[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można by rzec, że byÅ‚ usposobieniamelancholijnego, a poza tym znamionowaÅ‚a go powaga.Manfred odwrotnie  zawsze beztro-ski i rozhukany, jego Å›piew i gÅ‚oÅ›ny Å›miech rozlegaÅ‚ siÄ™ już z daleka; byÅ‚ jednak nadmierniewrażliwy i wybuchowy.Mistrz Rabelais, który go znaÅ‚ doskonale, mówiÅ‚ o nim:  Serce bÄ™-dzie przyczynÄ… jego Å›mierci, umrze jednak z uÅ›miechem na ustach.Z czego żyli dwaj nasi bohaterowie w chwili, kiedy rozpoczyna siÄ™ nasze opowiadanie?Co do Lanthenaya odpowiedz jest bardzo Å‚atwa.ZostaÅ‚ on wspólnikiem mistrza StefanaDoleta, sÅ‚awnego drukarza.Pewnego letniego wieczoru, gdy obaj chÅ‚opcy mieli zaledwie po piÄ™tnaÅ›cie lat, biegajÄ…c ibawiÄ…c siÄ™ na ulicach miasta, trafili aż do dzielnicy poÅ‚ożonej po tamtej stronie mostu, w po-bliżu wzgórza Å›w.Genowefy.Przypadek sprowadziÅ‚ ich przed sklep.Drzwi do sklepu staÅ‚yotworem, a na stopniach ganku siedziaÅ‚o dwóch mężczyzn, czytajÄ…c uważnie kartki, na któ-rych widać byÅ‚o jakieÅ› dziwne znaki.Obaj przyjaciele, wspiÄ…wszy siÄ™ na palce, przyglÄ…dali im siÄ™ z peÅ‚nym podziwu zacieka-wieniem. Co to jest?  zapytaÅ‚ Manfred półgÅ‚osem. To coÅ› drukowanego!  odpowiedziaÅ‚ Lanthenay.CzytajÄ…cy mężczyzni odwrócili siÄ™ i uÅ›miechnÄ™li do chÅ‚opców.UbawiÅ‚y ich mÄ…dre oczy izachwyt rozlany.na twarzach dzieciaków.Jednym z tych dwóch mężczyzn : mÅ‚odszym  byÅ‚sam mistrz Stefan Dolet, a drugim, który wÅ‚aÅ›nie robiÅ‚ korektÄ™ swojej książki noszÄ…cej tytuÅ‚ %7Å‚ycie wielkiego Gargantui, ojca Pantagruela , wielki pisarz Franciszek Rabelais.Rabelais zagaiÅ‚ rozmowÄ™ z dwojgiem dzieciaków, które przyglÄ…daÅ‚y siÄ™ D R U K O W A-N E M U z takim zachwytem.Odpowiedzi chÅ‚opców zdumiaÅ‚y mężczyzn swojÄ… oryginalno-Å›ciÄ….Dolet zawoÅ‚aÅ‚ ich do sklepu i pokazaÅ‚ obrazki, które wywoÅ‚aÅ‚y u obydwu przyjaciółjeszcze wiÄ™ksze zainteresowanie.Nazajutrz wrócili;  aby jeszcze obejrzeć obrazki , i tak przez szereg dni nastÄ™pnych.Powoli drukarz przywiÄ…zaÅ‚ siÄ™ do chÅ‚opców i zaczÄ…Å‚ ich uczyć.Nigdy żadni uczniowie niesÅ‚uchali uważniej i z wiÄ™kszym zachwytem słów nauczyciela.ZwÅ‚aszcza Lanthenay staÅ‚ siÄ™wkrótce prawdziwym  uczonym i z czasem wprowadziÅ‚ nawet ulepszenia do sztuki drukar-82 skiej, którÄ… również poznaÅ‚.Dodajmy również, że jego zainteresowanie drukarstwem nie byÅ‚ocaÅ‚kiem bezinteresowne, mistrz Dolet bowiem miaÅ‚ Å›licznÄ… córkÄ™.TakÄ… drogÄ… Lanthenay zostaÅ‚ wspólnikiem drukarza.Manfred marzyÅ‚ o innej przyszÅ‚oÅ›ci  Å›niÅ‚ o sÅ‚awie wojennej.I czekaÅ‚ tylko sposobnoÅ›ci,aby wziąć udziaÅ‚ w jakiejÅ› wyprawie.Z czego żyÅ‚ na razie?Dwaj mÅ‚odzieÅ„cy mieszkali razem przy ulicy Froidmantel.Zajmowali bardzo skromnemieszkanko.Zarobki Lanthenaya wystarczaÅ‚y na ich skromne potrzeby.Musimy jednak do-dać, że Manfred również czasem zasilaÅ‚ kasÄ™.Dochody jego byÅ‚y nieokreÅ›lone i przypadko-we, oto nieraz jakiÅ› znamienitszy włóczÄ™ga prosiÅ‚ mÅ‚odzieÅ„ca, aby go nauczyÅ‚ sztuki robieniabroniÄ….Manfred nie dawaÅ‚ siÄ™ dÅ‚ugo prosić.Po takiej lekcji znajdowaÅ‚ w kieszeni swego ka-ftana parÄ™ zÅ‚otych monet, wÅ‚ożonych przez ucznia.ZatrzymywaÅ‚ je.Czy rzucicie za to w nie-go kamieniem? Czy mógÅ‚ traktować z pogardÄ… włóczÄ™gów, wÅ›ród których siÄ™ wychowywaÅ‚,od których doznaÅ‚ tyle miÅ‚oÅ›ci i serdecznoÅ›ci? PrzyjmujÄ…c pieniÄ…dze, pochodzÄ…ce może nierazz ciemnego zródÅ‚a, Manfred rzÄ…dziÅ‚ siÄ™ delikatnoÅ›ciÄ…, nie chciaÅ‚ dać poznać ofiarodawcy caÅ‚ejprzepaÅ›ci, jaka ich od siebie dzieliÅ‚a.A może po prostu nie myÅ›laÅ‚ wcale nad tym, moralnośćówczesna nie byÅ‚a tak  doskonaÅ‚a jak nasza.Może nie zdawaÅ‚ sobie sprawy z tego, co tobyÅ‚y za pieniÄ…dze.Cóż robić! Tak byÅ‚ wychowany.Nikt w niego nie wpajaÅ‚ innej moralnoÅ›ci.83 ROZDZIAA XXIBRAT LUBIN I BRAT THIBAUTTego samego wieczoru, kiedy to Sansac, Châtaigneraie i d'Essé grali w koÅ›ci w oberży dela Deviniére, w jednym z domów poÅ‚ożonych przy uliczce sÄ…siadujÄ…cej z Luwrem spotkaÅ‚o siÄ™trzech innych mężczyzn.Siedzieli w oddzielnym pokoju, co chroniÅ‚o ich przed wszelkÄ… nie-dyskrecjÄ…, i rozmawiali z wielkim ożywieniem.A raczej jeden z nich, siedzÄ…cy w fotelu, mó-wiÅ‚.Dwaj inni stali przed nim w pozach peÅ‚nych szacunku i odpowiadali na pytania, zadawa-ne im wyniosÅ‚ym, rozkazujÄ…cym tonem.MężczyznÄ…, który siedziaÅ‚, byÅ‚ czcigodny i powszechnie poważany ojciec Ignacy de Loy-ola, którego sÅ‚awa  jako czÅ‚owieka mocnego, odważnego i Å›wiÄ™tego  zaczynaÅ‚a roznosić siÄ™po caÅ‚ym Å›wiecie.Dwa pozostali to proÅ›ci zakonnicy: Thibaut i Lubin.Znano ich dobrze wmieÅ›cie i w dzielnicy uniwersyteckiej.Mistrz Marot umieÅ›ciÅ‚ ich nawet w paru swych wier-szykach.Byli to typowi zakonnicy  tÅ‚uÅ›ci, brzuchaci, zawsze z siebie zadowoleni, z pyzaty-mi policzkami i dyskretnie przymkniÄ™tymi bÅ‚yszczÄ…cymi oczami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl