[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I gotowe!Jej więzy opadły na ziemię.Vereesa natychmiast wycią­gnęła knebel, którym krasnolud się nie zajął.Długa wiązanka przekleństw dochodząca z lewej strony świadczyła o tym, że Falstad również został uwolniony.- Zawrzyj jadaczkę albo wcisnę ci ten knebel na stałe! - warknął Gimmel.- Trzeba by wielu krasnoludów ze wzgórz, żeby pokonać jednego z Aerie!Odgłosy niezgody świadczyły, że ich wybawcy mogą szyb­ko stać się oprawcami, jeśli jeździec gryfów się nie uciszy.Unosząc się z trudem na nogi, i w ostatniej chwili uświadamiając sobie, że tunel był dla niej odrobinę za niski, zanie­pokojona łowczyni rzuciła - Falstad! Bądź grzeczny dla na­szych towarzyszy! W końcu uchronili nas przed strasznym losem!- Racja - odrzekł Rom.- Te przeklęte trolle jedzą każde mięso, żywe czy martwe!- Wspominali jakiś towarzyszy - przypomniała sobie na­gle.- Może lepiej opuśćmy to miejsce, zanim nadejdą.Rom uniósł dłoń.Jego pomarszczona twarz przypominała Vereesie mordę starego, twardego psa.- Nie musisz się tym martwić.Tak właśnie znaleźliśmy tę trójkę.- Zastanawiał się przez chwilę.- Ale i tak możesz mieć rację.To nie jedyna banda trolli w tych okolicach.Orki używają ich jako psów myśliwskich.Poza orkami, wszystko, co przechodzi przez te zniszczone tereny, jest zwierzyną łow­ną, a trolle czasami nawet chwytają jednego ze swoich so­juszników z góry, kiedy myślą, że ujdzie im to na sucho.Wizje losu, jaki ich oczekiwał, wypełniły umysł Vereesy.- To obrzydliwe! Dziękuję wam z całego serca za przyby­cie na czas!- Gdybym wiedział, że to ciebie będziemy ratować, jesz­cze bardziej popędzałbym tę żałosną gromadę!Gimmel dołączył do dowódcy.Jego spojrzenie niepokoją­co często zbaczało na Vereesę.- Joj nie żyje.Wciąż wystaje do połowy z dziury.Z Narnem jest kiepsko, trzeba go będzie połatać.Reszta rannych może swobodnie podróżować!- Ruszajmy więc! To dotyczy również ciebie, motylku! - To ostatnie odnosiło się do Falstada, który aż najeżył się, sły­sząc coś, co musiało być wielką obrazą dla krasnoludów z Aerie.Vereesie udało się go uspokoić, kładąc mu dłoń na ramie­niu, jednak kiedy wyruszyli, jej przyjaciel wciąż patrzył groź­nie.Elfka zauważyła, że krasnoludy ze wzgórz obrały ze wszystkiego, co mogło być użyteczne nie tylko trolle, ale też swojego martwego towarzysza.Nie próbowały zabrać ze sobą trupa.Kiedy Rom zobaczył jej spojrzenie, wzruszył ramiona­mi z łagodnym zawstydzeniem.- W czasie wojny trzeba zapomnieć o niektórych zasadach, elfia panienko.Joj zrozumiałby to.Upewnimy się, że jego rzeczy zostaną podzielone między krewnych, którzy dostaną też więcej łupów, choć niestety nie ma ich zbyt dużo.- Nie miałam pojęcia, że ktoś z was pozostał jeszcze w Khaz Modan.Powiadano, że wszystkie krasnoludy odeszły, kiedy zrozumiały, że nie są w stanie przeciwstawić się Hordzie.Psia twarz Roma spochmurniała.- Ano, ci, którzy mogli, odeszli, ale nie wszyscy mogli! Horda przybyła jak przysłowiowa zaraza, odcinając wielu z nas drogę ucieczki.Musieliśmy zejść głębiej w podziemia niż kiedykolwiek! Wielu wtedy zginęło i wielu zginęło od tego czasu.Spojrzała na jego obszarpaną bandę.- Ilu was jest?- Mój klan? Siedmiu i czterdziestu, choć kiedyś były nas setki! Spotkaliśmy się z trzema innymi klanami, dwoma więk­szymi od nas.Niech będzie nas trochę ponad trzystu, a to i tak niewielki ułamek tego, czym kiedyś byliśmy na tych terenach!- Trzystu i więcej to i tak spora liczba! - zagrzmiał Falstad.- Z taką liczbą poszedłbym odzyskać Grim Batol!- Może gdybyśmy fruwali w powietrzu jak pijane muchy, moglibyśmy tak zamieszać im w głowie, żeby nam się uda­ło, ale na ziemi lub pod nią jesteśmy na straconej pozycji! Wystarczy jeden smok, żeby spalić las i upiec ziemię pod nim!Wydawało się, że zaraz wybuchną dawne konflikty mię­dzy Aerie i krasnoludami ze wzgórz.Vereesa szybko spróbo­wała zasypać przepaść między nimi.- Wystarczy! To orki i ich sprzymierzeńcy są naszymi wro­gami, mam rację? Jeśli będziecie walczyć ze sobą, czyż nie przyniesie to im korzyści?Falstad w odpowiedzi wymruczał przeprosiny, podobnie Rom.Vereesie to jednak nie wystarczyło.- Za mało.Obróćcie się i popatrzcie na siebie, po czym przysięgnijcie, że będziecie walczyć tylko dla dobra nas wszystkich! Przysięgnijcie, że zawsze będziecie pamiętać, że to orki zamordowały waszych braci, i to orki zabiły to, co kochaliście.Nie znała przeszłości żadnego z krasnoludów, lecz po­wszechnie wiedziano, że każdy, kto walczył w tej wojnie, stra­cił kogoś lub coś ważnego.Rom bez wątpienia stracił wielu bliskich, a Falstad, który należał do odważnej lecz lekkomyśl­nej grupy powietrznych wojowników, z pewnością również przeżył wiele.Na plus jeźdźcy gryfów należało zapisać, że to on wycią­gnął pierwszy rękę.- Ano, zgadza się.Podaj rękę.- Skoro ty to robisz, to ja też.Krasnoludy zaczęły szeptać między sobą, kiedy obaj ści­snęli ręce.Prawdopodobnie taki kompromis nie byłby możli­wy w innej, mniej niebezpiecznej sytuacji.Ruszyli.Tym razem to Rom zadawał pytania.- Teraz, kiedy niebezpieczeństwo ze strony trolli minęło, elfia panienko, może powiesz nam, co sprowadza cię i tamte­go do naszej zranionej krainy? Czy jest tak, jak mamy na­dzieję i wojna zwróciła się przeciwko orkom, a Khaz Modan wkrótce będzie wolne?- Wojna zwróciła się przeciwko Hordzie, to prawda.- To wywołało westchnienia i okrzyki radości wśród krasnoludów.- Większość Hordy została zniszczona kilka miesięcy temu, a Młot Zagłady zniknął.Rom zatrzymał się.- To dlaczego orki wciąż władają Grim Batol?- Musisz się o to pytać? - wtrącił się Falstad.- Po pierw­sze, orki wciąż utrzymały się na pomocy, wokół Dun Algaz.Mówi się, że zaczynają się okopywać, a na pewno nie poddadzą się bez walki.- A drugi powód, kuzynie?- Nie zauważyłeś, że mają smoki? - zapytał Falstad z nie­winną miną.Gimmel prychnął.Rom spojrzał wściekle na swego zastęp­cę, po czym z rezygnacją pokiwał głową.- Ano, smoki.Jedyny wróg z którym nie możemy wal­czyć, gdyż jesteśmy przywiązani do ziemi.Raz złapaliśmy jednego młodego na ziemi i szybko się z nim załatwiliśmy.niestety, tracąc przy okazji dwóch wojowników.ale zwy­kle one zostają tam na górze, a my musimy się kryć tu na dole.- Walczyliście przecież z trollami - sprzeciwiła się Vereesa.- A z pewnością również z orkami.- Od czasu do czasu z jakimś patrolem, zgadza się.I zabi­jaliśmy trolle.ale to nic nie znaczy, jeśli nasz dom wciąż pozostaje pod władzą orków.- Spojrzał jej w oczy.- Pytam jeszcze raz.Powiedzcie mi, kim jesteście i co tutaj robicie! Jeśli Khaz Modan należy wciąż do orków, musicie być samo­bójcami, żeby przybywać do Grim Batol!- Nazywam się Vereesa Córka Wiatru, jestem łowczynią, a to jest Falstad z Aerie.Przybyliśmy tutaj, ponieważ szukam człowieka, czarodzieja, wysokiego, młodego.Ma włosy o bar­wie ognia, a kiedy ostatni raz go widziałam, zmierzał w tę stronę.- Zdecydowała się na razie nie wspominać o obecno­ści czarnego smoka i była wdzięczna Falstadowi, że nie do­dał tej informacji.- Czarodzieje może i są szaleńcami, szczególnie ludzie, ale co on robił w okolicach Grim Batol? - Rom patrzył na nich z coraz większą podejrzliwością.Historia Vereesy naj­wyraźniej wydawała się zbyt naciągana, jak na jego gust.- Nie wiem - przyznała - ale sądzę, że ma to coś wspólne­go ze smokami.Usłyszawszy to, krasnolud zaśmiał się głośno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl