[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Śmiał się.Ruth zobaczyła tę rzecz, którą Dirk trzymał w ręku, i zamarła z przerażenia.Z jego nadgarstka rozwijał się wąż, wolno sięgając ku Storm z na wpół zwiniętymi mięśniami grzbietowymi i czarnym języczkiem wibrującym pomiędzy różowymi wargami.Ruth krzyknęła w panice i Dirk poderwał się na nogi, chowając rękę za siebie.Z rogu pomieszczenia Storm rzuciła się ku matce i schowała głowę w jej spódnicy, płacząc żałośnie.Ruth wzięła ją na ręce, przyciskając mocno do piersi, ale ani na chwilę nie oderwała wzroku od twarzy Dirka.- To tylko rooi-slang.- Roześmiał się nerwowo Dirk.- Nie są groźne.Tylko sobie żartowałem.- Rzucił węża na kamienną podłogę i rozgniótł mu głowę obcasem buta do jazdy konnej.Kopniakiem odrzucił go na ścianę, niecierpliwym gestem odsunął czarne loki z czoła i zrobił krok w stronę wyjścia.Ruth zastąpiła mu szybko drogę.- Nannie, weź panienkę Storm do domu.- Ruth podała delikatnie dziecko służącej i zamknęła za nimi drzwi na zasuwę.W pomieszczeniu zrobiło się ciemniej.Przez wysokie okna wpadały tylko dwa snopy słonecznego światła wypełnione wirującymi pyłkami kurzu.Panującą ciszę zakłócał jedynie szybki oddech Ruth.- To był tylko taki żart - powtórzył Dirk i uśmiechnął się do niej zadziornie.- Przypuszczam, że teraz pobiegniesz do ojca i mu wszystko powiesz, co?Ściany pomieszczenia były usiane drewnianymi kołkami, z których zwisały uprzęże i siodła.Przy drzwiach wisiały baty do zaganiania bydła długości ośmiu stóp z niewyprawionej, poskręcanej skóry, zwężającej się od trzonka ku końcowi.Ruth zdjęła jeden z nich z kołka i przerzuciła koniec tak, że spoczął na podłodze pomiędzy nią a Dirkiem.- Nie, Dirk.Nie powiem twojemu ojcu.To jest tylko pomiędzy tobą a mną.- Co zamierzasz zrobić?- Rozwiążę ten problem raz na zawsze.- Jak? - Nadal uśmiechając się bezczelnie Dirk położył rękę na biodrze.Pod zawiniętymi rękawami napięły się mięśnie, gładkie i lśniące, jakby zostały nasmarowane olejkiem.- A tak.- Ruth złapała koniec spódnicy, zrobiła krok do przodu, zamachnęła się biczem i kiedy jego koniec owinął się wokół kostek chłopca, poderwała go szybko do góry.Zaskoczony Dirk upadł do tyłu uderzając głową o ścianę.Leżał przez chwilę nieprzytomny.Aby zapewnić sobie więcej miejsca, Ruth przeszła na środek pomieszczenia.Czuła w sobie lodowatą wściekłość, która dodawała siły jej wzmocnionym przez jazdę konną ramionom i odsuwała w cień jakiekolwiek współczucie.Była niczym lwica walcząca o życie swoje i swojego dziecka.Jako wspaniała amazonka Ruth nauczyła się doskonale posługiwać pejczem i pierwszym uderzeniem rozdarła Dirkowi koszulę od ramion do pasa.Następny cios trafił Dirka prosto w kręgosłup paraliżując go, gdy usiłował podnieść się z ziemi.Trzeci cios owinął mu się wokół kolan i poderwał go za nogi.Czołgając się na brzuchu Dirk sięgnął po stojące przy ścianie widły, ale spleciony rzemień eksplodował mu w tej samej chwili wokół nadgarstka.Dirk wrzasnął i przewrócił się na bok, przyciskając zranioną rękę do piersi.Ruth uderzyła go ponownie i Dirk zaczął pełznąć w jej stronę niczym ranny leopard z tylnymi nogami strzaskanymi przez kulę.Ruth cofała się przed nim krok po kroku, a długi bat świszczał w powietrzu trafiając raz po raz powalone na ziemię ciało chłopca.Ruth biła go bezlitośnie, aż koszula zwisła w strzępach odsłaniając białe ciało pokryte czerwonymi pręgami.Biła go, aż okrzyki bólu zamieniły się w jęki, wreszcie w żałosny płacz.Biła go, aż w końcu leżał na ziemi trzęsąc się z bólu i jęcząc, a jego krew błyszczała ciemnymi plamami na kamiennej podłodze.Wtedy Ruth zwinęła bicz i otworzyła drzwi.Na dziedzińcu przed stajniami zebrali się chłopcy stajenni i służący, stojąc nieruchomo w milczeniu.Ruth wybrała czterech z nich.- Zanieście Nkosana do jego pokoju.Następnie przywołała jednego z chłopców stajennych.- Pojedziesz do Nkosi.Powiedz mu, żeby natychmiast przyjechał do domu.Sean przybył szybko na jej wezwanie i wzburzony niemal wyrwał drzwi do pokoju Dirka.Zatrzymał się na progu i z przerażeniem patrzył na plecy syna.Rozebrany do pasa Dirk leżał na łóżku twarzą w dół, a Ruth dotykała delikatnie jego pleców gąbką.Na stole stała miska, z której unosiła się para i napełniała pokój zapachem środków antyseptycznych.- Mój Boże! Co mu się stało?- Zbiłam go biczem - odpowiedziała spokojnie Ruth i Sean spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc.Po chwili przeniósł wzrok na Dirka.- Ty to zrobiłaś?- Tak.Usta Seana zacisnęły się z gniewu.- Jezu! Pocięłaś go na kawałki! Przecież mało co, a byś go zabiła.- Spojrzał na nią.- Dlaczego to zrobiłaś?- To było konieczne.- Absolutna pewność siebie i brak skruchy spowodowały, że Sean nie wiedział, co powiedzieć.Nagle poczuł, że nie jest już taki pewny swojej złości.- Co on zrobił?- Nie mogę ci tego powiedzieć.To coś, co powinno pozostać tylko między nami.Możesz o to zapytać Dirka.Sean podszedł szybko do łóżka i przyklęknął przy Dirku.- Dirk.Dirkie, synku, co się stało? Powiedz mi, co zrobiłeś? - Dirk podniósł twarz z poduszki i spojrzał na ojca.- Pomyliłem się.Nieważne.- Skrył twarz w poduszce i jego głos był stłumiony, tak iż Sean miał wymówkę, żeby nie uwierzyć w to, co usłyszał.- Co powiedziałeś? - zapytał bardziej kategorycznie.Minęła krótka chwila, zanim Dirk odpowiedział zupełnie wyraźnie.- Powiedziałem.że to mój błąd.- Tak właśnie myślałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl