[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JANINA(wstając oburzona)Ależ to jest ohydne, potworne, szkaradne!90 PULCHERIANo, tak, lubo mówiąc między nami, moja droga, to kolacja była wcale nieświetna, na-wet bardzo nieświetna.Majonez był ohydny, a szampan wcale nieszczególny, jak ciękocham, ja się znam na tym.Skoro się wystąpiło, to trzeba było już wystąpić porząd-nie, zwłaszcza że to pierwszy bal u was.A tak teraz Ciuciumkiewiczowa ostrzy sobiena was swój język i przypina wam łatki, gdzie może.Jestem pewna, że ta historyjka omiłosnym bileciku do ciebie, to także od niej wyszła.JANINAO jakim bilecie pani mówi? Nic nie wiem, nie rozumiem.PULCHERIANo, no, moja droga, przede mną nie masz powodu robić sekretu, ja jestem wyrozu-miałą na takie rzeczy, któraż z nas nie ma na sumieniu podobnych grzeszków? Tylkopozwól sobie zrobić uwagę, że niepotrzebnie bawicie się w pisaniny.Rób, co chcesz,tylko nie pisz, bo to zostaje i kompromituje potem.Nic tak nie plami honoru kobietyjak atrament.Wierz mi, moja droga, bo ja mam już niejakie doświadczenie w tymwzględzie (wstaje).JANINA(jak wyżej)Ależ przysięgam pani.PULCHERIACo? już pół do trzeciej? Czy wasz zegar dobrze idzie? A niechże ja idę.No, do widze-nia, moja droga; a jak będziecie dawać drugi bal, to już ja go wam urządzę; zobaczysz,że wypadnie całkiem inaczej.Całuję cię.Nie fatyguj się, jesteś słabą.A na migrenęprzyślę ci Poho, znakomity środek, kilka kropli rozetrzeć na skroni i ból ustaje; no, dowidzenia (odchodzi głębią).JANINA(do siebie)Takie potworne plotki! Ach, gdybym była wiedziała! (chodzi żywo po scenie).PULCHERIA(spotkawszy się we drzwiach z Ciuciumkiewiczową, całują się serdecznie)A! łaskawa pani, jakże mi się pand.miewa? Jakże zdrowie?KATARZYNAZlicznie dziękuję(przysiadają we wzajemnych dygach)PULCHERIACóreczki?KATARZYNADzięki Bogu.JANINA(spostrzegłszy Katarzynę)Co? ta kobieta ma jeszcze śmiałość pokazywać się w moim domu.A! to bezczelność!91 PULCHERIADo widzenia, do widzenial z kochaną panią.KATARZYNAMężusiowi moje uszanowanie (całują się).SCENA CZWARTAJANINA, KATARZYNA.KATARZYNA(idzie drobnym kroczkiem)Jakże mi się drogapani miewa? O! coś nienajlepiej.(Janina wita ją obojętnie, milczą-co i wskazuje kanapę, na której i sama siada).KATARZYNATo tak, jak mój mąż, który od tego wieczorku u państwa nie może przyjść do siebie.Biedaczek, on taki delikatny, że jak tylko zje coś niezdrowego.JANINA(z ironią)Czymże struliśmy męża pani?KATARZYNAStruli?JANINANo, bo tak wypada z tego, co pani mówi.KATARZYNAUchowaj Boże! ja nic nie mówię, bo się na tym nie znam, tylko doktor tak utrzymuje.Tak.Bożeż kochany, a gdzieżbym ja śmiała! Ta to my tylko wdzięczni państwu byćmusimy, żeście byli tak łaskawi pamiętać o nas i zaprosili na taki śliczny wieczorek.Aże się moje panienki nie bawiły tak, jak się spodziewały, to już nie państwa wina, boteraz w ogóle zabawy się nie udają.U nas dawniej to się bawiono, można powiedzieć,jak mało gdzie, ale odkąd panienki powyrastały, nie wypada nam ciągnąć młodzież dodomu, bo pani wie, jaki to świat złośliwy, zaraz obmówią, oszkalują.JANINAO! to prawda.KATARZYNATo strach, jakie to bajczarskie miasto ten Kraków.Zmią na przykład utrzymywać, żedo państwa zbierano młodzież po kawiarniach bez najmniejszego wyboru, że były ja-kieś podejrzane indywidua, gdy tymczasem my z mężem sprawdzaliśmy tę okolicz-ność i pokazało się, że rzeczywiście był tylko jeden taki, o którym nikt nie wie, co zajeden, z czego się utrzymuje, niejaki Malinowski.92 JANINAMalinowski? Pani Wicherkowska go nam zaproponowała.KATARZYNA(z dwuznacznym uśmiechem)A!JANINACo pani chcesz przez to powiedzieć?KATARZYNAE, nic, nie chcę o nikim zle mówić, lubo o tym dałoby się dużo powiedzieć.Ale ja tugadu gadu, a tam mój biedny Jaś sam jeden; panienki na lekcjach.(Wstaje) Pani daru-je, że pożegnam (bierze torbeczkę ze stołu).A! byłabym na śmierć zapomniała.(Otwiera i wyjmuje) Odnoszę pani zgubę.JANINA(zdziwiona)Moją?KATARZYNATak (szuka w torbie).Gdzież ja ją podziałam? List pasterski o miłości blizniego, prze-pis na serowy placek, próbka materii, a! otóż jest (oddaje różową kartkę).JANINA(przejrzawszy prędko)Skądże pani przypuszcza, że to do mnie?KATARZYNA(słodko)Kartka była w bukieciku, który pani oddała Teci, a że Tecia męża nie ma.JANINA(z oburzeniem rzucając kartkę na stół środkowy)Ależ to chyba szaleniec albo bezczelnik jakiś śmiał pisać podobne brednie!KATARZYNAW każdym razie radzę pani spalić.Gdyby mężulek zobaczył.JANINA(z godnością)Ja przed mężem moim nie mam żadnych sekretów.KATARZYNAZawsze to nie byłoby mu może bardzo przyjemne.Zresztą co mnie do tego, ja zrobi-łam swoje.No, całuję kochaną panią, padam do nóżek (dygając nisko i całując w po-wietrzu, odchodzi głębią).93 JANINA(patrzy za nią z pogardą)Ha, jaszczurka! Potrzebowałam całej mocy nad sobą, aby nie wybuchnąć oburzeniemna tę bajczarkę (chodzi wzburzona).A! cóż to za kobiety.Plotki, obmowy, komeraże ,i to się nazywa u nich życiem towarzyskim! (Do Władysława, wchodzącego z Kamiląz drugich drzwi z lewej) O! miałeś słuszność, Władziu, że nie chciałeś puszczać dodomu tych ludzi.SCENA PITAWAADYSAAW, KAMILA, JANINA, pózniej FIKALSKI.WAADYSAAW(troskliwie)Co się stało? Jesteś cała wzburzona.KAMILAI twarz rozpalona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl