Pokrewne
- Strona Główna
- 81 1. Opowiesci z Wysp Owczych Maciej Wasielewski Marcin Micha
- Sztuka wyznaczania i osiagania Marcin Kijak full
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (3)
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga
- Wolski Marcin Krowy tluste.Krowy chude
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone (2)
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone (3)
- Eco Umberto Imie Rozy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie zrobiłem tego.Na rondzie Martyrologii Indiańskiej (ongiś, tuż po wielkiej wojnie, miało nosić imięJerzego Waszyngtona) wsiadłem do zatłoczonego autobusu.Dalsze szukanie Nadii niemiało sensu.Mogła być wszędzie i nigdzie.Jutro pogadam z Zośką Haber, zawszeuchodziły za papużki nierozłączki, a dziewczyna była w poniedziałek na wykładach.Nieoczekiwanie poczułem klepnięcie w plecy.Znowu Bagiński.Przypadek, a może zjakiegoś powodu nasz prymus postanowił mnie śledzić.- Napiłbyś się piwa? rzucił bez wstępów.Mordownia na Gocławku powinna byćjeszcze czynna.- Z przyjemnością.Kwadrans pózniej w gospodzie należącej do spółdzielni Zdobycz Robotniczo-Chłopska" raczyliśmy się chłodnym Jasnym Bursztynem z wyszczerbionych kufli.- Fatalna sprawa z tą Nadią powiedział, ocierając wąsy i brodę Paweł.- Myślisz.zacząłem i ugryzłem się w język.-.%7łe została zwinięta, jak jej starzy? Nie sądzę.Ale że ma kłopoty, to jasne.Samajest sobie winna.- Rodziców się nie wybiera.- Nie o tym myślę.Musiała bawić się w aktywistkę partyjną, wiedząc, że prędzej czypózniej mogą dobrać się do jej pochodzenia?- Może właśnie w ten sposób próbowała się zabezpieczyć.- Miała dość atutów, ładna buzia, żywa inteligencja, brak hamulców moralnych.Trzeba było tylko opętać jakiegoś goja, takiego jak ty albo ja, i natychmiast się z nimożenić.Zresztą znów upił piwa może miała taki zamiar, ale nie zdążyła.- Wiesz, gdzie może teraz przebywać?- Nie mam zielonego pojęcia.Pewnie przywarowała u jakiejś kumpeli, albo udalszych krewnych i liże rany.- Powinienem ją odszukać.- Nie radziłbym.Jeśli będzie potrzebowała twojej pomocy, sama się zwróci.Zresztą,jak można jej pomóc? Pomachać chusteczką przy wyjezdzie.Tu nie ma już żadnych szans.Przecież skreślili ją z listy studentów.- Skąd wiesz?- Moja matka pracuje w rektoracie, a ojciec, jakby nie było, jest dziekanem filologii.Już w piątek przyszły listy wyznaczonych do relegowania.- Ale z jakim uzasadnieniem?- Niechętny stosunek do socjalistycznej władzy.Wystarczy.Musiałem mieć bardzogłupi wyraz twarzy, bo dodał po chwili:- Wiesz Marcin, od trzech lat próbowałem cię rozgryzć.Czy jesteś tak naiwny, czyaż tak nieprawdopodobnie cwany.- I jaka diagnoza?- Test w pociągu wypadł dla ciebie korzystnie, a co do reszty.? Mam nadzieję, żekiedyś sam ze sobą ustalisz, kim chcesz być?Rozległ się brzęk szkła i okrzyki w centralnej części knajpy.Zanosiło się na niezłąrozróbę.- Chyba powinniśmy wychodzić mruknął Paweł.Nie lubię tłoku.Ruszyliśmy z wolna ku drzwiom, zastanawiając się, jak wyminąć pijaną gromadę.- Przejście dla panów studentów usłyszałem nagle.Ale już!Zobaczyłem chuligana, mojego byłego kolegę, teraz przypomniało mi się jegonazwisko Misiak.Trzymał w ręku chryzantemę, czyli rozbitą butelkę, i rozgarniałwalczący tłum, torując nam drogę.Kiedy znalezliśmy się przy drzwiach i ogarnął nas powiew świeżego powietrza,Misiak (Czarek albo Darek) zbliżył się do mnie i rzucił do ucha:- Nie wiem dlaczego zrobiłeś to koleś, ale pamiętaj.Po tej stronie Wisły możesz namnie zawsze liczyć.- Dobrze mieć takich znajomych w głosie Pawła zabrzmiał niekłamany szacunek.Naplacyku obok pętli tramwajowej stały dwie taksówki.Bagiński pociągnął mnie kupierwszej z nich.- Odwiozę cię do domu zaproponował.- A ty?- Jadę do starych, do Falenicy.- Taksówką? Wydasz majątek!- I co z tego.Raz się żyje.Góra dwa!Krystynę poznałem w knajpie.Przez przypadek.Nie przyszłoby mi do głowy chodzići podziwiać rewię na lodzie, mimo że występ Varsovie sur glace" ogłoszono wielkimwydarzeniem artystycznym.Socjalistyczny Paryż, w którym nieczynne były kabarety wsłynnym Moulin Rouge" otwarto bar mleczny, a Chat Noir" owszem działał, alewyłącznie na zamkniętych pokazach dla VIP-ów i dyplomatów był głodny rozrywki ipołykał ją łapczywie, nawet gdy zapewniał ją Cyrk Radziecki, akrobaci z Rumunii czyłyżwiarze figurowi z Polski.W restauracji hotelu Moskwa, pierwszego budynku w stylu twórczego socrealizmuwzniesionego przy Polach Elizejskich (obecnie alei Lenina), oboje znalezliśmy się zprozaicznych powodów.Dla niej była jedynym miejscem, w którym wygłodniała artystkamogła coś zjeść po spektaklu, dla mnie jednym z niewielu miejsc, w których można byłocoś wypić bez ryzyka oberwania po mordzie.Normalnie była dostępna wyłącznie dla gościhotelowych, ale portier Gaston bywał liberalny wobec stałych bywalców, zwłaszczawciskających mu do łapy sowite napiwki.W tamtych czasach popijałem niezle.Oswoiłemsię już z myślą, że nigdy się nie wydostanę z Europy, w związku z czym muszę pożyćmoże nie tyle bardzo długo, ile przyjemnie.Był środek pazdziernika roku 1942.Przyjaciel, z którym tego wieczora miałemzamiar katować wątrobę, nie nadchodził, siedziałem więc samotnie, popijając trunek (niedo wiary, w ojczyznie koniaku podawano wyłącznie armeński Ararart), kiedy dotarły domnie odgłosy z sąsiedniego stolika.Dwie bardzo młode dziewczyny bezskutecznieusiłowały dogadać się w języku, który uważały za francuski, choć moim jzclaniem równiedobrze mógłby uchodzić za portugalski.Nie zwykłem pchać nosa w nieswoje-sprawy, alekiedy usłyszałem parę słów wypowiedzianych po polsku, włączyłem się w charakterzetłumacza.Pierwsza z dziewcząt, wysoka jak tyka, nie zrobiła na mnie wrażenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ale nie zrobiłem tego.Na rondzie Martyrologii Indiańskiej (ongiś, tuż po wielkiej wojnie, miało nosić imięJerzego Waszyngtona) wsiadłem do zatłoczonego autobusu.Dalsze szukanie Nadii niemiało sensu.Mogła być wszędzie i nigdzie.Jutro pogadam z Zośką Haber, zawszeuchodziły za papużki nierozłączki, a dziewczyna była w poniedziałek na wykładach.Nieoczekiwanie poczułem klepnięcie w plecy.Znowu Bagiński.Przypadek, a może zjakiegoś powodu nasz prymus postanowił mnie śledzić.- Napiłbyś się piwa? rzucił bez wstępów.Mordownia na Gocławku powinna byćjeszcze czynna.- Z przyjemnością.Kwadrans pózniej w gospodzie należącej do spółdzielni Zdobycz Robotniczo-Chłopska" raczyliśmy się chłodnym Jasnym Bursztynem z wyszczerbionych kufli.- Fatalna sprawa z tą Nadią powiedział, ocierając wąsy i brodę Paweł.- Myślisz.zacząłem i ugryzłem się w język.-.%7łe została zwinięta, jak jej starzy? Nie sądzę.Ale że ma kłopoty, to jasne.Samajest sobie winna.- Rodziców się nie wybiera.- Nie o tym myślę.Musiała bawić się w aktywistkę partyjną, wiedząc, że prędzej czypózniej mogą dobrać się do jej pochodzenia?- Może właśnie w ten sposób próbowała się zabezpieczyć.- Miała dość atutów, ładna buzia, żywa inteligencja, brak hamulców moralnych.Trzeba było tylko opętać jakiegoś goja, takiego jak ty albo ja, i natychmiast się z nimożenić.Zresztą znów upił piwa może miała taki zamiar, ale nie zdążyła.- Wiesz, gdzie może teraz przebywać?- Nie mam zielonego pojęcia.Pewnie przywarowała u jakiejś kumpeli, albo udalszych krewnych i liże rany.- Powinienem ją odszukać.- Nie radziłbym.Jeśli będzie potrzebowała twojej pomocy, sama się zwróci.Zresztą,jak można jej pomóc? Pomachać chusteczką przy wyjezdzie.Tu nie ma już żadnych szans.Przecież skreślili ją z listy studentów.- Skąd wiesz?- Moja matka pracuje w rektoracie, a ojciec, jakby nie było, jest dziekanem filologii.Już w piątek przyszły listy wyznaczonych do relegowania.- Ale z jakim uzasadnieniem?- Niechętny stosunek do socjalistycznej władzy.Wystarczy.Musiałem mieć bardzogłupi wyraz twarzy, bo dodał po chwili:- Wiesz Marcin, od trzech lat próbowałem cię rozgryzć.Czy jesteś tak naiwny, czyaż tak nieprawdopodobnie cwany.- I jaka diagnoza?- Test w pociągu wypadł dla ciebie korzystnie, a co do reszty.? Mam nadzieję, żekiedyś sam ze sobą ustalisz, kim chcesz być?Rozległ się brzęk szkła i okrzyki w centralnej części knajpy.Zanosiło się na niezłąrozróbę.- Chyba powinniśmy wychodzić mruknął Paweł.Nie lubię tłoku.Ruszyliśmy z wolna ku drzwiom, zastanawiając się, jak wyminąć pijaną gromadę.- Przejście dla panów studentów usłyszałem nagle.Ale już!Zobaczyłem chuligana, mojego byłego kolegę, teraz przypomniało mi się jegonazwisko Misiak.Trzymał w ręku chryzantemę, czyli rozbitą butelkę, i rozgarniałwalczący tłum, torując nam drogę.Kiedy znalezliśmy się przy drzwiach i ogarnął nas powiew świeżego powietrza,Misiak (Czarek albo Darek) zbliżył się do mnie i rzucił do ucha:- Nie wiem dlaczego zrobiłeś to koleś, ale pamiętaj.Po tej stronie Wisły możesz namnie zawsze liczyć.- Dobrze mieć takich znajomych w głosie Pawła zabrzmiał niekłamany szacunek.Naplacyku obok pętli tramwajowej stały dwie taksówki.Bagiński pociągnął mnie kupierwszej z nich.- Odwiozę cię do domu zaproponował.- A ty?- Jadę do starych, do Falenicy.- Taksówką? Wydasz majątek!- I co z tego.Raz się żyje.Góra dwa!Krystynę poznałem w knajpie.Przez przypadek.Nie przyszłoby mi do głowy chodzići podziwiać rewię na lodzie, mimo że występ Varsovie sur glace" ogłoszono wielkimwydarzeniem artystycznym.Socjalistyczny Paryż, w którym nieczynne były kabarety wsłynnym Moulin Rouge" otwarto bar mleczny, a Chat Noir" owszem działał, alewyłącznie na zamkniętych pokazach dla VIP-ów i dyplomatów był głodny rozrywki ipołykał ją łapczywie, nawet gdy zapewniał ją Cyrk Radziecki, akrobaci z Rumunii czyłyżwiarze figurowi z Polski.W restauracji hotelu Moskwa, pierwszego budynku w stylu twórczego socrealizmuwzniesionego przy Polach Elizejskich (obecnie alei Lenina), oboje znalezliśmy się zprozaicznych powodów.Dla niej była jedynym miejscem, w którym wygłodniała artystkamogła coś zjeść po spektaklu, dla mnie jednym z niewielu miejsc, w których można byłocoś wypić bez ryzyka oberwania po mordzie.Normalnie była dostępna wyłącznie dla gościhotelowych, ale portier Gaston bywał liberalny wobec stałych bywalców, zwłaszczawciskających mu do łapy sowite napiwki.W tamtych czasach popijałem niezle.Oswoiłemsię już z myślą, że nigdy się nie wydostanę z Europy, w związku z czym muszę pożyćmoże nie tyle bardzo długo, ile przyjemnie.Był środek pazdziernika roku 1942.Przyjaciel, z którym tego wieczora miałemzamiar katować wątrobę, nie nadchodził, siedziałem więc samotnie, popijając trunek (niedo wiary, w ojczyznie koniaku podawano wyłącznie armeński Ararart), kiedy dotarły domnie odgłosy z sąsiedniego stolika.Dwie bardzo młode dziewczyny bezskutecznieusiłowały dogadać się w języku, który uważały za francuski, choć moim jzclaniem równiedobrze mógłby uchodzić za portugalski.Nie zwykłem pchać nosa w nieswoje-sprawy, alekiedy usłyszałem parę słów wypowiedzianych po polsku, włączyłem się w charakterzetłumacza.Pierwsza z dziewcząt, wysoka jak tyka, nie zrobiła na mnie wrażenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]