[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie należy robić ani kroku bliżej w stronę więzienia niż to konieczne  to byłaksjomat, na którym opierała się filozofia Hana Solo.Ale siedząc tutaj, nie mógł stawićpraktycznie żadnego skutecznego oporu.Zerknął na Chewbaccę, zabawiającego sięwyszczerzaniem zębów w przerazliwym uśmiechu do stojącego obok funkcjonariuszabezpieczeństwa.Wookie zrozumiał jego wzrok i w odpowiedzi prawie niedostrzegalnieskinął głową.Han wstał. Dobrze, załatwmy to od razu sierżancie, żebyśmy prędko mogli ruszyć w dalsządrogę.Chewie powoli wychodził zza stolika, uważnie przypatrując się Hanowi, który pochylił sięku Ploovo. Dziękuję za miłe spotkanie, przyjacielu.Obiecuję ci, że wrócimy tu tak prędko, jakto będzie możliwe.Aha, żebym nie zapomniał.Tutaj jest twoja zapłata. Otworzył zjednej strony skrzynkę i cofnął się o krok.Ploovo włożył do środka rękę, spodziewając się wyciągnąć garść brzęczących,19 @ Han Solo na krańcu gwiazdbłyszczących monet.Zamiast tego ostre, niewielkie kły wbiły mu się w kciuk.Ploovodonośnie wrzasnął widząc, jak rozwścieczony dinko wyskakuje ze skrzynki i rzuca się zwyszczerzonymi zębami do jego brzucha.Do grzbietu dinko przymocowany był rządowyczek gotówkowy, rozsądna forma spłacenia z nawiązką wszelkich długów  finansowychi osobistych.Uwaga espowców skupiła się na stoliku, przy którym wył szef przestępczego świata.Jedenz ochroniarzy Ploovo usiłował oderwać rozwścieczone zwierzę od piersi pracodawcy,podczas gdy inni w milczeniu przypatrywali się zajściu.Dinko mocno opierając się natylnych sprężystych nogach, trzymał Ploovo w silnym uchwycie, a w pewnej chwilispryskał wszystkich stojących wkoło gapiów cuchnącą wydzieliną swych gruczołów.Niewiele jest w naturze rzeczy równie obrzydliwych jak wydzielina dinko.Ochroniarze,kaszląc i krztusząc się, odskoczyli od stolika.O swoim szefie na śmierć zapomnieli.Espowcy usiłowali zrozumieć, co się dzieje i dlaczego tamci tak prędko uciekają,zostawiając Ploovo na łasce żarłocznej, małej bestii.Dinko próbował teraz dobieraćsię do nosa Ploovo, do złudzenia przypominającego widocznie jednego z wielu jegonaturalnych wrogów. Auu!  wrzeszczał Ploovo, szamocząc się z rozjuszonym zwierzęciem. Wezcie goode mnie! Chewie!  Rozległ się donośny krzyk Hana.Pilot zdzielił pięścią stojącego najbliżej funkcjonariusza, nie chcąc wszczynać strzelaninyw tak małym pomieszczeniu.Zaskoczony strażnik bezpieczeństwa upadł na podłogę,rozgniatając przy okazji kilka szklanek i kieliszków.Chewie schwycił dwóch następnych,uniósł ich i tłukł hełmem o hełm.W chwilę pózniej zostawił swe ofiary i podążył zaHanem w kierunku wyjścia.Espowcy pilnujący drzwi byli potężnie zbudowani i uzbrojeni w blastery naramienne,ale wskutek ogromnego zamieszania nie mogli się zorientować, co się dzieje.Tancerzeskupieni na parkiecie antygrawitacyjnym zaczęli z niego zeskakiwać niczym ludzkieistoty, których uwagę rozpraszają substancje toksyczne, środki pobudzające czy choćbynawet placebo.Wkrótce całe pomieszczenie wypełniło się gwarem różnojęzycznychokrzyków i zapytań.Ploovo Dwa-Na-Jeden, uwolniwszy się w końcu od dinko, cisnął nim w drugi kąt sali.Zwierzę wylądowało na talerzu bogatej wdowy, pozbawiając ją i całe towarzystwo przystoliku apetytu.Ploovo, rozcierając zraniony nos, ujrzał Hana w chwili, gdy ten usiłował przeskoczyćszynkwas. Tam jest!  wrzasnął lichwiarz.Dwaj barmani rzucili się, aby zatrzymać Hana, chwycili za schowane za ladą pałki,których używali do przywracania porządku.Han zaatakował jednego pięściami, wytrąciłmu z rąk broń, uderzył go kolanem w brzuch i odepchnął w kierunku szykującego się doataku drugiego barmana.Przeskakujący właśnie przez szynkwas Chewbacca z radosnym,mrożącym krew w żyłach okrzykiem wylądował na plecach obalonych napastników.Wystrzał blastera oddany przez jednego ze stojących przy drzwiach espowców zniszczyłprzezroczystą, kryształową czaszę wypełnioną czterystuletnim nowańskim grogiem.Tłum wpadł w panikę i prawie wszyscy rzucili się na podłogę.Dwa kolejne wystrzałyspowodowały lekkie uszkodzenie baru i całkowite zniszczenie kasy.Hanowi udało się ominąć Chewbaccę szamoczącego się z dwoma barmanami.Sięgnąłpo swój blaster i rzucił się na espowców, strzelając na oślep w ich kierunku.Jedenupadł z dymiącym przedramieniem, a inni rozpierzchli się w poszukiwaniu schronienia.Z tyłu dobiegały do Hana głosy Ploovo i jego ludzi, którzy usiłowali się przedrzeć przez20 @ Han Solo na krańcu gwiazdkrzyczący, kłębiący się tłum.Solo pospieszył w kierunku baru.Był już u celu, tuż przy aparaturze grawitacyjnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl