Pokrewne
- Strona Główna
- Platon Dialogi (2)
- Dialogi Platon
- Jacquemard Serge Requiem dla krola zbrodni
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 2 (2)
- Scott Justin Blekitne Bractwo (3)
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Card Orson Scott Kalejdoskop
- duncan przeznaczenie miecza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aha! pokazało się, jaki to satyr występuje na końcu; widać teraz, kto tu sylen.Mój Agatonie kochany! Uważaj, żeby nas nikt nie poróżnił; niech mu się sztuka nie uda!A Agaton powiada: Tak jest, Sokratesie, ty słusznie mówisz; widzę, że się nawetułożył pomiędzy mną a tobą, byle nas obu rozdzielić.O! nie uda mu się; idę do ciebie i tamsię położę. Tak, tak powiada Sokrates chodz tu, tu koło mnie się połóż. O, Zeusie woła Alkibiades co ja znowu muszę wycierpieć przez tegoczłowieka! Jemu się zdaje, że on mnie wszędzie musi pobić.Jeżeli tak, to pozwól, niech sięAgaton ułoży pomiędzy nami oboma.Nie może to być powiada Sokrates. Przecież tyś mnie chwalił, a teraz ja muszęchwalić swego sąsiada z prawej strony.Jeżeli się więc Agaton tu zaraz po tobie ułoży trudno przecież, żeby on znowu mnie uwielbiał, raczej ja powinienem powiedzieć coś na jegopochwałę więc daj mu pokój, dziwaku, i nie zazdrość młodemu człowiekowi tego mojegochwalenia! Ja go bardzo pragnę pochwalić. Joj, joj mówi Agaton. Alkibiadesie, puść mnie, ja tu nie zostanę, ja stąd idę;niech mnie Sokrates chwali! Otóż to powiada Alkibiades; to tak zawsze! Jeśli Sokrates jest, z nikimsię nigdy przystojnym człowiekiem nie podzieli.I jak on sobie łatwo taką doskonałąwymówkę znalazł, byleby tego, o, mieć koło siebie!Wstał już Agaton, żeby się ułożyć przy Sokratesie, kiedy przez drzwi otwarte, którychktoś, wychodząc, nie zamknął, gromada pijaków wpadła.Wpadli, rozgościli się, zrobił sięhałas okropny, zaczęto pić bez żadnego porządku, pod przymusem i nad miarę.ZaczemEryksimachos, Fajdros i kilku innych do domu poszli, jak mówił Arystodemos; jego samegosen zmorzył.Spał bardzo długo, bo i długie były noce podówczas, a zbudził się dopiero nadranem, kiedy już koguty piały.Otworzył oczy i widział, że jedni śpią albo do domów poszli,tylko jeszcze Agaton, Arystofanes i Sokrates samotrzeć czuwają i piją kolejką z czarywielkiej.Rozmowę z nimi Sokrates prowadził.Wszystkiego, o co tam szło, Arystodemos jużnie pamiętał, bo od początku rozmowy nie słyszał i ciągle się kiwał drzemiąc.To jednak byłagłówna treść dialogu, że im Sokrates dowodził, jako iż jest rzeczą jednego i tego samegotwórcy umieć i tragedię napisać, i komedię ułożyć, i że kto jest artystą w tragedii, ten ikomediopisarzem być potrafi.Zgadzali się na to, ale gubili z wolna wątek myśli, bo kiwając się ciągle usypiałnapierw Arystofanes, a kiedy już dniało, zasnął i Agaton.Kiedy ich uśpił Sokrates, wtedywstał i wyszedł, a za nim, jak zwykle, Arystodemos.Poszedł Sokrates do Lykejonu, wykąpałsię, potem dzień cały tak spędził, jak to zazwyczaj był czynił, a wieczorem poszedł do domu51odpocząć.Koniec dialogu52Objaśnienia tłumaczaForma dialoguRozmaicie Platon swe dialogi nawiązuje.Najczęściej występują w nich osoby jednapo drugiej od samego początku, niby w dramacie.W niektórych dialogach jednak unika tej prostej formy, a wkłada cały dialog jakoopowiadanie w usta Sokratesa lub innej jakiejś jednostki.W Uczcie miała być zawarta apoteoza Sokratesa.Sokrates sam nie mógł więc spełniaćroli opowiadacza.Po drugie, to i owo pragnął Platon w tym dialogu dodać od siebie, skomponować.Wypadało więc te dodatki i zmiany położyć na czyjś rachunek.Wobec tego cały dialogopowiada niejaki Apollodoros, zapalony, dogmatyczny i prostoduszny, a łagodnie dowcipnywielbiciel Sokratesa, kilku znajomym inteligentnym Ateńczykom, ludziom świeckim, którychfilozofia nie interesuje specjalnie, tylko radzi by przecież coś usłyszeć o owym głośnymzebraniu, gdzie miały być rozmaite ciekawe i wybitne osobistości.Apollodoros opowiadał wprawdzie niedawno rzecz całą niejakiemu Glaukonowi idlatego potem referuje tak płynnie, jako iż to robi po raz drugi; sam jednak nie był na uczcie,tylko o niej słyszał od Arystodema, naiwnego sokratyka, podobnego typu, jak sam, zaczemniby to nic dziwnego, że tu i ówdzie wystąpią pewne momenty zmyślone, skoro rzecz całaprzechodziła przez tyle ust.Jednakże Apollodoros zapewnia, że Sokrates sam potwierdzał pózniej częściowosprawozdanie Arystodema; widocznie częściowo jest Uczta historyczną prawdą.PodobnieAlkibiades przy końcu dialogu kilkakrotnie zapewnia i zaklinać się chce, że nie kłamie,charakteryzując Sokratesa.Sokrates, mimo wyzwania, nie przeczy tej charakterystyce.Wszystko to na to, żeby czytelnik nie wątpił, że w tych miejscach czyta prawdę, a niefantastyczny utwór.Czas akcjiRozmowa wstępna Apollodora z przyjaciółmi toczy się około roku 400 przed Chr., awięc w ostatnich latach życia Sokratesa, a dotyczy zdarzeń, które, wedle pewnych ustępów wtekście, odbywać się musiały przed piętnastu, szesnastu laty, kiedy Alkibiades był jeszcze uszczytu wpływów a więc przed wyprawą Sycylijską z r.415.To także usprawiedliwiać maautora z pewnych dowolności w szczegółowym opisie rzeczy tak oddalonej w czasie, tymbardziej że i sam dialog mógł napisany być i ukazać się w odpisach dopiero po roku 385przed Chr., to znaczy w jakie piętnaście lat po śmierci Sokratesa.Tak przynajmniej świadczy anachroniczna wzmianka Arystofanesa, zawarta w Uczcie,o rozdzieleniu Arkadów z rozkazu Sparty.Odnosi się to do rozdziału Mantinei, dokonanegow f.385, na cztery części odpowiadające pierwotnym czterem osadom.Takie wkładaniedialogu w usta opowiadającej osoby nastręczało autorowi techniczne trudności, uciążliwe53niekiedy i dla czytelnika.Trzeba było ciągle powtarzać: powiedział , rzekł , powiada , mówi , odparł itd.Sam Platon się na tę trudność skarży w Teajtecie.Jednakże tu, wrozmowie wstępnej, nadaje ten sposób mówienia pewne swobodne zabarwienie ulicznejprozie Apollodora, który mówi zrazu od niechcenia, stylem przekupki ateńskiej.Z czasemgdzieś się ten Apollodoros rozpływa i słyszymy figury zupełnie żywe: każda mówi swoimindywidualnym stylem, każda się rusza po swojemu.UwerturaWstępna rozmowa dała charakterystyczne zestawienie dwóch rodzajów ludziwspółczesnych.Zwiatowy przyjaciel Apollodora i kilku rysami naznaczony Apollodor,sokratyk, niby przedsmak samej postaci Sokratesa.Już wchodzimy w jego tonację.Pewnamieszanina dobroduszności, komizmu i jakiejś z lekka wariackiej ascezy.W tym sposobie, w tym tonie widział Sokratesa przeciętny Ateńczyk.Od tego tonuzaczyna go tu podawać Platon.Następuje scena spotkania z Arystodemem na ulicy.gdzie się ten motyw różnicowaćzaczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Aha! pokazało się, jaki to satyr występuje na końcu; widać teraz, kto tu sylen.Mój Agatonie kochany! Uważaj, żeby nas nikt nie poróżnił; niech mu się sztuka nie uda!A Agaton powiada: Tak jest, Sokratesie, ty słusznie mówisz; widzę, że się nawetułożył pomiędzy mną a tobą, byle nas obu rozdzielić.O! nie uda mu się; idę do ciebie i tamsię położę. Tak, tak powiada Sokrates chodz tu, tu koło mnie się połóż. O, Zeusie woła Alkibiades co ja znowu muszę wycierpieć przez tegoczłowieka! Jemu się zdaje, że on mnie wszędzie musi pobić.Jeżeli tak, to pozwól, niech sięAgaton ułoży pomiędzy nami oboma.Nie może to być powiada Sokrates. Przecież tyś mnie chwalił, a teraz ja muszęchwalić swego sąsiada z prawej strony.Jeżeli się więc Agaton tu zaraz po tobie ułoży trudno przecież, żeby on znowu mnie uwielbiał, raczej ja powinienem powiedzieć coś na jegopochwałę więc daj mu pokój, dziwaku, i nie zazdrość młodemu człowiekowi tego mojegochwalenia! Ja go bardzo pragnę pochwalić. Joj, joj mówi Agaton. Alkibiadesie, puść mnie, ja tu nie zostanę, ja stąd idę;niech mnie Sokrates chwali! Otóż to powiada Alkibiades; to tak zawsze! Jeśli Sokrates jest, z nikimsię nigdy przystojnym człowiekiem nie podzieli.I jak on sobie łatwo taką doskonałąwymówkę znalazł, byleby tego, o, mieć koło siebie!Wstał już Agaton, żeby się ułożyć przy Sokratesie, kiedy przez drzwi otwarte, którychktoś, wychodząc, nie zamknął, gromada pijaków wpadła.Wpadli, rozgościli się, zrobił sięhałas okropny, zaczęto pić bez żadnego porządku, pod przymusem i nad miarę.ZaczemEryksimachos, Fajdros i kilku innych do domu poszli, jak mówił Arystodemos; jego samegosen zmorzył.Spał bardzo długo, bo i długie były noce podówczas, a zbudził się dopiero nadranem, kiedy już koguty piały.Otworzył oczy i widział, że jedni śpią albo do domów poszli,tylko jeszcze Agaton, Arystofanes i Sokrates samotrzeć czuwają i piją kolejką z czarywielkiej.Rozmowę z nimi Sokrates prowadził.Wszystkiego, o co tam szło, Arystodemos jużnie pamiętał, bo od początku rozmowy nie słyszał i ciągle się kiwał drzemiąc.To jednak byłagłówna treść dialogu, że im Sokrates dowodził, jako iż jest rzeczą jednego i tego samegotwórcy umieć i tragedię napisać, i komedię ułożyć, i że kto jest artystą w tragedii, ten ikomediopisarzem być potrafi.Zgadzali się na to, ale gubili z wolna wątek myśli, bo kiwając się ciągle usypiałnapierw Arystofanes, a kiedy już dniało, zasnął i Agaton.Kiedy ich uśpił Sokrates, wtedywstał i wyszedł, a za nim, jak zwykle, Arystodemos.Poszedł Sokrates do Lykejonu, wykąpałsię, potem dzień cały tak spędził, jak to zazwyczaj był czynił, a wieczorem poszedł do domu51odpocząć.Koniec dialogu52Objaśnienia tłumaczaForma dialoguRozmaicie Platon swe dialogi nawiązuje.Najczęściej występują w nich osoby jednapo drugiej od samego początku, niby w dramacie.W niektórych dialogach jednak unika tej prostej formy, a wkłada cały dialog jakoopowiadanie w usta Sokratesa lub innej jakiejś jednostki.W Uczcie miała być zawarta apoteoza Sokratesa.Sokrates sam nie mógł więc spełniaćroli opowiadacza.Po drugie, to i owo pragnął Platon w tym dialogu dodać od siebie, skomponować.Wypadało więc te dodatki i zmiany położyć na czyjś rachunek.Wobec tego cały dialogopowiada niejaki Apollodoros, zapalony, dogmatyczny i prostoduszny, a łagodnie dowcipnywielbiciel Sokratesa, kilku znajomym inteligentnym Ateńczykom, ludziom świeckim, którychfilozofia nie interesuje specjalnie, tylko radzi by przecież coś usłyszeć o owym głośnymzebraniu, gdzie miały być rozmaite ciekawe i wybitne osobistości.Apollodoros opowiadał wprawdzie niedawno rzecz całą niejakiemu Glaukonowi idlatego potem referuje tak płynnie, jako iż to robi po raz drugi; sam jednak nie był na uczcie,tylko o niej słyszał od Arystodema, naiwnego sokratyka, podobnego typu, jak sam, zaczemniby to nic dziwnego, że tu i ówdzie wystąpią pewne momenty zmyślone, skoro rzecz całaprzechodziła przez tyle ust.Jednakże Apollodoros zapewnia, że Sokrates sam potwierdzał pózniej częściowosprawozdanie Arystodema; widocznie częściowo jest Uczta historyczną prawdą.PodobnieAlkibiades przy końcu dialogu kilkakrotnie zapewnia i zaklinać się chce, że nie kłamie,charakteryzując Sokratesa.Sokrates, mimo wyzwania, nie przeczy tej charakterystyce.Wszystko to na to, żeby czytelnik nie wątpił, że w tych miejscach czyta prawdę, a niefantastyczny utwór.Czas akcjiRozmowa wstępna Apollodora z przyjaciółmi toczy się około roku 400 przed Chr., awięc w ostatnich latach życia Sokratesa, a dotyczy zdarzeń, które, wedle pewnych ustępów wtekście, odbywać się musiały przed piętnastu, szesnastu laty, kiedy Alkibiades był jeszcze uszczytu wpływów a więc przed wyprawą Sycylijską z r.415.To także usprawiedliwiać maautora z pewnych dowolności w szczegółowym opisie rzeczy tak oddalonej w czasie, tymbardziej że i sam dialog mógł napisany być i ukazać się w odpisach dopiero po roku 385przed Chr., to znaczy w jakie piętnaście lat po śmierci Sokratesa.Tak przynajmniej świadczy anachroniczna wzmianka Arystofanesa, zawarta w Uczcie,o rozdzieleniu Arkadów z rozkazu Sparty.Odnosi się to do rozdziału Mantinei, dokonanegow f.385, na cztery części odpowiadające pierwotnym czterem osadom.Takie wkładaniedialogu w usta opowiadającej osoby nastręczało autorowi techniczne trudności, uciążliwe53niekiedy i dla czytelnika.Trzeba było ciągle powtarzać: powiedział , rzekł , powiada , mówi , odparł itd.Sam Platon się na tę trudność skarży w Teajtecie.Jednakże tu, wrozmowie wstępnej, nadaje ten sposób mówienia pewne swobodne zabarwienie ulicznejprozie Apollodora, który mówi zrazu od niechcenia, stylem przekupki ateńskiej.Z czasemgdzieś się ten Apollodoros rozpływa i słyszymy figury zupełnie żywe: każda mówi swoimindywidualnym stylem, każda się rusza po swojemu.UwerturaWstępna rozmowa dała charakterystyczne zestawienie dwóch rodzajów ludziwspółczesnych.Zwiatowy przyjaciel Apollodora i kilku rysami naznaczony Apollodor,sokratyk, niby przedsmak samej postaci Sokratesa.Już wchodzimy w jego tonację.Pewnamieszanina dobroduszności, komizmu i jakiejś z lekka wariackiej ascezy.W tym sposobie, w tym tonie widział Sokratesa przeciętny Ateńczyk.Od tego tonuzaczyna go tu podawać Platon.Następuje scena spotkania z Arystodemem na ulicy.gdzie się ten motyw różnicowaćzaczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]