.— Nie — odparł Gadareth strofując go za brak rozwagi.— Czy chciałbyś także mojej śmierci!Oczywiście, że nie! — T’lion wzdrygnął się.Bez względu na to, co się stanie, zawsze z nim pozostanie Gadareth.Nikt nie może ich rozdzielić.Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi.— Assigi, to ja, T’lion, a są tu ze mną komendant Strażnicy T’gellan i Mirrim, jeźdźczyni zielonego Patha — powiedział to w kierunku ekranu.Dopiero napotkawszy karcące spojrzenie T’gellana, wymamrotał imię K’dina.— Jaki temat będzie przedmiotem dzisiejszej dyskusji? Czy delfiny?— Skąd on to wie? — zapytała szeptem Mirrim.— Ponieważ T’lion zwykle składa mi sprawozdania ze swoich spotkań z delfinami, Mirrim — powiedział Assigi.Mirrim aż drgnęła, zapomniała bowiem o doskonałym „słuchu” tej aparatury.Od razu przystąpiła do sedna sprawy.— Tana, jeden z delfinów, powiedziała, że jestem w ciąży.— Jeżeli Tana zauważyła dziecko w twoim łonie, to prawdopodobnie nie myli się.Głęboka cisza zapanowała w małej sali konferencyjnej.— No dobrze, ale skąd ona wiedziała? To nawet dla mnie było niespodzianką, Assigi — powiedziała Mirrim i wygodnie usiadła na krześle.— Rozumiem, że…— To jest sonar delfinów,— Ona też użyła tego określenia! — wykrzyknął T’gellan.— Sonar… a co to jest?— Dzięki sonarowi mogą pływać po oceanach Pernu.Polega to na wysyłaniu sygnałów i odbieraniu odbitych fal dźwiękowych.Sonar informuje także delfiny o najmniejszych zmianach w tkance żywego organizmu.Delfiny potrafią dokładnie zdiagnozować nie tylko ciążę, lecz także różnego rodzaju guzy i inne choroby w ich wczesnym stadium.Medycy, czy jak ich obecnie nazywacie uzdrowiciele, traktowali diagnozy delfinów jako prawidłowe i dokładne.— Chcesz więc powiedzieć, że Mirrim jest w ciąży? — zapytał T’gellan.— Jeżeli to stwierdził delfin, niewątpliwie nosi w sobie dziecko.T’lion wodził wzrokiem od rozjaśnionej pogodnym uśmiechem twarzy Mirrim do dumnej sylwetki T’gellana.Kątem oka dojrzał grymas niezadowolenia na twarzy brata, sam starał się jednak nie okazywać radości, jaka go ogarnęła po werdykcie Assigi.Nie chciał prowokować K’dina do odwetu.Wystarczało mu, że on, T’lion, ma rację i w myślach żałował swojej nieufności w stosunku do delfinów.Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że one potrafią zajrzeć w ludzkie ciało!— Prawdopodobnie ta umiejętność delfinów została do tej pory przeoczona? — zapytał Assigi po tym, jak rozpromienieni T’gellan i Mirrim uścisnęli się.T’gellan spojrzał na T’liona, który wzruszył ramionami.— Myślę, żeby polecić uzdrowicielowi ze Strażnicy zajęcie się tą sprawą — powiedział T’gellan.— Należy sprawdzić, czy delfiny mogłyby wykrywać infekcje znajdujące się pod skórą, które ujawniają się dopiero w późniejszym stadium?— Zapisy to potwierdzają.Czy mówisz o ranach kłutych?— Tak.M’sur o mało nie stracił nogi, nie zdając sobie sprawy, że jego stan jest tak ciężki, dopóki nie zobaczył czerwonych linii żył wskazujących na zakażenie krwi.Persellan z największym trudem uratował mu życie i nogę! — Następnie zwrócił się do T’liona.— Powinniśmy zawiadomić Cech Uzdrowicieli w Forcie o tym odkryciu.— Czy przypuszczasz, że ci uwierzą? — ze śmiechem zapytała Mirrim.Lewą dłonią gładziła się po brzuchu, ciągle jeszcze nie mogąc w pełni zaufać diagnozie.T’gellan wzruszył ramionami i uśmiechnął się.— Czy uwierzą, to ich sprawa, moim obowiązkiem jest poinformowanie zainteresowanych osób.— Chyba tutaj, na Lądowisku, również jest uzdrowiciel, prawda? — zainteresowała się Mirrim.— Och, Assigi, bardzo ci dziękujemy za poświęcony nam czas.— Zawsze ci chętnie służę, jeźdźczyni smoka Mirrim.— Jestem ci bardzo wdzięczny, Assigi, i to z kilku powodów — T’gellan uśmiechnął się do T’liona, jakby chciał mu dodać odwagi.— To spotkanie z twoimi delfinami, chłopcze, miało zupełnie nieoczekiwany przebieg.Bardzo ci za nie dziękujemy.Mirrim straciła już dwoje dzieci, ponieważ nie wiedziała, że jest w ciąży.Nie chcielibyśmy utracić trzeciego.Chodźcie! — Objął ją w talii i skierował w stronę drzwi.— Poinformujemy D’rama o przebiegu naszego spotkania z Assigi.On już dopilnuje, żeby wszystko przekazać Cechowi Uzdrowicieli.— Tak, najlepiej będzie, jeżeli wiadomość dotrze tam od niego — zgodziła się Mirrim, i kiedy opuszczali budynek dała znak T’lionowi, żeby szedł obok niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.— Ty także polecisz z nami, K’din — powiedział T’gellan, nagle poważniejąc.— Chcę cię mieć na oku.Dystans pokonamy bezpośrednim lotem.Mirrim wskoczyła na szyję Patha.Kropelki wody ściekały z jej mokrych nóg i ubrania na boki zielonego smoka.— Leć nisko — powiedziała.— Będziemy mieli okazję wyschnąć, aha… chcę także lecieć dość wolno.— Nawet nie spojrzała w kierunku T’liona, co jeszcze bardziej chłopca przygnębiło.Informowanie o ławicach ryb i ostrzeganie o podwodnych skałach i sztormach z całą pewnością leżało w granicach możliwości delfinów, ale to? — T’lion poddał się rytmowi ruchów Gadaretha, był jednak otępiały, przestraszony i w stanie godnym pożałowania.Jak Natua i Tana mogły z nim tak postąpić? I to wtedy, gdy chciał je pokazać z najlepszej strony.Nie miał nawet okazji zapytania ich o przewidywaną pogodę ani o miejsca żerowania ławic ryb w pobliżu Wschodniej Strażnicy…Pomimo niezbyt dużej odległości bezpośredni lot wydawał się trwać całe wieki.Zanim dotarli do Lądowiska, odzież wyschła na T’lionie i do bólu spalił słońcem nos.Zadowolenie z siebie K’dina jakby się zmniejszyło, najwyraźniej przejęty był faktem towarzyszenia komendantowi i jego żonie w ich wizycie w Administracji.Podeszli do stołu, przy którym D’ram obsługiwał monitor kontrolujący gości.— T’gellan, Mirrim, jak miło was zobaczyć! A jak się czują Monarth i Path? O, widzę, że znowu przyszedł do nas T’lion, a to jest twój starszy brat, prawda? Ogromne podobieństwo rodzinne.— Dzień dobry, D’ramie, twój Tiroth wygląda wspaniale wygrzewając się na słońcu, ale jakby trochę przytył — T’gellan przywitał go uprzejmie, choć z nutką pośpiechu w głosie.— Masz jakiś problem?— Owszem, ale taki, który może rozwiązać tylko Assigi.Czy będzie mógł poświęcić nam trochę czasu?— Tak, oczywiście.Spróbuj porozumieć się z nim w małej sali konferencyjnej.T’lion zna drogę.W tym momencie T’lion wiele by dał za to, żeby D’ram nie znał go tak dobrze.Były komendant Strażnicy Ista z uśmiechem zaprosił ich do przejścia dalej w głąb budynku, T’lion natomiast jeszcze bardziej skulił się w sobie.— No, T’lionie, prowadź! — rozkazał T’gellan i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy ruszył za nim.Biedny T’lion wlókł się w kierunku sali konferencyjnej, czując się głęboko upokorzony.Wydawało mu się, że przejście tych kilku kroków zajęło tyle czasu co przelot bezpośredni.— Monarth twierdzi, że bardzo chcieliby mieć dziecko — Gadareth wesoło doniósł T’lionowi.— Path jest tego samego zdania.— Ale skąd Tana mogła to wiedzieć ? A jeżeli się pomyliła ? Chyba się zabiję.— Nie — odparł Gadareth strofując go za brak rozwagi.— Czy chciałbyś także mojej śmierci!Oczywiście, że nie! — T’lion wzdrygnął się.Bez względu na to, co się stanie, zawsze z nim pozostanie Gadareth.Nikt nie może ich rozdzielić.Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi.— Assigi, to ja, T’lion, a są tu ze mną komendant Strażnicy T’gellan i Mirrim, jeźdźczyni zielonego Patha — powiedział to w kierunku ekranu.Dopiero napotkawszy karcące spojrzenie T’gellana, wymamrotał imię K’dina.— Jaki temat będzie przedmiotem dzisiejszej dyskusji? Czy delfiny?— Skąd on to wie? — zapytała szeptem Mirrim.— Ponieważ T’lion zwykle składa mi sprawozdania ze swoich spotkań z delfinami, Mirrim — powiedział Assigi.Mirrim aż drgnęła, zapomniała bowiem o doskonałym „słuchu” tej aparatury.Od razu przystąpiła do sedna sprawy.— Tana, jeden z delfinów, powiedziała, że jestem w ciąży.— Jeżeli Tana zauważyła dziecko w twoim łonie, to prawdopodobnie nie myli się.Głęboka cisza zapanowała w małej sali konferencyjnej.— No dobrze, ale skąd ona wiedziała? To nawet dla mnie było niespodzianką, Assigi — powiedziała Mirrim i wygodnie usiadła na krześle.— Rozumiem, że…— To jest sonar delfinów,— Ona też użyła tego określenia! — wykrzyknął T’gellan.— Sonar… a co to jest?— Dzięki sonarowi mogą pływać po oceanach Pernu.Polega to na wysyłaniu sygnałów i odbieraniu odbitych fal dźwiękowych.Sonar informuje także delfiny o najmniejszych zmianach w tkance żywego organizmu.Delfiny potrafią dokładnie zdiagnozować nie tylko ciążę, lecz także różnego rodzaju guzy i inne choroby w ich wczesnym stadium.Medycy, czy jak ich obecnie nazywacie uzdrowiciele, traktowali diagnozy delfinów jako prawidłowe i dokładne.— Chcesz więc powiedzieć, że Mirrim jest w ciąży? — zapytał T’gellan.— Jeżeli to stwierdził delfin, niewątpliwie nosi w sobie dziecko.T’lion wodził wzrokiem od rozjaśnionej pogodnym uśmiechem twarzy Mirrim do dumnej sylwetki T’gellana.Kątem oka dojrzał grymas niezadowolenia na twarzy brata, sam starał się jednak nie okazywać radości, jaka go ogarnęła po werdykcie Assigi.Nie chciał prowokować K’dina do odwetu.Wystarczało mu, że on, T’lion, ma rację i w myślach żałował swojej nieufności w stosunku do delfinów.Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że one potrafią zajrzeć w ludzkie ciało!— Prawdopodobnie ta umiejętność delfinów została do tej pory przeoczona? — zapytał Assigi po tym, jak rozpromienieni T’gellan i Mirrim uścisnęli się.T’gellan spojrzał na T’liona, który wzruszył ramionami.— Myślę, żeby polecić uzdrowicielowi ze Strażnicy zajęcie się tą sprawą — powiedział T’gellan.— Należy sprawdzić, czy delfiny mogłyby wykrywać infekcje znajdujące się pod skórą, które ujawniają się dopiero w późniejszym stadium?— Zapisy to potwierdzają.Czy mówisz o ranach kłutych?— Tak.M’sur o mało nie stracił nogi, nie zdając sobie sprawy, że jego stan jest tak ciężki, dopóki nie zobaczył czerwonych linii żył wskazujących na zakażenie krwi.Persellan z największym trudem uratował mu życie i nogę! — Następnie zwrócił się do T’liona.— Powinniśmy zawiadomić Cech Uzdrowicieli w Forcie o tym odkryciu.— Czy przypuszczasz, że ci uwierzą? — ze śmiechem zapytała Mirrim.Lewą dłonią gładziła się po brzuchu, ciągle jeszcze nie mogąc w pełni zaufać diagnozie.T’gellan wzruszył ramionami i uśmiechnął się.— Czy uwierzą, to ich sprawa, moim obowiązkiem jest poinformowanie zainteresowanych osób.— Chyba tutaj, na Lądowisku, również jest uzdrowiciel, prawda? — zainteresowała się Mirrim.— Och, Assigi, bardzo ci dziękujemy za poświęcony nam czas.— Zawsze ci chętnie służę, jeźdźczyni smoka Mirrim.— Jestem ci bardzo wdzięczny, Assigi, i to z kilku powodów — T’gellan uśmiechnął się do T’liona, jakby chciał mu dodać odwagi.— To spotkanie z twoimi delfinami, chłopcze, miało zupełnie nieoczekiwany przebieg.Bardzo ci za nie dziękujemy.Mirrim straciła już dwoje dzieci, ponieważ nie wiedziała, że jest w ciąży.Nie chcielibyśmy utracić trzeciego.Chodźcie! — Objął ją w talii i skierował w stronę drzwi.— Poinformujemy D’rama o przebiegu naszego spotkania z Assigi.On już dopilnuje, żeby wszystko przekazać Cechowi Uzdrowicieli.— Tak, najlepiej będzie, jeżeli wiadomość dotrze tam od niego — zgodziła się Mirrim, i kiedy opuszczali budynek dała znak T’lionowi, żeby szedł obok niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]