Pokrewne
- Strona Główna
- Łoziński Walery Zaklęty dwór
- Orwell George Corka proboszcza (3)
- Smith Scott Prosty Plan (2)
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan
- Stephen King Pokochala Toma Gordona (2)
- Złote Wskazówki Jak zarabiać złoto w World of Warcraft Wrath of the Lich King
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci
- Masterton Graham Zakleci
- Ossendowski A. F. Przez kraj... (2)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Renegaci z Pern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszęprzyznać, że miał ku temu podstawy, bo mimo młodego wiekubył niezwykle inteligentnym i przez to niezwykle trudnymprzeciwnikiem.Najważniejszą jednak przyczyną pisaniadziennika był fakt, że Forster chciał przystąpić do pewnegosekretnego bractwa.Część zdobytego skarbu masonów orazjego osobiste… hm… „dokonania” miały być jego przepustką.– Powiedziałeś „część skarbu”? – zdziwił się Zaif.Jezierski roześmiał się.– Nic ci nie umknie, Jakubie.Tak, powiedziałem, że bractwu,do którego chciał wstąpić, zamierzał dać tylko część skarbu.Resztę przeznaczał na użytek swój i rodziny.Jego ojczymbardzo chciał zdobyć ten skarb masonów, ale że sam równieżnależy do owego bractwa, zadowoliłby się tylko jego częścią.– A cóż to za dziwne bractwo, które z odebrania ludzkiegożycia uczyniło zasługę?! – ojca Andrzeja w ogóle nie interesowałpodział łupu, tylko śmierć tylu niewinnych osób.– Bractwo Czarnego Słońca.Przynajmniej on tak je nazywałw swoim dzienniku.– Nigdy nie słyszałem o takim bractwie! – zdziwił sięzakonnik.– A wy?Wszyscy zgodnie pokręcili głowami, łącznie z Jezierskim.– Teraz nowe bractwa i stowarzyszenia wyrastają jak grzybypo deszczu – stwierdził agent.– Specjalny wydział policji ma jena oku, bo wiele z nich założyli zwykli anarchiści, którzy chcąpodstępem i przemocą zburzyć panujący ład.Dlategoprzygotowują zamachy na głowy państw lub innych znanychludzi.– I co ochrana wie o tym bractwie? – zapytał gubernator.– Nie wiem, jeszcze nie dostałem od nich odpowiedzi.– W takim razie zostawmy na razie ten wątek i zajmijmy siętym, co nas bezpośrednio dotyczy.– Oczywiście – Jezierski w tym akurat punkcie był zgodnyz szefem, zatem chętnie powrócił do przerwanej opowieści.– Forster robił zapiski w dzienniku przynajmniej raz dziennie,czasem częściej.Z nich dowiedziałem się wszystkiego, o czymwcześniej nie miałem – bo i nie mogłem mieć – pojęcia.Potwierdziły się też niektóre moje lub Jakuba podejrzenia.– Mówże, radco, mów – zakonnik nie mógł usiedzieć namiejscu.– No to usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na dłuższąopowieść pełną przemocy, pychy, arogancji i zła.Tenniepozorny młody człowiek był mieszanką wszystkichwymienionych cech.Jedyną zaletą, jaką w nim znalazłem, byłajego inteligencja.On oczywiście widział to zupełnie inaczej,miał się niemal za Boga…– Biedny człowiek, będę modlił się za jego duszę.Gdy ojciec Andrzej wygłosił to niespodziewane oświadczenie,pozostali spojrzeli na niego zaskoczeni.– Rozumiem, że osoba duchowna ma w sobie więcejmiłosierdzia niż inni, ale czy ojciec trochę nie przesadza? To byłjednak bezlitosny zabójca!– Właśnie dlatego potrzebuje więcej modlitw niż zwykłyczłowiek…– Mniejsza z tym – przerwał im z lekka zniecierpliwionygubernator.– Mów dalej, Waliesza.I powiedz mi wreszcie,czemu on zabijał, choć nie musiał?Walery westchnął, twarz mu spoważniała.– Podstawowy powód był bardzo prozaiczny.Przedewszystkim chronił siebie, bo nie chciał zostać złapany.Byłpróżny, to prawda, ale nie na tyle, by ryzykować.Możez czasem stałby się mniej ostrożny, ale jeszcze nie teraz.Pozatym nie był głupi.Postanowił nie zaniedbywać niczegoi narażać się na zdemaskowanie tylko w ostateczności.Jego tokrozumowania był następujący: kiedy można mieć pewność, żeświadek nie rozpozna przestępcy? Tylko wtedy, gdy jestmartwy.Wolał zatem zabijać wszystkich, z którymi się zetknąłpodczas swego węszenia, by nikt nie mógł naprowadzić na jegoślad, choć przecież nie wszyscy znali go osobiście.– Na pewno nie nasi bracia, ojciec Mateusz i Bonawentura! –zawołał zakonnik.– I chyba nie Żebrowski – dorzucił Zaif.Jezierski uśmiechnął się do Jakuba.– Do Żebrowskiego przejdę później, bo faktycznie to nieForster go zabił.– Jak to?! – rozległy się okrzyki.– O tym za chwilę.Wróćmy do Forstera.Wojtek też go nieznał.Widział go za to Nowak, znał Garszyński i wdowaRadziejowska.– Czyli zabijał wszystkich, od których chciał wyciągnąć jakieśinformacje oraz tych, którzy wiedzieli, że robi coś niezgodnegoz prawem? – upewnił się gubernator [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Muszęprzyznać, że miał ku temu podstawy, bo mimo młodego wiekubył niezwykle inteligentnym i przez to niezwykle trudnymprzeciwnikiem.Najważniejszą jednak przyczyną pisaniadziennika był fakt, że Forster chciał przystąpić do pewnegosekretnego bractwa.Część zdobytego skarbu masonów orazjego osobiste… hm… „dokonania” miały być jego przepustką.– Powiedziałeś „część skarbu”? – zdziwił się Zaif.Jezierski roześmiał się.– Nic ci nie umknie, Jakubie.Tak, powiedziałem, że bractwu,do którego chciał wstąpić, zamierzał dać tylko część skarbu.Resztę przeznaczał na użytek swój i rodziny.Jego ojczymbardzo chciał zdobyć ten skarb masonów, ale że sam równieżnależy do owego bractwa, zadowoliłby się tylko jego częścią.– A cóż to za dziwne bractwo, które z odebrania ludzkiegożycia uczyniło zasługę?! – ojca Andrzeja w ogóle nie interesowałpodział łupu, tylko śmierć tylu niewinnych osób.– Bractwo Czarnego Słońca.Przynajmniej on tak je nazywałw swoim dzienniku.– Nigdy nie słyszałem o takim bractwie! – zdziwił sięzakonnik.– A wy?Wszyscy zgodnie pokręcili głowami, łącznie z Jezierskim.– Teraz nowe bractwa i stowarzyszenia wyrastają jak grzybypo deszczu – stwierdził agent.– Specjalny wydział policji ma jena oku, bo wiele z nich założyli zwykli anarchiści, którzy chcąpodstępem i przemocą zburzyć panujący ład.Dlategoprzygotowują zamachy na głowy państw lub innych znanychludzi.– I co ochrana wie o tym bractwie? – zapytał gubernator.– Nie wiem, jeszcze nie dostałem od nich odpowiedzi.– W takim razie zostawmy na razie ten wątek i zajmijmy siętym, co nas bezpośrednio dotyczy.– Oczywiście – Jezierski w tym akurat punkcie był zgodnyz szefem, zatem chętnie powrócił do przerwanej opowieści.– Forster robił zapiski w dzienniku przynajmniej raz dziennie,czasem częściej.Z nich dowiedziałem się wszystkiego, o czymwcześniej nie miałem – bo i nie mogłem mieć – pojęcia.Potwierdziły się też niektóre moje lub Jakuba podejrzenia.– Mówże, radco, mów – zakonnik nie mógł usiedzieć namiejscu.– No to usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na dłuższąopowieść pełną przemocy, pychy, arogancji i zła.Tenniepozorny młody człowiek był mieszanką wszystkichwymienionych cech.Jedyną zaletą, jaką w nim znalazłem, byłajego inteligencja.On oczywiście widział to zupełnie inaczej,miał się niemal za Boga…– Biedny człowiek, będę modlił się za jego duszę.Gdy ojciec Andrzej wygłosił to niespodziewane oświadczenie,pozostali spojrzeli na niego zaskoczeni.– Rozumiem, że osoba duchowna ma w sobie więcejmiłosierdzia niż inni, ale czy ojciec trochę nie przesadza? To byłjednak bezlitosny zabójca!– Właśnie dlatego potrzebuje więcej modlitw niż zwykłyczłowiek…– Mniejsza z tym – przerwał im z lekka zniecierpliwionygubernator.– Mów dalej, Waliesza.I powiedz mi wreszcie,czemu on zabijał, choć nie musiał?Walery westchnął, twarz mu spoważniała.– Podstawowy powód był bardzo prozaiczny.Przedewszystkim chronił siebie, bo nie chciał zostać złapany.Byłpróżny, to prawda, ale nie na tyle, by ryzykować.Możez czasem stałby się mniej ostrożny, ale jeszcze nie teraz.Pozatym nie był głupi.Postanowił nie zaniedbywać niczegoi narażać się na zdemaskowanie tylko w ostateczności.Jego tokrozumowania był następujący: kiedy można mieć pewność, żeświadek nie rozpozna przestępcy? Tylko wtedy, gdy jestmartwy.Wolał zatem zabijać wszystkich, z którymi się zetknąłpodczas swego węszenia, by nikt nie mógł naprowadzić na jegoślad, choć przecież nie wszyscy znali go osobiście.– Na pewno nie nasi bracia, ojciec Mateusz i Bonawentura! –zawołał zakonnik.– I chyba nie Żebrowski – dorzucił Zaif.Jezierski uśmiechnął się do Jakuba.– Do Żebrowskiego przejdę później, bo faktycznie to nieForster go zabił.– Jak to?! – rozległy się okrzyki.– O tym za chwilę.Wróćmy do Forstera.Wojtek też go nieznał.Widział go za to Nowak, znał Garszyński i wdowaRadziejowska.– Czyli zabijał wszystkich, od których chciał wyciągnąć jakieśinformacje oraz tych, którzy wiedzieli, że robi coś niezgodnegoz prawem? – upewnił się gubernator [ Pobierz całość w formacie PDF ]