Pokrewne
- Strona Główna
- Smith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Smith Lisa Jane Wizje w mroku Opętany
- Smith Scott Prosty Plan
- Smith Scott Prosty Plan (2)
- Wilbur Smith Gdy Poluje Lew
- Smith Wilbur Odglos Gromu
- php manual pl (2)
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(1)
- Makuszynski Kornel Panna z mokra glowa (SCAN dal 9
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- euro2008.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do południa uporali się z wykonaniem czterech kratownic, którymi zamierzali uzupełnić wyrwę w moście.Bruce sprawdził ich wytrzymałość, podkładając podpórki pod końce jednej z nich i każąc wszystkim pracującym wejść i stanąć pośrodku.Ugięła się o jeden cal.- Co pan o tym myśli, szefie?- zapytał Ruffy bez przekonania.- Cztery takie kratownice powinny wystarczyć.Umocujemy nad nimi dodatkowe belki- odparł Bruce.- Czy ja wiem.Cysterna waży strasznie dużo.- Tak, nie jest to waga musza- zgodził się Bruce.- Ale będziemy musieli zaryzykować.Najpierw przejedzie Ford, potem ciężarówki, a cysterna na końcu.Ruffy kiwnął głową i wytarł twarz ręką.Mięśnie pod jego pachami zagrały sprężyście, gdy wykonał ruch ramieniem.- Uff, mam ochotę na piwo.Pragnienie daje mi się porządnie we znaki.- Przyniosłeś coś ze sobą?- zapytał Bruce, zgarniając pot z czoła, tak że strużki spłynęły mu po twarzy.- Są dwie rzeczy, bez których nigdzie się nie ruszam: spodnie i zapasik bursztynowych bąbelków- odparł Ruffy, przynosząc z kąta małą paczkę, w której coś cicho zadźwięczało.- Słyszy pan, szefie?- Słyszę.Ten dźwięk jest jak muzyka dla moich uszu- uśmiechając się powiedział Bruce.- Uwaga, wszyscy!- podniósł głos.- Dziesięć minut przerwy.Ruffy otworzył butelki i rozdał je- po jednej na trzech żandarmów.- Te Araby nie potrafią docenić dobrego piwa- wyjaśnił Bruce'owi.- Byłoby marnotrawstwem dawać im więcej.Napój był letni i mocno gazowany.Tylko trochę ukoił pragnienie Bruce'a, który szybko opróżnił butelkę i wyrzucił ją za osłonę.- W porządku- rzekł wstając.- Ustawmy te kratownice.- To było najkrótsze dziesięć minut, jakie przeżyłem w swoim życiu- skomentował Ruffy.- Twój zegarek się spóźnia- odparł Bruce.Przenosząc kratownice wewnątrz osłony, przesunęli ją na most.Nie było już słychać śmiechu tylko ciężkie oddechy i przekleństwa.- Zawiążcie liny- polecił Bruce.Osobiście sprawdził węzły, spojrzał na Ruffy'ego i kiwnął głową.- To wystarczy.- Dalej, leniwe dranie- popędził Ruffy.- Podnieście ją! Pierwsza kratownica uniosła się prostopadle do mostu i zakołysała się jak siup na ludowych festynach, z którego zwisają wstążki.Do jej końca przywiązane były liny.- Dwóch ludzi do każdej liny- rozkazał Bruce.- Opuszczajcie powoli.- Rozejrzał się dokoła, aby sprawdzić, czy są gotowi.- Jeśli spadnie do wody, to polecicie tam za nią- ostrzegł Ruffy.- Opuszczajcie!- krzyknął Bruce.Kratownica zawisła nad wyrwą w moście, opadając w kierunku osmalonych resztek po drugiej stronie rzeki.Z początku przesuwała się powoli, a później coraz szybciej, ulegając sile ciążenia.- Do cholery, trzymajcie ją! Nie puszczajcie!- ryczał Ruffy, naprężając mięśnie ramion.Żandarmi zaparli się nogami w ziemię, ale ciężar opadającej kratownicy ciągnął ich do przodu.Wreszcie konstrukcja z hukiem uderzyła o przeciwległy brzeg, wznosząc tumany kurzu i wywołując silne drgania.- Człowieku, już myślałem, że straciliśmy ją na zawsze- mruknął Ruffy.Po chwili z furią natarł na swoich ludzi.- Uważajcie, dranie, lepiej na następną, jeśli nie macie ochoty na kąpiel w rzece!Powtórzyli procedurę z drugą kratownicą i znów nie udało im się jej przytrzymać, tyle że tym razem mieli mniej szczęścia.Kratownica uderzyła końcem w przeciwległy brzeg, odbiła się i ześliznęła bokiem.- Spada! Ciągnąć, dranie, ciągnąć!- krzyczał Ruffy.Kratownica przechyliła się i runęła bokiem w dół, uderzyła w wodę, wznosząc fontannę, znikła pod powierzchnią rzeki i wyskoczyła jak korek, spływając w dół rzeki, aż przytrzymujące ją liny napięły się.Bruce i Ruffy wściekali się i klęli, kiedy z wysiłkiem przyciągnięto ją do mostu i umieszczono na górze.Zanim im się to wreszcie udało, niezgrabna konstrukcja ześlizgiwała się w krytycznej chwili i wpadała do rzeki ze sześć razy.Zasób przekleństw Ruffy'ego był bardzo ubogi, co powodowało u niego frustrację, kiedy musiał się powtarzać.Bruce znacznie przewyższał Murzyna pod tym względem; pamiętał wiele przekleństw, a i sam ukuł ich parę.Kiedy w końcu umieścili ociekającą kratownicę na moście i odpoczywali, Ruffy zwrócił się do Bruce'a z nie ukrywanym podziwem:- Klnie pan naprawdę nieźle- powiedział.- Nigdy przedtem nie słyszałem, jak pan to robi, ale jest pan dobry, nie ma wątpliwości! Co to było z tą krową? Sam pan to wymyślił?- zapytał, kiedy Bruce powtórzył przekleństwo.- Pod wpływem chwilowego impulsu- roześmiał się Bruce.- To chyba najmocniejsze słowa, jakie słyszałem.- Ruffy nie mógł ukryć zazdrości.- Człowieku, powinien pan napisać książkę.- Skończmy najpierw ten most- odparł Bruce.- A potem zastanowię się nad tym.Tym razem wydawało się, że kratownica w niemal służalczy sposób próbuje ich zadowolić.Gładko opadła na drugą stronę i leżała posłusznie obok pierwszej.- Wyklnie pan coś porządnie i zaraz dzieją się cuda- stwierdził Ruffy z mądrą miną.- Myślę, że to przekleństwo o krowie było decydujące, szefie.Ustawiwszy dwie kratownice, przenieśli na nie osłonę i przyciągnęli dwie pozostałe.Położyli je obok pierwszych i zabezpieczyli linami oraz gwoździami.Wszystko to zrobili przed zapadnięciem zmroku.Kiedy powrócili w chwiejącej się osłonie do obozu, wszyscy byli skrajnie wyczerpani.Ręce mieli pokrwawione i pełne drzazg, ale mimo to byli z siebie bardzo zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Do południa uporali się z wykonaniem czterech kratownic, którymi zamierzali uzupełnić wyrwę w moście.Bruce sprawdził ich wytrzymałość, podkładając podpórki pod końce jednej z nich i każąc wszystkim pracującym wejść i stanąć pośrodku.Ugięła się o jeden cal.- Co pan o tym myśli, szefie?- zapytał Ruffy bez przekonania.- Cztery takie kratownice powinny wystarczyć.Umocujemy nad nimi dodatkowe belki- odparł Bruce.- Czy ja wiem.Cysterna waży strasznie dużo.- Tak, nie jest to waga musza- zgodził się Bruce.- Ale będziemy musieli zaryzykować.Najpierw przejedzie Ford, potem ciężarówki, a cysterna na końcu.Ruffy kiwnął głową i wytarł twarz ręką.Mięśnie pod jego pachami zagrały sprężyście, gdy wykonał ruch ramieniem.- Uff, mam ochotę na piwo.Pragnienie daje mi się porządnie we znaki.- Przyniosłeś coś ze sobą?- zapytał Bruce, zgarniając pot z czoła, tak że strużki spłynęły mu po twarzy.- Są dwie rzeczy, bez których nigdzie się nie ruszam: spodnie i zapasik bursztynowych bąbelków- odparł Ruffy, przynosząc z kąta małą paczkę, w której coś cicho zadźwięczało.- Słyszy pan, szefie?- Słyszę.Ten dźwięk jest jak muzyka dla moich uszu- uśmiechając się powiedział Bruce.- Uwaga, wszyscy!- podniósł głos.- Dziesięć minut przerwy.Ruffy otworzył butelki i rozdał je- po jednej na trzech żandarmów.- Te Araby nie potrafią docenić dobrego piwa- wyjaśnił Bruce'owi.- Byłoby marnotrawstwem dawać im więcej.Napój był letni i mocno gazowany.Tylko trochę ukoił pragnienie Bruce'a, który szybko opróżnił butelkę i wyrzucił ją za osłonę.- W porządku- rzekł wstając.- Ustawmy te kratownice.- To było najkrótsze dziesięć minut, jakie przeżyłem w swoim życiu- skomentował Ruffy.- Twój zegarek się spóźnia- odparł Bruce.Przenosząc kratownice wewnątrz osłony, przesunęli ją na most.Nie było już słychać śmiechu tylko ciężkie oddechy i przekleństwa.- Zawiążcie liny- polecił Bruce.Osobiście sprawdził węzły, spojrzał na Ruffy'ego i kiwnął głową.- To wystarczy.- Dalej, leniwe dranie- popędził Ruffy.- Podnieście ją! Pierwsza kratownica uniosła się prostopadle do mostu i zakołysała się jak siup na ludowych festynach, z którego zwisają wstążki.Do jej końca przywiązane były liny.- Dwóch ludzi do każdej liny- rozkazał Bruce.- Opuszczajcie powoli.- Rozejrzał się dokoła, aby sprawdzić, czy są gotowi.- Jeśli spadnie do wody, to polecicie tam za nią- ostrzegł Ruffy.- Opuszczajcie!- krzyknął Bruce.Kratownica zawisła nad wyrwą w moście, opadając w kierunku osmalonych resztek po drugiej stronie rzeki.Z początku przesuwała się powoli, a później coraz szybciej, ulegając sile ciążenia.- Do cholery, trzymajcie ją! Nie puszczajcie!- ryczał Ruffy, naprężając mięśnie ramion.Żandarmi zaparli się nogami w ziemię, ale ciężar opadającej kratownicy ciągnął ich do przodu.Wreszcie konstrukcja z hukiem uderzyła o przeciwległy brzeg, wznosząc tumany kurzu i wywołując silne drgania.- Człowieku, już myślałem, że straciliśmy ją na zawsze- mruknął Ruffy.Po chwili z furią natarł na swoich ludzi.- Uważajcie, dranie, lepiej na następną, jeśli nie macie ochoty na kąpiel w rzece!Powtórzyli procedurę z drugą kratownicą i znów nie udało im się jej przytrzymać, tyle że tym razem mieli mniej szczęścia.Kratownica uderzyła końcem w przeciwległy brzeg, odbiła się i ześliznęła bokiem.- Spada! Ciągnąć, dranie, ciągnąć!- krzyczał Ruffy.Kratownica przechyliła się i runęła bokiem w dół, uderzyła w wodę, wznosząc fontannę, znikła pod powierzchnią rzeki i wyskoczyła jak korek, spływając w dół rzeki, aż przytrzymujące ją liny napięły się.Bruce i Ruffy wściekali się i klęli, kiedy z wysiłkiem przyciągnięto ją do mostu i umieszczono na górze.Zanim im się to wreszcie udało, niezgrabna konstrukcja ześlizgiwała się w krytycznej chwili i wpadała do rzeki ze sześć razy.Zasób przekleństw Ruffy'ego był bardzo ubogi, co powodowało u niego frustrację, kiedy musiał się powtarzać.Bruce znacznie przewyższał Murzyna pod tym względem; pamiętał wiele przekleństw, a i sam ukuł ich parę.Kiedy w końcu umieścili ociekającą kratownicę na moście i odpoczywali, Ruffy zwrócił się do Bruce'a z nie ukrywanym podziwem:- Klnie pan naprawdę nieźle- powiedział.- Nigdy przedtem nie słyszałem, jak pan to robi, ale jest pan dobry, nie ma wątpliwości! Co to było z tą krową? Sam pan to wymyślił?- zapytał, kiedy Bruce powtórzył przekleństwo.- Pod wpływem chwilowego impulsu- roześmiał się Bruce.- To chyba najmocniejsze słowa, jakie słyszałem.- Ruffy nie mógł ukryć zazdrości.- Człowieku, powinien pan napisać książkę.- Skończmy najpierw ten most- odparł Bruce.- A potem zastanowię się nad tym.Tym razem wydawało się, że kratownica w niemal służalczy sposób próbuje ich zadowolić.Gładko opadła na drugą stronę i leżała posłusznie obok pierwszej.- Wyklnie pan coś porządnie i zaraz dzieją się cuda- stwierdził Ruffy z mądrą miną.- Myślę, że to przekleństwo o krowie było decydujące, szefie.Ustawiwszy dwie kratownice, przenieśli na nie osłonę i przyciągnęli dwie pozostałe.Położyli je obok pierwszych i zabezpieczyli linami oraz gwoździami.Wszystko to zrobili przed zapadnięciem zmroku.Kiedy powrócili w chwiejącej się osłonie do obozu, wszyscy byli skrajnie wyczerpani.Ręce mieli pokrwawione i pełne drzazg, ale mimo to byli z siebie bardzo zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]