Pokrewne
- Strona Główna
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- adams douglas autostopem przez galaktykę
- Harry Eric L Strzec i bronic (2)
- Kozniewski Kazimierz Rehabilitacja
- Aczel Amir D. L'Enigma di Fermat
- Card Orson Scott Zadomowienie
- Hlasko Marek Opowiadania (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frania1320.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy poddał się drugi sworzeń, tym razem Ashe'a, było już zupełnie ciemno.- Koniec na dziś - powiedział archeolog.- Nie możemy zainstalować oświetlenia, a nie ma sensu bawić się tu po ciemku.Przez ostatnie pół godziny częściej waliłem w swoje palce niż w ten piekielny sworzeń.- Możliwe, że czas postoju się kończy - rzekł Ross.Wyraził słowami jedną z dwóch obaw, jakie ciążyły im podczas żmudnej pracy.- Cóż, nie wystartujemy bez paliwa.- Ashe wstał i jęknął z bólu, łapiąc się za plecy.- A nie możemy dalej pracować po ciemku, bez odpoczynku, na głodnego.Tego jesteśmy pewni, co do pozostałych rzeczy możemy jedynie zgadywać.Wrócili do statku.Dopiero teraz, po zakończonej bitwie z nieustępliwym metalem, uświadomili sobie, jak bardzo są wyczerpani.Travis wiedział, że Ashe miał rację.Nie mogli się łudzić, iż rozwiążą problem, męcząc się ponad granice ludzkiej wytrzymałości.Posilili się, jedząc podwójne racje i wycieńczeni padli na koje.Kiedy rankiem Travis otworzył oczy, wciąż czuł się zesztywniały.Zdezorientowany wpatrywał się w twarz Rossa, który stał nad nim.- Wracamy do kopalni soli, bracie! - Murdock przyłożył poczerniały paznokieć okaleczonego palca do ust.- Teraz wystarczyłaby mi lutownica.Złaź z tego wszawego wyra i dołącz do bandy niewolników.Późnym rankiem poradzili sobie z czwartym i ostatnim sworzniem.Przez długą chwilę po prostu siedzieli dokoła krawędzi studni, zwiesiwszy posiniaczone i pełne pęcherzy ręce między kolanami.- No, dobra! - Ashe wstał.- Zobaczymy, czy teraz się ruszy!Żeby zdobyć dźwignie do podniesienia pokrywy, musieli rozebrać jeszcze dwa roboty.Przeprowadzali destrukcję z satysfakcją godną dzikusów.Demontaż niewzruszonych, na wpół człowieczych form uwalniał ich od frustracji i wszechobecnego strachu.Dzierżąc tęgie pręty ponowili atak na wieko studni.Nie wiedzieli, jak długo trwało forsowanie przykrywy.W końcu, po kolejnej próbie podważenia jej wspólnymi siłami, metal przełamał się na dwie części, ukazując ciemną dziurę, z której wystawała rura.Na zewnątrz był dzień równie jasny jak poprzedni, ale wnętrze wieży tonęło w półmroku, a oni nie mieli latarki, aby oświetlić czarną czeluść.Renfry położył się i włożywszy obie ręce do środka, badał palcami powierzchnię rurociągu na tyle, na ile mógł sięgnąć.- Znalazłeś coś? - Ashe kucnął obok technika i spoglądał mu przez ramię.- Nie.- rzucił Renfry, ale w tej samej sekundzie zmienił zdanie - Tak! - krzyknął podekscytowany.- Ledwo sięgam, ale wydaje mi się, że zaczepiła się tu łuskowata warstwa rury.- Wykręcił się i Travis złapał go za nogi, żeby nie spadł na dół.Renfry przystąpił do uwalniania rury.Pracował przewieszony przez krawędź studni głową w dół, trzymany przez towarzyszy.Musiał bazować głównie na wrażeniach dotykowych, ponieważ własnym ciałem przesłaniał trzy czwarte i tak już przytłumionego światła.Prowizorycznymi narzędziami usuwał śmieci dokoła.Za czwartym razem, kiedy go wyciągnęli, żeby odpoczął, przetoczył się na plecy i leżał dłuższą chwilę, ciężko dysząc.- Uwolniłem tę rurę tak daleko Jak tylko mogłem sięgnąć - rzekł wreszcie z wysiłkiem.- Ale jest zaczepiona jeszcze niżej.- Może uda nam sieją uwolnić, jak pociągniemy z góry.- Ashe objął rękami łuskowata powierzchnię rurociągu w miejscu, gdzie wyłaniał się ze studni.- Możecie spróbować.- Renfry potarł pięściami czoło, kiedy Travis odsunął go dalej od otworu, aby wspomóc wysiłki Ashe'a.Wspólnymi siłami pociągnęli rurę wewnątrz studni.Sprawiała wrażenie przyklejonej do ściany w miejscu, gdzie Renfry walczył, aby ją uwolnić.Na czole Travisa wystąpiły krople potu, by spłynąć w dół, omijając wykrzywione usta.W półświetle widział napiętą twarz Ashe'a i mięśnie jego ramion rysujące się pod błękitnym kombinezonem.Ross naparł na rurę całym ciężarem ciała.- Ty ciągnij - powiedział do archeologa.- My będziemy pchać w twoim kierunku.Jeżeli w ogóle ma ustąpić, to powinno pomóc.Przez bardzo długą chwilę zdawało się, że rura się nie podda, że w studni poniżej dokonało się zbyt wielkie spustoszenie.Nagle Ashe poleciał do tyłu.Wąż uderzył go potężnie w klatkę piersiową, gdy opór niespodziewanie zelżał.Ross i Travis również runęli na betonową podłogę.Ross podskoczył do Ashe'a, by uwolnić go spod węża.Wyszli razem na zewnątrz; Renfry człapał z tyłu.Ponownie schwycili linę holowniczą i pociągnęli węża w kierunku statku.Łuskowaty rurociąg poruszył się niezdarnie, lecz metr po metrze przesuwał się do przodu.Podczas jednej z częstych przerw Travis zerknął za siebie i krzyknął przerażony.Znajdowali się trzy czwarte drogi od celu, a pod brzuchem węża widniała mokra plama połyskująca w popołudniowym świetle.Ostatnie szarpnięcie musiało osłabić materiał i paliwo zaczęło wyciekać.Renfry cofnął się chwiejnym krokiem i klęknąwszy, przyglądał się plamie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Kiedy poddał się drugi sworzeń, tym razem Ashe'a, było już zupełnie ciemno.- Koniec na dziś - powiedział archeolog.- Nie możemy zainstalować oświetlenia, a nie ma sensu bawić się tu po ciemku.Przez ostatnie pół godziny częściej waliłem w swoje palce niż w ten piekielny sworzeń.- Możliwe, że czas postoju się kończy - rzekł Ross.Wyraził słowami jedną z dwóch obaw, jakie ciążyły im podczas żmudnej pracy.- Cóż, nie wystartujemy bez paliwa.- Ashe wstał i jęknął z bólu, łapiąc się za plecy.- A nie możemy dalej pracować po ciemku, bez odpoczynku, na głodnego.Tego jesteśmy pewni, co do pozostałych rzeczy możemy jedynie zgadywać.Wrócili do statku.Dopiero teraz, po zakończonej bitwie z nieustępliwym metalem, uświadomili sobie, jak bardzo są wyczerpani.Travis wiedział, że Ashe miał rację.Nie mogli się łudzić, iż rozwiążą problem, męcząc się ponad granice ludzkiej wytrzymałości.Posilili się, jedząc podwójne racje i wycieńczeni padli na koje.Kiedy rankiem Travis otworzył oczy, wciąż czuł się zesztywniały.Zdezorientowany wpatrywał się w twarz Rossa, który stał nad nim.- Wracamy do kopalni soli, bracie! - Murdock przyłożył poczerniały paznokieć okaleczonego palca do ust.- Teraz wystarczyłaby mi lutownica.Złaź z tego wszawego wyra i dołącz do bandy niewolników.Późnym rankiem poradzili sobie z czwartym i ostatnim sworzniem.Przez długą chwilę po prostu siedzieli dokoła krawędzi studni, zwiesiwszy posiniaczone i pełne pęcherzy ręce między kolanami.- No, dobra! - Ashe wstał.- Zobaczymy, czy teraz się ruszy!Żeby zdobyć dźwignie do podniesienia pokrywy, musieli rozebrać jeszcze dwa roboty.Przeprowadzali destrukcję z satysfakcją godną dzikusów.Demontaż niewzruszonych, na wpół człowieczych form uwalniał ich od frustracji i wszechobecnego strachu.Dzierżąc tęgie pręty ponowili atak na wieko studni.Nie wiedzieli, jak długo trwało forsowanie przykrywy.W końcu, po kolejnej próbie podważenia jej wspólnymi siłami, metal przełamał się na dwie części, ukazując ciemną dziurę, z której wystawała rura.Na zewnątrz był dzień równie jasny jak poprzedni, ale wnętrze wieży tonęło w półmroku, a oni nie mieli latarki, aby oświetlić czarną czeluść.Renfry położył się i włożywszy obie ręce do środka, badał palcami powierzchnię rurociągu na tyle, na ile mógł sięgnąć.- Znalazłeś coś? - Ashe kucnął obok technika i spoglądał mu przez ramię.- Nie.- rzucił Renfry, ale w tej samej sekundzie zmienił zdanie - Tak! - krzyknął podekscytowany.- Ledwo sięgam, ale wydaje mi się, że zaczepiła się tu łuskowata warstwa rury.- Wykręcił się i Travis złapał go za nogi, żeby nie spadł na dół.Renfry przystąpił do uwalniania rury.Pracował przewieszony przez krawędź studni głową w dół, trzymany przez towarzyszy.Musiał bazować głównie na wrażeniach dotykowych, ponieważ własnym ciałem przesłaniał trzy czwarte i tak już przytłumionego światła.Prowizorycznymi narzędziami usuwał śmieci dokoła.Za czwartym razem, kiedy go wyciągnęli, żeby odpoczął, przetoczył się na plecy i leżał dłuższą chwilę, ciężko dysząc.- Uwolniłem tę rurę tak daleko Jak tylko mogłem sięgnąć - rzekł wreszcie z wysiłkiem.- Ale jest zaczepiona jeszcze niżej.- Może uda nam sieją uwolnić, jak pociągniemy z góry.- Ashe objął rękami łuskowata powierzchnię rurociągu w miejscu, gdzie wyłaniał się ze studni.- Możecie spróbować.- Renfry potarł pięściami czoło, kiedy Travis odsunął go dalej od otworu, aby wspomóc wysiłki Ashe'a.Wspólnymi siłami pociągnęli rurę wewnątrz studni.Sprawiała wrażenie przyklejonej do ściany w miejscu, gdzie Renfry walczył, aby ją uwolnić.Na czole Travisa wystąpiły krople potu, by spłynąć w dół, omijając wykrzywione usta.W półświetle widział napiętą twarz Ashe'a i mięśnie jego ramion rysujące się pod błękitnym kombinezonem.Ross naparł na rurę całym ciężarem ciała.- Ty ciągnij - powiedział do archeologa.- My będziemy pchać w twoim kierunku.Jeżeli w ogóle ma ustąpić, to powinno pomóc.Przez bardzo długą chwilę zdawało się, że rura się nie podda, że w studni poniżej dokonało się zbyt wielkie spustoszenie.Nagle Ashe poleciał do tyłu.Wąż uderzył go potężnie w klatkę piersiową, gdy opór niespodziewanie zelżał.Ross i Travis również runęli na betonową podłogę.Ross podskoczył do Ashe'a, by uwolnić go spod węża.Wyszli razem na zewnątrz; Renfry człapał z tyłu.Ponownie schwycili linę holowniczą i pociągnęli węża w kierunku statku.Łuskowaty rurociąg poruszył się niezdarnie, lecz metr po metrze przesuwał się do przodu.Podczas jednej z częstych przerw Travis zerknął za siebie i krzyknął przerażony.Znajdowali się trzy czwarte drogi od celu, a pod brzuchem węża widniała mokra plama połyskująca w popołudniowym świetle.Ostatnie szarpnięcie musiało osłabić materiał i paliwo zaczęło wyciekać.Renfry cofnął się chwiejnym krokiem i klęknąwszy, przyglądał się plamie [ Pobierz całość w formacie PDF ]