[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnym momencie, ładując resztę brukwi, która była wysypana w tym miejscu, nabraliśmy tylko połowę trag, lecz że już był czas powrotu do koszar i setkowi zaczynali ustawiać kolumny, unterkapo, który nasypywał nam tragi, zdecydował, że już za późno iść gdzie indziej, żeby dobrać do pełnych trag i kazał nam iść z tym, co na nich było.Na placu, przez który nosiliśmy, stał esesman, który z daleka zobaczył, że nie mamy trag pełnych, podbiegł i kijem uderzył mnie po rękach.Zatrzymaliśmy się.Porwał się na mnie, krzycząc, nie wiem, dlaczego: “Du polnischer Offizier!”, uderzając mnie po głowie i twarzy kijem, który trzymał w ręku.Widocznie jest to nerwowe, lecz w takich sytuacjach mam grymas (miałem ich parę), coś w rodzaju uśmiechu, co rozwścieczyło go ponowił więc uderzenia pałką po głowie i to jeszcze silniej.Trwało to, przypuszczam, krótko, jednak człowiekowi w podobnych momentach może wiele myśli przelecieć przez głowę.Przyszło mi na myśl: XY.jego i kijem nie dobijesz - powiedzenie tułające się od czasów któregoś powstania.i teraz naprawdę się uśmiechnąłem.Esesman spojrzał i wycedził: “Du lachender Teufel”.Nie wiem, co by było dalej, gdyby nie syrena w obozie, która zwróciła jego uwagę w innym kierunku: ktoś uciekł.Koledzy mówili mi później, że mam szczęście.Głowę i twarz miałem jednak przez dwa tygodnie obrzęknięte.Drugi raz zostałem pobity znacznie później, w garbarni.Koledzy w ustępie palili papierosy, których w czasie pracy nie wolno było palić.Wpadł, jak tygrys, kapo Walter.Ja nie paliłem, ale akurat wychodziłem.Przyskoczył do mnie: “Kto palił?!” Milczałem i miałem jakiś bezwiedny uśmiech na twarzy.- Was? Gefällt es dir nicht?! - nie wiem z czego wnosił, że miałoby mi się to nie podobać, czy podobać.Walter był pasjonatem, który jednym uderzeniem przewracał człowieka.Wtedy dostałem wiele razy po głowie i kilka razy leżałem na ziemi.Stawałem jednak - jak mówili mi 59 i 61 - na nowo przed nim z grymasem uśmiechu na twarzy.Walter porzucił mnie w końcu, bo akurat przyjechał komendant obozu, a Erika nie było.Tymczasem na ziemi - daleko, w Warszawie - awansowano mnie.Za montowanie TAP, za pracę nad zespoleniem w KZN, za przekreślenie ambicji własnych i, z chwilą upoważnienia gen.Sikorskiego, za dążenie do podporządkowania wszystkich oddziałów ZWZ, co było pierwszym powodem niezgody z 82, a kto wie, czy nie z tego powodu znalazłem się poza Warszawą.A jednak Janek W.podał wniosek i, jak twierdził “Bohdan”, 85 pilnował mojej sprawy i mówił mu, że bardziej mu zależy na moim awansie, niż na jego własnym.Płk.“Grot” awansował nas kilku z KZN.82 i 85 zostali podpułkownikami.W ten sposób ja, nareszcie pod własnym imieniem, zostałem porucznikiem (czyli faktycznie cofnąłem się do roku 1935).Gdyby mi się tam, w piekle, wszystkie te sprawy z ziemi nie wydawały zbyt małe, byłyby gorzkie.Jeśli chodzi o dobre posady w Oświęcimiu, to po flegerach (pielęgniarzach) nie dla ludzi, lecz świń (tzw.“Tierpflegerach”), muzykach, którzy poza graniem w orkiestrze mieli przeważnie stanowiska sztubowych, dobrą posadą była praca fryzjera.Przeważnie starano się połączyć te dwie funkcje - golenie i stanowisko sztubowego.Lecz nawet jeśli fryzjer nie był sztubowym, miał się zupełnie dobrze.Byli fryzjerzy, którzy golili tylko esesmanów, poza tym każdy blok miał kilku fryzjerów, których pracą było jedynie ogolić co tydzień cały blok.Strzyżenie włosów i golenie było obowiązkowe dla więźniów, lecz pracę tę wykonywali fryzjerzy.Za nieogolenie więźnia lub nieco zbyt długie włosy na głowie odpowiedzialny był blokowy i sztubowy.Od blokowego, kapów i sztubowych, którzy mieszkali na danym bloku, fryzjerzy mieli ilość pożywienia więcej niż dostateczną.W grudniu (1941 r.) pewnego wieczoru staliśmy z płk.1 i dr [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl