[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Meerkaty jechały w skórzanych torbach i na każdym postoju wybierały się na poszukiwania, z których wracały na każde wezwanie Storma, najczęściej z jakimś łupem.Ten ich zwyczaj był niewyczerpanym źródłem uciechy dla wszystkich.Każdego wie­czoru proszono Storma, by opróżnił torby i pokazał, jakie to skarby tym razem Ho i Hing uznały za warte przechowania.Dwa razy były to rzeczy interesujące.Raz przyniosły kamień­-oko: dziwny kryształ znajdowany czasem w łożysku wyschniętej rzeki.Miał kształt miodowej kropli z czerwoną smugą biegnącą przez środek niczym kocia źrenica.W ciemności zmieniał kolor: złoty na szary, a czerwony na żółtawy.Drugie trofeum, znalezione dziesiątego dnia podróży, poruszyło tubylców.Było to ostrze strzały.Inne niż używane przez zwiadowców, było zrobione z mlecznobiałego kryształu, pokryte haczykami.Groty myśliwskie Norbisów wykonane były z zielonozłotego kamie­nia, wojenne z przejrzysto-niebieskiego.Ponieważ tubylcy nie wzięliby do ręki zdobyczy meerkatów, Storm podniósł ją, a Dagotag, przy­wódca Norbisów, dokładnie obejrzał znalezisko.Wciągnął głęboko powietrze, co oznaczało, że ma coś ważnego do powiedzenia, i zaczął błyskawicznie poruszać palcami.- To Nitra.Ludzie-z-Gór.Wojownik.to strzała wojow­nika.zabija obcych.- Oni wasi wrogowie? - zapytał Storm.- Nasi wrogowie.- skinął głową Dagotag.- My naród Sho­gonna.Może być wasi wrogowie, ludzie z daleka.Nitra nie widzieć ludzi z daleka.Prawa ręka wielki łup.- Nitra jedzą MIĘSO? - Sorenson uczynił znak zabroniony poza pewnymi szczególnymi sytuacjami i podkreślił go spluwając rytualnie trzy razy w ognisko.` - Nie! - migały palce Dagota.- Biorą łup.zawieszają w domu czarownika.Nie jedzą MIĘSA.Tylko źli ludzie to robią.Ni­tra.wojownicy.nie źli, co słuchają czarnych duchów nocy.- Ale mogą na nas napaść?- Tak.jeśli nas wytropią.Ale ten grot.może stary.z innego roku.Tylko trzeba uważać.Każdy z Norbisów wyciągnął ze swych juków troskliwie owi­nięty pęk strzał wojennych i umieścił pięć z nich w kołczanie obok myśliwskich.- Jeżeli rzeczywiście będziemy tropieni, na pewno się o tym dowiemy.Jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakieś stworzenie zakradło się niezauważone przez Surrę - odezwał się Storm.Podrzucił grot w powietrze i chwycił.Kruche haczyki miały niewątpliwie pozosta­wać w ranie.Była to broń równie okrutna jak rozpylacz.Gdzie Ho ją znalazł i jak długo tam leżała? - były to istotne pytania.Czy rzeczywiście była tylko pamiątką po jakiejś odległej potyczce, czy też wyrzucono ją dzisiaj, bo była złamana?Wysłał kota na wartę pewien, że żadnemu Nitrze nie uda się go ominąć.Baku miał jutro lustrować obszar nad nimi.Nie zagrażał im niespodziewany atak, ale pozostawała możliwość zasadzki, łatwej do urządzenia w tej okolicy.Droga wiodła przez wąwozy i wąskie prze­łęcze, po krętych ścieżkach, po których nierzadko trzeba było koniaprzeprowadzać, a im dalej w góry, tym miało być gorzej.Nie dziwił się, że nikt bez ważnego powodu nie zapuszczał się w tę okolicę.Kiedy Sorenson i Mac usnęli, Storm wyciągnął własny łuk i strzały.Ognisko jeszcze nie zgasło i przez chwilę patrzył, jak groty połyskują w jego blasku.Potem, jedną po drugiej, przykładał je do nadgarstka przyciskając tak, aby kropla krwi spłynęła na ostrze.Kiedy już wszystkie były naznaczone, strząsnął krew na ziemię.Dla­czego zrobił to teraz? Jakie duchy miały przyjąć ten dar?.- Dlaczego to robisz? - zadała pytanie szczupła dłoń.Nie wiedział, jaki znak określa powodzenie lub szczęście, więc wyjaśnił niezgrabnie używając znanych mu słów:- Daję krew.strzała leci prosto,.wróg upada.krew za dobrą strzałę.- To prawda! Ty człowiek z daleka, ale myślisz jak Norbis.Może być, dusza Norbisa.odleciała daleko.chciała wrócić.we­szła w dziecko z daleka.Teraz wróciła.Tak.Tak.- Żółtoczerwone palce dotknęły ramienia Storma.- Tu.na zewnątrz.ty człowiek z daleka.W środku ty Norbis, co wrócił do domu!- Może.- Storm zgodził się, nie chcąc urazić chłopca.- Zamknięci będą wiedzieć.Oni też przybyli z daleka.Gorgol przemówił z pewnością człowieka znającego tajemniczy, legendarny naród.Storm zapytał:- Gorgol zna Zamkniętych?Była to cała historia.Gorgol trzy sezony temu, jeśli dobrze go zrozumiał, opuścił plemię udając się na swą męską wyprawę, by udo­wodnić, że jako samotny myśliwy godzien jest miana mężczyzny.Zgodnie z obyczajem, musiał albo stoczyć walkę z przedstawicie­lem wrogiego plemienia, jeśli udałoby mu się na takiego natknąć, albo upolować bez niczyjej pomocy jedno z czterech niebezpiecznych zwierząt.Ponieważ jego „ człowiek ze środka" wyznaczył mu we śnie takie zadanie, Gorgol udał się w góry, mniej więcej tą samą drogą, którą zmierzała teraz ekspedycja.Tam znalazł trop „złego lotnika" - wielkiego ptaka, którym Norbisowie brzydzili się z powodu jego obyczajów, ale szanowali za waleczność.Nie mogąc liczyć na lepsze trofeum, Gorgol przez pięć dni tropił zwierzę aż do jego gniazda wy­soko w górach.Ale przy pierwszym strzale był zbyt podekscytowany i tylko je zranił.Wtedy ptak zaatakował i na zboczu góry stoczyli walkę, którą zakończyła dopiero pułapka zastawiona przez Gorgola w dolinie.W ostatecznej utarczce został raniony, ale nie było to nicpoważnego.Wyciągnął nogę do ognia pokazując Stormowi nieregu­larną siną bliznę.Osłabiony raną musiał jakiś czas pozostać w dolinie.Szczęśliwie, trwała jeszcze pora deszczowa i z góry spływały strumyki.Tam właśnie natknął się na zamurowane wejście do jaskini oraz ]kilka przedmiotów wykonanych przez istoty rozumne, które nie były Norbisami ani osadnikami.Nie ruszał ich, nie chcąc rozgniewać Za­mkniętych.Ale był pewien, że trafił do drzwi Grot.- Oni, Zamknięci.dobrzy dla tych, którzy przestrzegają ich praw.Nauczyli Gorgola, jak zabić złego lotnika.Zesłali wodę do picia, gdy był chory.Stare opowieści mówią, że dawno, dawno temu Zamknięci byli dobrzy dla Norbisów.Gorgol też tak mówi.Może umarłby tam, gdyby nie ich czary.Ich czary wielkie.- palce roz­postarły się.- Dużo robią.Śpią schowani przed słońcem, ale dużo robią.- Mógłbyś odnaleźć tę okolicę?- Tak.Ale nie pójdę tam, dopóki nie pozwolą.Szedłem za ptakiem.Zamknięci wiedzieli, że nie chciałem im przeszkadzać.Przebaczyli.Pójdziesz ich obudzić, mogą być źli.Muszą wezwać.wtedy pójdziemy.Chłopiec mówił z przekonaniem i Storm to uszanował.Każdy ma prawo do swoich wierzeń.To, co usłyszał, potwierdzało historię Sorensona.Bokatan zgodził się ich prowadzić, bo wierzył, że chcą tego Zamknięci.A, że zmierzali w okolicę, w której polował Gorgol, była szansa, że jednak znajdą tajemnicze Groty.ROZDZIAŁ 7Słońce ogrzewało ramiona Storma leżącego na skale z lornetką przy oczach.Zrzucił widoczną z daleka koszulkę z frawniej wełny.Jego skóra była najlepszym strojem maskującym, miała dokładnie kolor otaczających skał.Dalsza droga wyprawy musiała przebiegać przez wąską przełęcz pomiędzy stromymi ścianami - idealne miejsce na zasadzkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl