Pokrewne
- Strona Główna
- Higgins Clark Mary Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Grisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Marion Zimmer Bradley Dom swiatow
- Guy de Maupassant Dom Pani Tellier
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- [4 2]Erikson Steven Dom Lancu Konwergencja
- Farrere Claude Korsarz z Saint Malo
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogą się skradać, pisać kartki, gubić rękawiczki, szaliki, buty i kapelusze, ciągle nie stają się przez to przestępcami.Muszę im udowodnić, że fałszują i kradną znaczki i dopiero wtedy mogę ich aresztować.A wy nie chcecie mi w tym pomóc.- Jak to, nie chcemy?! - oburzył się Pawełek.- Chcemy! Mówimy wszystko, z wyjątkiem jednego!- No tak, ale to jedno jest dla mnie akurat najważniejsze.Uczciwie wam mówię, że nie dam sobie rady bez tego.Westchnął tak ciężko i z tak bezgranicznym przygnębieniem, że Janeczkę aż coś ukłuło w serce.Był w tej chwili prawie tak nieszczęśliwy jak Chaber na schodach.Nie mogła tego znieść.- No, niech pan się tak nie martwi.- powiedziała pocieszająco i trochę żałośnie.- A co, mam się cieszyć? Że mi się cała robota wali? Pawełek pokręcił się jak na rozżarzonych węglach.Też nie mógł tego znieść.- O rany, no ja nie wiem.- wystękał.-Ty, słuchaj.- My byśmy panu powiedzieli - zaczęła Janeczka, okropnie zakłopotana.-Ale.No.tego.Kapitan się nieco ożywił.- Mogę wam przysiąc uroczyście, że nikomu tego nie zdradzę - oświadczył z zapałem.- Przy świadku.Sierżant będzie świadkiem.Pawełek machnął ręką.- To nie o to idzie, że pan zdradzi.- W ogóle nie może pan nie zdradzić - przerwała Janeczka ponuro.- Jak pan ma tam wejść, to już się nie obejdzie bez tego, żeby się wszyscy nie dowiedzieli.- Od razu zgadną, że to my.- westchnął Pawełek.- I stracimy wszystko - ciągnęła Janeczka tragicznym tonem.- Zgadną, że dom się wcale nie wali, i przepadnie nam morda upiora i pomieszanie zmysłów tej zmory.Kapitan na nowo poczuł się oszołomiony.Przewidywane straty wyglądały co najmniej osobliwie.- Czekajcie, rany boskie, zmory, morda upiora.Słuchajcie, czy wy tam macie jakiś grobowiec w tym ogrodzie?- Jaki tam grobowiec! - prychnął niechętnie Pawełek.- Jakbyśmy mieli grobowiec, toby w ogóle było łatwiej!- Ja to panu zaraz wytłumaczę - powiedziała zgnębiona Janeczka.- Bo to od początku było tak.W dużym skrócie kapitan dowiedział się całej historii spadku, remontu, zamiany mieszkań i trudności, jakich przysparza ostatnia, pozostała w domu, obca rodzina.Słuchał z wielkim zainteresowaniem.Janeczka zapaliła się do tematu, opowiadając obrazowo i z wielkim przejęciem.- No i ona za skarby świata nie chce się wyprowadzić - zakończyła.- Robi szykany.I w ogóle nie ma na nią sposobu.- A tatuś od tego siwieje - podjął Pawełek.- Więc my ją chcemy wypłoszyć i dlatego robimy tak, żeby myślała, że dom się wali i że tam straszy.- Ale to jest bardzo wielka tajemnica! - przypomniała ostrzegawczo Janeczka.Co do tego kapitan nie miał żadnych wątpliwości.- Jasne, że to tajemnica.Daję wam słowo, że nikomu o tym nigdy nie powiem! Szczególnie o upiorach, zmorach i mordach.- No, a jak pan tam wejdzie, to już się wszystko wykryje i nic więcej nie będziemy mogli zrobić - podjęła znów Janeczka.- Walenie się domu całkiem nam przepadnie.Kapitan całkiem nie mógł dojść, co za przedziwne miejsce stwarza im te wszystkie możliwości, które przepadną z chwilą spenetrowania go przez osobę postronną.Ogarnęło go zaciekawienie już nie tylko służbowe, ale także całkowicie prywatne.- Rozumiem z tego, że wy tam wchodzicie po cichu? Jeżeli wy wchodzicie po cichu, to chyba i ja mogę, nie?Pawełek z powątpiewaniem pokręcił głową.- Podrze pan sobie spodnie - przepowiedział ponuro.Kapitana nic nie mogło zniechęcić.- Trudno, jeśli to jest niezbędne, odżałuję.- Chyba, żeby nikt inny nie wszedł, tylko pan - powiedziała Janeczka, rozważając kwestię w skupieniu.- To znaczy nikt z naszej rodziny.- To jest do załatwienia - podchwycił kapitan.- Ja i jeszcze jeden facet.Zgódźcie się na niego.On jest koniecznie potrzebny.To specjalista od badań śladów.Porządny człowiek i też umie utrzymać tajemnicę.- I jeszcze musiałby pan obiecać, że nie będzie pan miał pretensji do rodziny o tych przodków - przypomniał sobie Pawełek.- O jakich przodków? - zdumiał się kapitan.- O przodków od tej maszyny do tortur, która tam stoi.Oni wszyscy już nie żyją.- I w ogóle nikt z nas ich nie znał - dodała pośpiesznie Janeczka.Kapitan osłupiał do reszty.Widział się już na prostej drodze, wiodącej do upragnionego celu, ale przeszkody, jakie go na tej drodze zaskakiwały, były wręcz niepokojące.Takich obiekcji w całej karierze nie wysuwali jeszcze żadni świadkowie.Poczuł, że za nic już nie wyrzeknie się wykrycia i obejrzenia owego zdumiewającego, niezwykłego, niedostępnego miejsca, nawet gdyby nie postała w nim nigdy noga żadnego przestępcy.- No, co? - spytał Pawełek, patrząc na siostrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Mogą się skradać, pisać kartki, gubić rękawiczki, szaliki, buty i kapelusze, ciągle nie stają się przez to przestępcami.Muszę im udowodnić, że fałszują i kradną znaczki i dopiero wtedy mogę ich aresztować.A wy nie chcecie mi w tym pomóc.- Jak to, nie chcemy?! - oburzył się Pawełek.- Chcemy! Mówimy wszystko, z wyjątkiem jednego!- No tak, ale to jedno jest dla mnie akurat najważniejsze.Uczciwie wam mówię, że nie dam sobie rady bez tego.Westchnął tak ciężko i z tak bezgranicznym przygnębieniem, że Janeczkę aż coś ukłuło w serce.Był w tej chwili prawie tak nieszczęśliwy jak Chaber na schodach.Nie mogła tego znieść.- No, niech pan się tak nie martwi.- powiedziała pocieszająco i trochę żałośnie.- A co, mam się cieszyć? Że mi się cała robota wali? Pawełek pokręcił się jak na rozżarzonych węglach.Też nie mógł tego znieść.- O rany, no ja nie wiem.- wystękał.-Ty, słuchaj.- My byśmy panu powiedzieli - zaczęła Janeczka, okropnie zakłopotana.-Ale.No.tego.Kapitan się nieco ożywił.- Mogę wam przysiąc uroczyście, że nikomu tego nie zdradzę - oświadczył z zapałem.- Przy świadku.Sierżant będzie świadkiem.Pawełek machnął ręką.- To nie o to idzie, że pan zdradzi.- W ogóle nie może pan nie zdradzić - przerwała Janeczka ponuro.- Jak pan ma tam wejść, to już się nie obejdzie bez tego, żeby się wszyscy nie dowiedzieli.- Od razu zgadną, że to my.- westchnął Pawełek.- I stracimy wszystko - ciągnęła Janeczka tragicznym tonem.- Zgadną, że dom się wcale nie wali, i przepadnie nam morda upiora i pomieszanie zmysłów tej zmory.Kapitan na nowo poczuł się oszołomiony.Przewidywane straty wyglądały co najmniej osobliwie.- Czekajcie, rany boskie, zmory, morda upiora.Słuchajcie, czy wy tam macie jakiś grobowiec w tym ogrodzie?- Jaki tam grobowiec! - prychnął niechętnie Pawełek.- Jakbyśmy mieli grobowiec, toby w ogóle było łatwiej!- Ja to panu zaraz wytłumaczę - powiedziała zgnębiona Janeczka.- Bo to od początku było tak.W dużym skrócie kapitan dowiedział się całej historii spadku, remontu, zamiany mieszkań i trudności, jakich przysparza ostatnia, pozostała w domu, obca rodzina.Słuchał z wielkim zainteresowaniem.Janeczka zapaliła się do tematu, opowiadając obrazowo i z wielkim przejęciem.- No i ona za skarby świata nie chce się wyprowadzić - zakończyła.- Robi szykany.I w ogóle nie ma na nią sposobu.- A tatuś od tego siwieje - podjął Pawełek.- Więc my ją chcemy wypłoszyć i dlatego robimy tak, żeby myślała, że dom się wali i że tam straszy.- Ale to jest bardzo wielka tajemnica! - przypomniała ostrzegawczo Janeczka.Co do tego kapitan nie miał żadnych wątpliwości.- Jasne, że to tajemnica.Daję wam słowo, że nikomu o tym nigdy nie powiem! Szczególnie o upiorach, zmorach i mordach.- No, a jak pan tam wejdzie, to już się wszystko wykryje i nic więcej nie będziemy mogli zrobić - podjęła znów Janeczka.- Walenie się domu całkiem nam przepadnie.Kapitan całkiem nie mógł dojść, co za przedziwne miejsce stwarza im te wszystkie możliwości, które przepadną z chwilą spenetrowania go przez osobę postronną.Ogarnęło go zaciekawienie już nie tylko służbowe, ale także całkowicie prywatne.- Rozumiem z tego, że wy tam wchodzicie po cichu? Jeżeli wy wchodzicie po cichu, to chyba i ja mogę, nie?Pawełek z powątpiewaniem pokręcił głową.- Podrze pan sobie spodnie - przepowiedział ponuro.Kapitana nic nie mogło zniechęcić.- Trudno, jeśli to jest niezbędne, odżałuję.- Chyba, żeby nikt inny nie wszedł, tylko pan - powiedziała Janeczka, rozważając kwestię w skupieniu.- To znaczy nikt z naszej rodziny.- To jest do załatwienia - podchwycił kapitan.- Ja i jeszcze jeden facet.Zgódźcie się na niego.On jest koniecznie potrzebny.To specjalista od badań śladów.Porządny człowiek i też umie utrzymać tajemnicę.- I jeszcze musiałby pan obiecać, że nie będzie pan miał pretensji do rodziny o tych przodków - przypomniał sobie Pawełek.- O jakich przodków? - zdumiał się kapitan.- O przodków od tej maszyny do tortur, która tam stoi.Oni wszyscy już nie żyją.- I w ogóle nikt z nas ich nie znał - dodała pośpiesznie Janeczka.Kapitan osłupiał do reszty.Widział się już na prostej drodze, wiodącej do upragnionego celu, ale przeszkody, jakie go na tej drodze zaskakiwały, były wręcz niepokojące.Takich obiekcji w całej karierze nie wysuwali jeszcze żadni świadkowie.Poczuł, że za nic już nie wyrzeknie się wykrycia i obejrzenia owego zdumiewającego, niezwykłego, niedostępnego miejsca, nawet gdyby nie postała w nim nigdy noga żadnego przestępcy.- No, co? - spytał Pawełek, patrząc na siostrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]