Pokrewne
- Strona Główna
- May Karol Kozak (SCAN dal 966)
- May Karol Grobowiec Rodrigandow (SCAN dal
- May Karol Winnetou tom I
- May Karol Winnetou t III
- dumas aleksander karol szalony
- May Karol Cyganie i przemytnicy
- May Karol U stóp sfinksa
- Ziemianski Andrzej Achaja tom 1
- Robert Ludlum Droga do Gandolfo
- Forsyth Frederick Negocjator (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To skłania mnie do nadmienienia, że moi recenzenci prawie zawsze odnosili się domnie uczciwie, o ile pominiemy tych, którym brakowało wiedzy naukowej, a więcnie warto o nich wspominać.Poglądy moje były często bardzo wypaczane,spotykały się nieraz z gwałtowną opozycją, ośmieszano je, lecz zazwyczaj robionoto - jak sądzę - w dobrej wierze.Muszę jednak z tego wyłączyć p.Mivarta, któryjak to wyraził w swym liście pewien Amerykanin zachował się w stosunku domnie jak "lichy pokątny doradca" [pettifogger] lub - jak to mawiał Huxley - jak"adwokat z Old Bailey".W sumie moje prace zbyt często były bardzoprzechwalane.Rad jestem, że unikałem sporów, a to dzięki Lyellowi, który wielelat temu po ogłoszeniu moich prac geologicznych usilnie radził mi nie dać sięwciągnąć w polemikę, gdyż rzadko przynosi ona jakąś korzyść, a powodujedodatkową stratę czasu i zdenerwowanie.Ilekroć zdarzyło mi się, że popełniłem jakiś błąd lub że są jakieś niedokładności wmojej pracy, ilekroć mnie w sposób złośliwy krytykowano lub nawet gdy mnie takprzechwalano, iż czułem się tym wszystkim zmęczony, największą pociechęprzynosiło mi stałe powtarzanie sobie, że "pracowałem tak usilnie i tak dobrze, jaktylko potrafiłem, a przecież żaden człowiek nie może zrobić nic ponadto".Pamiętam, jak w Zatoce Good Success w Ziemi Ognistej myślałem (i - zdaje się -pisałem o tym do domu),że nie potrafiłbym zrobić lepszego użytku z mego życia,jak właśnie przez dokonanie najmniejszego choćby wkładu do wiedzyprzyrodniczej.Czyniłem to tak dobrze, jak na to pozwalały moje zdolności, i niechsobie krytycy mówią, co im się podoba - nic nie może obalić tego przeświadczenia. 64W ciągu ostatnich dwóch miesięcy 1859 roku byłem całkowicie pochłoniętyprzygotowaniem drugiego wydania "Powstawania" i olbrzymią korespondencją.7stycznia 1860 roku zacząłem porządkować moje notatki do dzieła o "Zmiennościzwierząt i roślin w stanie udomowienia", które jednak ogłosiłem dopiero napoczątku 1868 r.Przyczyną tego opóznienia były częściowo częste choroby, zktórych jedna trwała siedem miesięcy, a częściowo pokusa ogłaszania prac na innetematy, które w danym momencie więcej mnie interesowały.15 maja 1862 r.ukazała się moja książeczka "Fertilisation of Orchids".Którakosztowała mnie dziesięć miesięcy pracy; większość faktów podanych w niejgromadziłem powoli w ciągu wielu poprzednich lat.W 1839 r., latem, a myślę, żerównież już w ciągu poprzedniego lata, musiałem zwrócić uwagę na krzyżowezapylanie kwiatów przez owady, gdyż w moich spekulacjach nad powstawaniemgatunków doszedłem do wniosku, że krzyżowanie odgrywało ważną rolę wutrzymaniu się form gatunkowych w stanie niezmienionym.Zajmowałem się tymzagadnieniem więcej lub mniej w okresie letnim każdego następnego roku, a mojezainteresowanie znacznie wzrosło w listopadzie 1841 r., to znaczy gdy za radąRoberta Browna dostałem i przeczytałem wspaniałą książkę C.K.Sprengla - "Dasentdeckte Geheimniss der Natur".Przez kilka lat - do 1862 r.- zajmowałem sięspecjalnie zapłodnieniem u brytyjskich storczyków.Wydawało mi się, że będziebardziej celowe, jeśli przygotuję w miarę moich możliwości wyczerpujący traktat otej grupie roślin, niż jeślibym miał zrobić użytek z olbrzymiej masy powoligromadzonego materiału dotyczącego również innych roślin.Postanowienie moje okazało się słuszne, gdyż od czasu ukazania się mojej książkiogłoszono zadziwiającą wprost liczbę prac i książek o zapłodnieniu wszelkiegorodzaju roślin kwiatowych; były one o wiele lepiej opracowane, niżbym ja mógł tozrobić.Zasługi starego, biednego Sprengla, tak długo zapoznane, teraz, w wiele latpo jego śmierci, zostały w pełni docenione.W tym samym roku ogłosiłem w "Journal of the Linnean Society" artykuł "On theTwo Forms or Dimorphic Condition of Primula", a w ciągu następnych pięciu latpięć dalszych prac o roślinach dwu- i trójpostaciowych.Nie sądzę, aby cokolwiekw moim naukowym życiu dało mi większe zadowolenie niż wyjaśnienie budowytych roślin.W roku 1838 i 1839 zauważyłem dimorfizm u lnu złocistego [Linumflavum] i początkowo myślałem, że jest to tylko przypadek jakiejś niezrozumiałej[unmeaning] zmienności.Badając jednakże pospolite gatunki pierwiosnkizauważyłem, że obie formy są zbyt prawidłowe i stałe, by można to było taktraktować.Doszedłem przeto do przekonania, że pospolita Primula veris i inne 65pierwiosnki są na drodze do osiągnięcia dwupienności i że krótki słupek u jednejoraz krótkie pręciki u drugiej formy wykazują tendencję do zanikania [abortion].Zbadano więc te rośliny pod tym kątem widzenia, lecz gdy okazało się, że kwiaty zkrótkimi słupkami zapłodnione pyłkiem z krótkich pręcików dawały więcej nasionniż jakiekolwiek inne z czterech możliwych kombinacji, hipoteza zanikania[abortion theory] wzięła w łeb.Po dodatkowych doświadczeniach stało się jasne,że obie formy, choć doskonale obupłciowe, pozostają względem siebie w takimstosunku, jak dwie płcie u jakiegokolwiek zwierzęcia.Krwawnica [Lythrum] jestjeszcze bardziej zadziwiającym przykładem występowania trzech formpozostających do siebie w podobnym stosunku.Wykazałem pózniej, że potomstwopowstałe w wyniku połączenia dwu roślin należących do tych samych formprzedstawia bliską i ciekawą analogię z mieszańcami powstającymi z połączeniadwóch odrębnych gatunków.W jesieni 1864 r.zakończyłem obszerną pracę: "Climbing Plants" i przesłałem jądo Towarzystwa im.Linneusza.Pracę tę pisałem cztery miesiące, lecz gdyotrzymałem korektę, czułem się tak niedobrze, że nie tknąłem jej, choć było tokiepsko, a miejscami wręcz niejasno napisane.Praca ta nie zwróciła większejuwagi, lecz gdy w 1875 r.poprawiłem ją i ogłosiłem jako oddzielną książkę,rozeszła się szybko.Do podjęcia tego tematu skłoniło mnie przeczytanie krótkiej,ogłoszonej w 1858 r.pracy Asy Graya o ruchach wąsów u dyniowatych.Przysłałmi on nasiona; wyhodowawszy z nich kilka roślin byłem tak zafascynowany izadziwiony wijącymi ruchami wąsów i pędów, w rzeczywistości bardzo prostymi,choć na pozór zdają się bardzo skomplikowane, iż postarałem się o różne rodzajeroślin pnących i przestudiowałem całość zagadnienia.Temat ten zajmował mnietym bardziej, że zupełnie nie zgadzałem się z wyjaśnieniem, które podawał namHenslow w swych wykładach o roślinach pnących, a mianowicie że wykazują onenaturalną dążność do wzrastania po linii spiralnej.To wyjaśnienie okazało sięcałkowicie błędne.Pewne przystosowania, które wykazują rośliny pnące, są takpiękne, jak i przystosowania umożliwiające storczykom krzyżowe zapłodnienie.Jak to już zaznaczyłem, moją "Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia"rozpocząłem na początku 1860 r., lecz ogłosiłem ją dopiero na początku 1868 r.Jest to ogromna książka i kosztowała mnie cztery lata i dwa miesiące ciężkiejpracy.Zawiera ona wszystkie moje spostrzeżenia oraz olbrzymią ilość faktówzebranych z rozmaitych zródeł o różnych tworach naszej hodowli.W drugim tomierozpatrzyłem przyczyny i prawa zmienności, dziedziczności itp.w takim stopniu,w jakim pozwalał na to ówczesny stan naszej wiedzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.To skłania mnie do nadmienienia, że moi recenzenci prawie zawsze odnosili się domnie uczciwie, o ile pominiemy tych, którym brakowało wiedzy naukowej, a więcnie warto o nich wspominać.Poglądy moje były często bardzo wypaczane,spotykały się nieraz z gwałtowną opozycją, ośmieszano je, lecz zazwyczaj robionoto - jak sądzę - w dobrej wierze.Muszę jednak z tego wyłączyć p.Mivarta, któryjak to wyraził w swym liście pewien Amerykanin zachował się w stosunku domnie jak "lichy pokątny doradca" [pettifogger] lub - jak to mawiał Huxley - jak"adwokat z Old Bailey".W sumie moje prace zbyt często były bardzoprzechwalane.Rad jestem, że unikałem sporów, a to dzięki Lyellowi, który wielelat temu po ogłoszeniu moich prac geologicznych usilnie radził mi nie dać sięwciągnąć w polemikę, gdyż rzadko przynosi ona jakąś korzyść, a powodujedodatkową stratę czasu i zdenerwowanie.Ilekroć zdarzyło mi się, że popełniłem jakiś błąd lub że są jakieś niedokładności wmojej pracy, ilekroć mnie w sposób złośliwy krytykowano lub nawet gdy mnie takprzechwalano, iż czułem się tym wszystkim zmęczony, największą pociechęprzynosiło mi stałe powtarzanie sobie, że "pracowałem tak usilnie i tak dobrze, jaktylko potrafiłem, a przecież żaden człowiek nie może zrobić nic ponadto".Pamiętam, jak w Zatoce Good Success w Ziemi Ognistej myślałem (i - zdaje się -pisałem o tym do domu),że nie potrafiłbym zrobić lepszego użytku z mego życia,jak właśnie przez dokonanie najmniejszego choćby wkładu do wiedzyprzyrodniczej.Czyniłem to tak dobrze, jak na to pozwalały moje zdolności, i niechsobie krytycy mówią, co im się podoba - nic nie może obalić tego przeświadczenia. 64W ciągu ostatnich dwóch miesięcy 1859 roku byłem całkowicie pochłoniętyprzygotowaniem drugiego wydania "Powstawania" i olbrzymią korespondencją.7stycznia 1860 roku zacząłem porządkować moje notatki do dzieła o "Zmiennościzwierząt i roślin w stanie udomowienia", które jednak ogłosiłem dopiero napoczątku 1868 r.Przyczyną tego opóznienia były częściowo częste choroby, zktórych jedna trwała siedem miesięcy, a częściowo pokusa ogłaszania prac na innetematy, które w danym momencie więcej mnie interesowały.15 maja 1862 r.ukazała się moja książeczka "Fertilisation of Orchids".Którakosztowała mnie dziesięć miesięcy pracy; większość faktów podanych w niejgromadziłem powoli w ciągu wielu poprzednich lat.W 1839 r., latem, a myślę, żerównież już w ciągu poprzedniego lata, musiałem zwrócić uwagę na krzyżowezapylanie kwiatów przez owady, gdyż w moich spekulacjach nad powstawaniemgatunków doszedłem do wniosku, że krzyżowanie odgrywało ważną rolę wutrzymaniu się form gatunkowych w stanie niezmienionym.Zajmowałem się tymzagadnieniem więcej lub mniej w okresie letnim każdego następnego roku, a mojezainteresowanie znacznie wzrosło w listopadzie 1841 r., to znaczy gdy za radąRoberta Browna dostałem i przeczytałem wspaniałą książkę C.K.Sprengla - "Dasentdeckte Geheimniss der Natur".Przez kilka lat - do 1862 r.- zajmowałem sięspecjalnie zapłodnieniem u brytyjskich storczyków.Wydawało mi się, że będziebardziej celowe, jeśli przygotuję w miarę moich możliwości wyczerpujący traktat otej grupie roślin, niż jeślibym miał zrobić użytek z olbrzymiej masy powoligromadzonego materiału dotyczącego również innych roślin.Postanowienie moje okazało się słuszne, gdyż od czasu ukazania się mojej książkiogłoszono zadziwiającą wprost liczbę prac i książek o zapłodnieniu wszelkiegorodzaju roślin kwiatowych; były one o wiele lepiej opracowane, niżbym ja mógł tozrobić.Zasługi starego, biednego Sprengla, tak długo zapoznane, teraz, w wiele latpo jego śmierci, zostały w pełni docenione.W tym samym roku ogłosiłem w "Journal of the Linnean Society" artykuł "On theTwo Forms or Dimorphic Condition of Primula", a w ciągu następnych pięciu latpięć dalszych prac o roślinach dwu- i trójpostaciowych.Nie sądzę, aby cokolwiekw moim naukowym życiu dało mi większe zadowolenie niż wyjaśnienie budowytych roślin.W roku 1838 i 1839 zauważyłem dimorfizm u lnu złocistego [Linumflavum] i początkowo myślałem, że jest to tylko przypadek jakiejś niezrozumiałej[unmeaning] zmienności.Badając jednakże pospolite gatunki pierwiosnkizauważyłem, że obie formy są zbyt prawidłowe i stałe, by można to było taktraktować.Doszedłem przeto do przekonania, że pospolita Primula veris i inne 65pierwiosnki są na drodze do osiągnięcia dwupienności i że krótki słupek u jednejoraz krótkie pręciki u drugiej formy wykazują tendencję do zanikania [abortion].Zbadano więc te rośliny pod tym kątem widzenia, lecz gdy okazało się, że kwiaty zkrótkimi słupkami zapłodnione pyłkiem z krótkich pręcików dawały więcej nasionniż jakiekolwiek inne z czterech możliwych kombinacji, hipoteza zanikania[abortion theory] wzięła w łeb.Po dodatkowych doświadczeniach stało się jasne,że obie formy, choć doskonale obupłciowe, pozostają względem siebie w takimstosunku, jak dwie płcie u jakiegokolwiek zwierzęcia.Krwawnica [Lythrum] jestjeszcze bardziej zadziwiającym przykładem występowania trzech formpozostających do siebie w podobnym stosunku.Wykazałem pózniej, że potomstwopowstałe w wyniku połączenia dwu roślin należących do tych samych formprzedstawia bliską i ciekawą analogię z mieszańcami powstającymi z połączeniadwóch odrębnych gatunków.W jesieni 1864 r.zakończyłem obszerną pracę: "Climbing Plants" i przesłałem jądo Towarzystwa im.Linneusza.Pracę tę pisałem cztery miesiące, lecz gdyotrzymałem korektę, czułem się tak niedobrze, że nie tknąłem jej, choć było tokiepsko, a miejscami wręcz niejasno napisane.Praca ta nie zwróciła większejuwagi, lecz gdy w 1875 r.poprawiłem ją i ogłosiłem jako oddzielną książkę,rozeszła się szybko.Do podjęcia tego tematu skłoniło mnie przeczytanie krótkiej,ogłoszonej w 1858 r.pracy Asy Graya o ruchach wąsów u dyniowatych.Przysłałmi on nasiona; wyhodowawszy z nich kilka roślin byłem tak zafascynowany izadziwiony wijącymi ruchami wąsów i pędów, w rzeczywistości bardzo prostymi,choć na pozór zdają się bardzo skomplikowane, iż postarałem się o różne rodzajeroślin pnących i przestudiowałem całość zagadnienia.Temat ten zajmował mnietym bardziej, że zupełnie nie zgadzałem się z wyjaśnieniem, które podawał namHenslow w swych wykładach o roślinach pnących, a mianowicie że wykazują onenaturalną dążność do wzrastania po linii spiralnej.To wyjaśnienie okazało sięcałkowicie błędne.Pewne przystosowania, które wykazują rośliny pnące, są takpiękne, jak i przystosowania umożliwiające storczykom krzyżowe zapłodnienie.Jak to już zaznaczyłem, moją "Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia"rozpocząłem na początku 1860 r., lecz ogłosiłem ją dopiero na początku 1868 r.Jest to ogromna książka i kosztowała mnie cztery lata i dwa miesiące ciężkiejpracy.Zawiera ona wszystkie moje spostrzeżenia oraz olbrzymią ilość faktówzebranych z rozmaitych zródeł o różnych tworach naszej hodowli.W drugim tomierozpatrzyłem przyczyny i prawa zmienności, dziedziczności itp.w takim stopniu,w jakim pozwalał na to ówczesny stan naszej wiedzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]