[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jak nie nadejd¹, to i tak nie ma ju¿ co oszczêdzaæ, trzeba bêdzie siê wynieœæ, bo d³u¿ej tu bez ¿arcia siedzieæ niepodobna.Zarz¹dŸ wszystko, co trzeba.Jej zapa³ przygas³ nagle.- Ale - powiedzia³a niepewnie - Agatra mówi³a, ¿e sprawdzaj¹ siê tylko jej z³e.przykre sny.A je¿eli.?- Nie wierzê w sny - oznajmi³ z g³upia frant.Zdumia³a siê.- Ale.jak to?- Tak to - uci¹³.- Agatra idzie z nami, i jeœli te jej „smocze” widziad³a siê sprawdz¹, to nie tylko jej jednej mo¿e zrobiæ siê przykro.Ale jeœli ta kamienna rzeŸba ¿yje, chodzi i dzia³a na rzecz Alerów, to wolê przekonaæ siê o tym w polu, ni¿ w rozdeptywanej stanicy.Co, jak myœlisz?Przekrzywi³a g³owê.- No.no tak!Mówi³ dalej, wci¹¿ z t¹ sam¹ ch³odn¹, nieodpart¹ logik¹:- Jednak przede wszystkim uwa¿am, ¿e ona widzi tylko to, co mo¿e siê zdarzyæ i co zapewne siê zdarzy.Wydarzenie losowe, jak utrata no¿a, czy nieuniknione, jak œmieræ konaj¹cego, pozostaj¹ poza wszelk¹ kontrol¹.Ale klêska w bitwie nie jest spraw¹ nieuniknion¹, sama bitwa zaœ nie jest wydarze­niem losowym.Rzecz jasna w jej trakcie mo¿e nast¹piæ splot nieszczêœliwych przypadków, ale splot przypadków mo¿e nast¹piæ w ka¿dej bitwie.Czy wiêc mam unikaæ wszystkich bitew? Nie, Tereza.Mam dobrych ¿o³nierzy i umiem nimi dowodziæ.Gdy zajdzie coœ, czego nie przewidzia³em, a nie bêdê umia³ sobie z tym poradziæ, to nie sen Agatry o tym zadecyduje, tylko tchórzostwo ¿o³nierzy lub moja nieudolnoœæ.Jedno i drugie przyniesie mi klêskê zawsze, nie trzeba wró¿ebnych snów.Poklepa³ d³oni¹ blat sto³u, na brzegu którego wci¹¿ siedzia³.- Ta wojna od samego pocz¹tku jest jedn¹ wielk¹ pomy³k¹ - rzek³ jeszcze.- Próbujemy rzeczy niemo¿liwej: a to obroniæ dziesi¹tki wiosek, rozsianych po ca³ym okrêgu, przed wrogiem, który koncentruje si³y tam, gdzie mu siê ¿ywnie podoba.Wroga armia siedzi w œrodku Armektu, a my wci¹¿ udajemy, ¿e jest jakaœ umowna granica, wci¹¿ biegamy od wioski do wioski i od lasku do lasku, jakby po staremu chodzi³o o zabawê w chowanego z jak¹œ zgraj¹.Nikt nigdy nie pokona³, w ten sposób, œciœniêtej jak ku³ak armii - wyci¹gn¹³ przed siebie ciê¿k¹ piêœæ -wyprowadzaj¹cej starannie przemyœlane, mierzone uderzenia.Jeœli srebrni Alerowie to naprawdê ¿o³nierze, jak chce Rawat, to œmiej¹ siê z nas po prostu, Tereza! Ale teraz my uderzymy.Wybierzemy sobie czas i miejsce.Doœæ, Tereza! - zsun¹³ siê ze sto³u.- Przygotowanie do wymarszu i wymarsz, najszybciej, jak to bêdzie mo¿liwe! Nakarm ludzi i konie do syta.¯eby zd¹¿yæ, bêdziemy dniem i noc¹ brn¹æ przez œniegi, a odwil¿ tu niewiele pomo¿e.Ju¿ ciê tu nie widzê.- Tak, panie!W drzwiach omal nie zderzy³a siê z ¿o³nierzem.- Z³ota zgraja! - zameldowa³ zmarzniêty, przemoczony czatownik.- Niedu¿a, wasza godnoœæ!- Od dziœ nie wychodzimy przeciw z³otym - rzek³ Ambegen - bijemy siê tylko ze srebrnymi.¯o³nierz zastyg³ z niedomkniêt¹ gêb¹.Przez otwarte drzwi widaæ by³o coraz liczniej kapi¹ce z dachu krople.13Pogoda odmieni³a siê zupe³nie; mróz odszed³ i nie wróci³ nawet noc¹.Œnieg podlany wod¹ chwyta³ ludzi i konie za nogi, ale dawa³ siê ³atwo ugnieœæ, i tylko czo³o marszowego szyku mia³o ciê¿k¹ przeprawê; ci na koñcu maszerowali po równym, mocno udeptanym przez dziesi¹tki nóg goœciñcu.Ambegen zmusza³ toruj¹ce drogê oddzia³y do najwiêkszego wysi³ku, by tempo marszu nie s³ab³o, ale bardzo szybko luzowa³ i odsy³a³ na koniec kolumny.W ten sposób rozs¹dnie gospodarowa³ si³ami legionistów, a zarazem posuwa³ siê doœæ szybko, by.pozwoliæ sobie na obranie d³u¿szej drogi.Tu¿ przed samym wymarszem ze stanicy, zmieni³ nagle zdanie - rozkaza³ szykowaæ siê do wyjœcia tak¿e topornikom.Pytania Terezy zby³ krótkim „PóŸniej!” - i setniczka mog³a co najwy¿ej powtórzyæ to samo ni¿szym ofice­rom, oni zaœ swoim ¿o³nierzom.Porzucali Erwê, zostawiaj¹c j¹ bez za³ogi! Zabierali resztki zapasów, wszystkie juczne i luŸne konie, wszystkich chorych i - rzecz jasna - wszystkich ludzi z zaplecza stanicy: rzemieœlników, dziew­czyny kuchenne.Erwa mia³a byæ porzucona, jak kiedyœ!By³a g³ucha noc, gdy wychodzili.Zaraz za bram¹ stanicy komendant zamiast prosto na po³udnie - nakaza³ marsz bardziej ku zachodowi.¯o³nierze nie wiedzieli dok¹d id¹; lecz Tereza zaczyna³a rozumieæ plan dowódcy.W marszu Ambegen potwierdzi³ jej domys³y.„Czego chcesz?” - zapyta³ najpierw.– „Decyzjê o rozpoczêciu kampanii podj¹³em w parê chwil i trudno, ¿ebym od razu dok³adnie przemyœla³ wszystko.Jesteœ ca³¹ starszyzn¹ tej armii, no to poznaj rozterki dowódcy.Bo ¿o³nierze lepiej niech myœl¹, ¿e oboje jesteœmy nieomylni i nigdy nie miewamy w¹tpliwo­œci.Stanica na pewno jest stale obserwowana przez srebrnych.Liczê na to, ¿e niezbyt uwa¿nie, bo w ich oczach ju¿ od dawna nie jesteœmy zbyt groŸni.Ale jednak zak³adam, ¿e zwiadowcy srebrnych wiedz¹ o naszym wymarszu.Czyli, powinniœmy wyjœæ z Erwy i pomaszerowaæ prosto do Trzech Wsi? Nie spalili Erwy do tej pory, chocia¿ mogli, nie spal¹ jej i teraz.Nic tam nie zosta³o takiego, czego bym ¿a³owa³, sienniki legionistów i tym podobne klamoty mog¹ sobie wzi¹æ srebrni lub z³oci, do wyboru.Nikt, nawet nasi ¿o³nierze nie wiedz¹, co w³aœciwie strzeli³o mi do g³owy, wiêc alerscy zwiadowcy tym bardziej nie bêd¹ wiedzieæ.Idziemy teraz prosto w kierunku, sk¹d nadci¹gn¹ nasze tabory, o których Alerowie wiedz¹ albo nie.Jeœli wiedz¹, to pomyœl¹, ¿e chcemy je eskortowaæ, albo wrêcz przeciwnie - zawróciæ, i zabraæ siê st¹d raz na zawsze.Jeœli zaœ o taborach nie wiedz¹, no to siê dowiedz¹, a ja rzeczywiœcie zawrócê je z drogi, jak tylko wróci goniec, i skierujê prosto do Lineza, odeœlê te¿ do taborów ca³e zaplecze, które tylko hamuje nam marsz.Potem sami ruszymy w stronê dóbr Lineza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl