Pokrewne
- Strona Główna
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w Massilii
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Eddings Dav
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (2)
- Rossi L. Ernest Hipnoterapia
- Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 2 Smoczy rycerz, t. 2
- Harman Andrew 666 stopni Fahrenheita
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Członkowie rady zaczynają odczuwać ciężar wydatków i nie zdołają zbyt długo unikać wyjaśnień.- Nic nie szkodzi, nie będą musieli.Kragar siadł prosto i spytał z nadzieją:- Masz coś?- Ano.Nic, z czego byłbym specjalnie dumny, ale powinno się udać.Przynajmniej w części.- W której części?- Najtrudniejszej.- Czyli.?- Poczekaj moment.Wstałem, podszedłem do okna i odruchowo spojrzałem w dół na ulicę.A potem otworzyłem okno.Loiosh, spróbuj poszukać Daymara, a jak ci się uda, poproś, żeby się tu zjawił.Loiosh wyjątkowo niczego nie skomentował, tylko poleciał.- No dobrze, czyli.?- Rozpuść plotkę, że pilnie muszę zobaczyć się z Kiera.Potem weź ze skarbca tysiąc sztuk złota i przynieś tutaj.- Co.?- Zrób to.Wyjaśnię później, kiedy wszyscy się zjawią.- Wszyscy? To ilu w sumie?- Poczekaj, niech policzę.pięciu.nie sześciu.- Sześciu?! Co to ma być? Aukcja czy imieniny?- Sio!Usiadłem wygodnie i zabrałem się do doszlifowania planu.Wszystko zależało od tego, czy Kiera zdoła dokonać zamiany.Jeśli ktoś mógł to zrobić, to tylko ona, ale podejrzewałem, że nawet jej może to sprawić kłopot.O drugim problemie wolałem nie myśleć.Nagle wokół zawyło, zadzwoniło i załomotało.Padłem na podłogę, przetoczyłem się i znieruchomiałem z nożem w każdej dłoni.Drzwi otwarły się z trzaskiem i do środka wpadł mój sekretarz z rapierem w prawej i sztyletem w lewej ręce.Dałem mu znak, by nie atakował - w centrum pomieszczenia unosił się Daymar, siedząc sobie spokojnie trzy stopy nad podłogą.Sam kazałem zdjąć parę dni temu blokadę teleportacyjną, ale jakoś zapomniałem o alarmach.Cóż, nikt nie jest doskonały.Z przyjemnością natomiast odnotowałem, że nim Daymar zdążył stanąć na podłodze, w gabinecie znalazło się w sumie czterech moich pracowników - każdy z bronią w garści i gotów do walki.Wstałem, schowałem noże i wyjaśniłem:- Panowie, to był fałszywy alarm.Ale wykazaliście doskonały refleks.Dziękuję.Daymar rozejrzał się z zainteresowaniem, obserwując, jak kolejno wychodzili, obrzucając go średnio przyjaznymi spojrzeniami.- Uruchomiłem jakieś alarmy? - domyślił się.- Powinienem je wyłączyć, skoro cię zaprosiłem.Skleroza.Dzięki za szybkie przybycie.~ Żaden problem.Czego potrzebujesz?- Pomocy, przyjacielu.Siadaj, jeśli chcesz - zaproponowałem i dałem dobry przykład, zajmując drugi fotel.- Jak dobry jesteś w iluzjach?Zastanowił się nad odpowiedzią.- W tworzeniu czy w niszczeniu?- W tworzeniu.Możesz szybko wykreować dobrą iluzję?- Rozumiem, że mówiąc “szybko”, masz na myśli to, by nikt nie zauważył etapów pośrednich, tak?- Tak.I byłoby niewiele czasu na rozgrzewkę.Dałbyś radę?- A czy Kiera dałaby radę okraść pijaka?- Zabawne, że to ci przyszło na myśl, bo też powinna się tu zjawić.I to wkrótce, jeśli będę miał szczęście.- Doprawdy? W takim razie zapowiada się interesująco! O co chodzi, jeśli nie masz naturalnie nic przeciwko temu, że pytam?- Nie mam, ale nie chcę się powtarzać.Wyjaśnię, gdy wszyscy się zbiorą.- Dobra, nie spieszy mi się.Pozwolisz, że sobie pomedytuję.Co miałem robić? Pozwoliłem.Daymar siadł w kucki w powietrzu, zamknął oczy i znieruchomiał.Czyli medytował.Loiosh zapukał w szybę, więc otworzyłem okno.Wleciał, usiadł mi na prawym ramieniu i syknął zdziwiony, widząc nieruchomego Daymara.Poszukałem telepatycznie Cawti, znalazłem ją i zaproponowałem:Mogłabyś się zjawić w moim biurze, kochanie?Naturalnie.Czyżbyś miał dla mnie “robotę?Nie.Ale mam coś atrakcyjnego.Wymyśliłeś.Aha.Co.? Nie.Poczekam.Zaraz będę.Powtórzyłem cały proces z Alierą, która zgodziła się teleportować.Tym razem zdążyłem wyłączyć alarmy, nim się pojawiła.- A więc to jest twoje biuro - rozejrzała się z zainteresowaniem.- Wygląda na funkcjonalne.- Stokrotne dzięki.Ciasne, ale pasuje do mojego skromnego stylu życia.- Aha.Dopiero w tym momencie zauważyła Daymara lewitującego sobie trzy czy cztery stopy nad podłogą i wzniosła oczy ku niebu.Zadziwiające, że Cawti zareagowała dokładnie tak samo, kiedy ostatni raz zobaczyła go w tej pozycji.Daymar otworzył oczy i stanął.- Witaj, Aliero - powiedział spokojnie.- Witaj, Daymar.Zapuściłeś ostatnio sondę jakiejś teckli?- Nie - przyznał z kamienną twarzą.- A znalazłaś jakąś, którą chciałabyś, abym sprawdził?- Nie, ale zapytaj mnie w następnym Cyklu.- Na pewno.I nie ulegało wątpliwości, że to zrobi, jeśli oboje będą jeszcze żyli.Cawti zjawiła się w tym właśnie momencie, dzięki czemu przestali sobie dogryzać.Powitały się z Alierą nader ciepło i zaszyły w kąt, by poplotkować.W ciągu ostatnich miesięcy zaprzyjaźniły się dzięki wspólnej sympatii do lady Norathar - najpierw Smoka, potem Jherega, a teraz znów Smoka - która była partnerką Cawti.Alierą doprowadziła do przywrócenia jej należnego tytułu i majątku w Domu Smoka.Ja po trosze też, ale to już inna historia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Członkowie rady zaczynają odczuwać ciężar wydatków i nie zdołają zbyt długo unikać wyjaśnień.- Nic nie szkodzi, nie będą musieli.Kragar siadł prosto i spytał z nadzieją:- Masz coś?- Ano.Nic, z czego byłbym specjalnie dumny, ale powinno się udać.Przynajmniej w części.- W której części?- Najtrudniejszej.- Czyli.?- Poczekaj moment.Wstałem, podszedłem do okna i odruchowo spojrzałem w dół na ulicę.A potem otworzyłem okno.Loiosh, spróbuj poszukać Daymara, a jak ci się uda, poproś, żeby się tu zjawił.Loiosh wyjątkowo niczego nie skomentował, tylko poleciał.- No dobrze, czyli.?- Rozpuść plotkę, że pilnie muszę zobaczyć się z Kiera.Potem weź ze skarbca tysiąc sztuk złota i przynieś tutaj.- Co.?- Zrób to.Wyjaśnię później, kiedy wszyscy się zjawią.- Wszyscy? To ilu w sumie?- Poczekaj, niech policzę.pięciu.nie sześciu.- Sześciu?! Co to ma być? Aukcja czy imieniny?- Sio!Usiadłem wygodnie i zabrałem się do doszlifowania planu.Wszystko zależało od tego, czy Kiera zdoła dokonać zamiany.Jeśli ktoś mógł to zrobić, to tylko ona, ale podejrzewałem, że nawet jej może to sprawić kłopot.O drugim problemie wolałem nie myśleć.Nagle wokół zawyło, zadzwoniło i załomotało.Padłem na podłogę, przetoczyłem się i znieruchomiałem z nożem w każdej dłoni.Drzwi otwarły się z trzaskiem i do środka wpadł mój sekretarz z rapierem w prawej i sztyletem w lewej ręce.Dałem mu znak, by nie atakował - w centrum pomieszczenia unosił się Daymar, siedząc sobie spokojnie trzy stopy nad podłogą.Sam kazałem zdjąć parę dni temu blokadę teleportacyjną, ale jakoś zapomniałem o alarmach.Cóż, nikt nie jest doskonały.Z przyjemnością natomiast odnotowałem, że nim Daymar zdążył stanąć na podłodze, w gabinecie znalazło się w sumie czterech moich pracowników - każdy z bronią w garści i gotów do walki.Wstałem, schowałem noże i wyjaśniłem:- Panowie, to był fałszywy alarm.Ale wykazaliście doskonały refleks.Dziękuję.Daymar rozejrzał się z zainteresowaniem, obserwując, jak kolejno wychodzili, obrzucając go średnio przyjaznymi spojrzeniami.- Uruchomiłem jakieś alarmy? - domyślił się.- Powinienem je wyłączyć, skoro cię zaprosiłem.Skleroza.Dzięki za szybkie przybycie.~ Żaden problem.Czego potrzebujesz?- Pomocy, przyjacielu.Siadaj, jeśli chcesz - zaproponowałem i dałem dobry przykład, zajmując drugi fotel.- Jak dobry jesteś w iluzjach?Zastanowił się nad odpowiedzią.- W tworzeniu czy w niszczeniu?- W tworzeniu.Możesz szybko wykreować dobrą iluzję?- Rozumiem, że mówiąc “szybko”, masz na myśli to, by nikt nie zauważył etapów pośrednich, tak?- Tak.I byłoby niewiele czasu na rozgrzewkę.Dałbyś radę?- A czy Kiera dałaby radę okraść pijaka?- Zabawne, że to ci przyszło na myśl, bo też powinna się tu zjawić.I to wkrótce, jeśli będę miał szczęście.- Doprawdy? W takim razie zapowiada się interesująco! O co chodzi, jeśli nie masz naturalnie nic przeciwko temu, że pytam?- Nie mam, ale nie chcę się powtarzać.Wyjaśnię, gdy wszyscy się zbiorą.- Dobra, nie spieszy mi się.Pozwolisz, że sobie pomedytuję.Co miałem robić? Pozwoliłem.Daymar siadł w kucki w powietrzu, zamknął oczy i znieruchomiał.Czyli medytował.Loiosh zapukał w szybę, więc otworzyłem okno.Wleciał, usiadł mi na prawym ramieniu i syknął zdziwiony, widząc nieruchomego Daymara.Poszukałem telepatycznie Cawti, znalazłem ją i zaproponowałem:Mogłabyś się zjawić w moim biurze, kochanie?Naturalnie.Czyżbyś miał dla mnie “robotę?Nie.Ale mam coś atrakcyjnego.Wymyśliłeś.Aha.Co.? Nie.Poczekam.Zaraz będę.Powtórzyłem cały proces z Alierą, która zgodziła się teleportować.Tym razem zdążyłem wyłączyć alarmy, nim się pojawiła.- A więc to jest twoje biuro - rozejrzała się z zainteresowaniem.- Wygląda na funkcjonalne.- Stokrotne dzięki.Ciasne, ale pasuje do mojego skromnego stylu życia.- Aha.Dopiero w tym momencie zauważyła Daymara lewitującego sobie trzy czy cztery stopy nad podłogą i wzniosła oczy ku niebu.Zadziwiające, że Cawti zareagowała dokładnie tak samo, kiedy ostatni raz zobaczyła go w tej pozycji.Daymar otworzył oczy i stanął.- Witaj, Aliero - powiedział spokojnie.- Witaj, Daymar.Zapuściłeś ostatnio sondę jakiejś teckli?- Nie - przyznał z kamienną twarzą.- A znalazłaś jakąś, którą chciałabyś, abym sprawdził?- Nie, ale zapytaj mnie w następnym Cyklu.- Na pewno.I nie ulegało wątpliwości, że to zrobi, jeśli oboje będą jeszcze żyli.Cawti zjawiła się w tym właśnie momencie, dzięki czemu przestali sobie dogryzać.Powitały się z Alierą nader ciepło i zaszyły w kąt, by poplotkować.W ciągu ostatnich miesięcy zaprzyjaźniły się dzięki wspólnej sympatii do lady Norathar - najpierw Smoka, potem Jherega, a teraz znów Smoka - która była partnerką Cawti.Alierą doprowadziła do przywrócenia jej należnego tytułu i majątku w Domu Smoka.Ja po trosze też, ale to już inna historia [ Pobierz całość w formacie PDF ]