[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszechświat nie mógł mieć naturalnego końca, gdyż nie był naturalnym bytem, lecz sumą żyć, które go kształtowały - ludzie więc mogli żyć wiecznie - dopóki żyli, dopóty wszechświat musiał istnieć.Dlaczego nie mieliby chcieć?Należało zachować odpowiednie banki memów i po­mysłów - to była tajemnica sukcesu, a mając do dyspo­zycji setki planet, można było być pewnym rozwoju róż­nych nauk, dziwnych przekonań czy nawet rozmaitych religii, dla których znalazłyby się jakieś ciche kąty.Zie­mia była zjednoczoną cywilizacją, i to właśnie omal nie doprowadziło do wymarcia rasy ludzkiej.Rozmaitość była jedynym sposobem, by zawsze gdzieś był ktoś przygotowany na dowolną niespodziankę jaką przynie­sie przyszłość.Być może mieszkańcy płaskiego świata, nawiedzanego przez demony i oddzielonego od innych przepaścią z wodospadem, mogli dostarczyć nie spoty­kane nigdzie indziej memy?Kin spróbowała to wyjaśnić Marcowi.- Co to są memy? - kung zaczął od najważniejszego.- Mentalne geny: pomysły, podejście do różnych rze­czy, technika.Problem w tym, że te, które mogą się tu­taj wykształcić, są szkodliwe dla ich nosicieli, choćby antropocentryzm.10W górze świecił blady, czerwony księżyc, a Kin co chwilę odruchowo sprawdzała, czy Silver nadal leci tę milę za nimi.Leciała.Na jej miejscu człowiek żyłby na­dzieją, że w końcu znajdzie jedzenie, ale ludzie w prze­ciwieństwie do shandów byli niepoprawnymi optymis­tami.A poza tym nie można było od obcych wymagać ludzkiego myślenia - to, że nauczyli się grać w pokera i mówili po łacinie, nie czyniło z nich ludzi.A znając shandy, Kin zastanawiała się, kiedy Silver spróbuje po­pełnić samobójstwo.Poinformowała też o tym kunga.- Nic na to nie poradzimy - odparł Marco.- Już po­stanowiłem, że też nie będę niczego jadł, choć lokalne pożywienie jest przyswajalne.- Uważasz, że to poprawi jej samopoczucie?- Raczej nasze, ale nie to mnie chwilowo pochłania.Nie chciałem jeszcze o tym mówić.- No, to powiedz.- Spójrz na ekranik na lewym przegubie.Jest tam fluoroscencyjna pomarańczowa linia na zielonym tle.Widzisz?Kin spojrzała na swój przegub.- Widzę.To nie jest linia, tylko kropka.- A powinna być linia.Kończy nam się energia.Przez chwilę lecieli w milczeniu, które w końcu przerwała Kin:- Jak długo?- Około sześciu godzin dla nas i godzinę mniej dla Silver.To rozwiąże jeden problem: znajdzie się na zie­mi o wiele mil za nami.- Zostanę razem z nią.Marco zdawał się nie słyszeć.- Gdybyśmy nadal mieli garkotłuka, problem roz­wiązałby się sam, bo do wyspy już niedaleko.Moglibyśmy zmusić tubylców, żeby nas tam dostarczyli, i to, zapew­niam cię, bez kłopotu.Mogłoby to nawet być zabawne doświadczenie.- Po co nam takie doświadczenie?- Jeśli nie znajdziemy budowniczych dysku lub nie zdołamy przekonać ich do pomocy, planuję zorganizo­wać tu imperium.Nie mów mi, że nie przyszło ci to do głowy.Przyszło, Kin musiała to przyznać.Nie miała też wąt­pliwości, że Marco postawiłby na swoim, obojętne jak by się nazwał - Czyngis Marco, Marco Cezar czy duce Marco.Czteroręki władca absolutny.- Jak sądzisz, ile czasu potrzeba, by osiągnąć etap lotów kosmicznych? - spytał przyszły władca.- Gdyby to było naszym głównym celem, rzecz jasna.Wiedzę mamy.- Nie mamy.Wydaje nam się, że mamy, ale tak na dobrą sprawę potrafimy jedynie obsługiwać rozmaite urządzenia, a nie budować je.Naturalnie statek kosmi­czny można zbudować w dziesięć lat.- Tak szybko?! No, to nie ma.- Jest problem, bo to, o czym mówię, to prymityw na­pędzany stałym paliwem, a jego prędkość wystarcza je­dynie do staranowania kopuły.Można go wystrzelić, zrzucając poza krawędź, ale żeby nim gdziekolwiek do­lecieć, potrzebne są wieki!- Wpierw musimy zjednoczyć dysk.- Marco był na­stawiony entuzjastycznie.- To akurat nie jest proble­mem.Mając pięciuset zuchów takich jak chłopcy Leiva.- Zostaje Silver [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl