Pokrewne
- Strona Główna
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznona
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 01
- Terry Pratchett 11 Kosiarz
- Heinlein Robert A Kot ktory przenika sciany (2)
- dickens charles klub pickwicka tom ii
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frania1320.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piemur wyciągał szyję, aby ponad dachami siedziby Cechu dojrzeć wzgórza ogniowe Warowni Fort.- Nic złego.Chcę sprawdzić, czy wciągnięto flagę jarmarku.- Flagę jarmarku? Menolly przypomniała sobie, że Sebell o tym wspominał.- Jasne! Jest wiosna, słońce.Dzisiaj dzień odpoczynku.Nie spodziewamy się Opadu, więc powinien być jarmark.- Piemur przyglądał się jej dłuższą chwilę z wyrazem niedowierzania na twarzy.- Chcesz powiedzieć, że u was nie ma jarmarków?- Zatoka Półkola jest odcięta od świata - a wobec Opadów.- Hm, zapomniałem o tym.Nic dziwnego, że jesteś takim pierwszorzędnym muzykiem - rzekł potrząsając głową, jakby tłumaczenie go nie przekonało.- Nic do roboty, tylko ćwiczenie!- Ale - dodał odrobinę sceptycznie - musiały chyba odbywać się u was jarmarki, zanim pojawiły się Opady?- O tak, oczywiście.Kupcy przychodzili zza moczarów trzy, cztery razy na Obrót.- Na Piemurze nie wywarło to wrażenia.Menolly zdała sobie sprawę, że sama bardzo mgliście pamięta takie okazje.Opady Nici zaczęły się, gdy miała zaledwie osiem Obrotów.- Tutaj odbywają się jarmarki, jak tylko jest słonecznie w dzień odpoczynku - trajkotał dalej Piemur - i kiedy nie spodziewamy się Opadu.Naturalnie, jesteśmy Warownią z wieloma małymi pracowniami i główną pracownią harfiarską, toteż i jarmarki są nie byle jakie.- Nie masz przypadkiem - przechylił głowę z szelmowską miną - płaciwa przy sobie?- Płaciwa?Jej tępota wyraźnie działała Piemurowi na nerwy.- Płaciwo! Płaciwo! Co dostajesz w zamian, kiedy sprzedajesz coś na jarmarku? - Sięgnął do kieszeni i wyciągnął cztery małe, starannie wygładzone, białe kawałki drewna.Z jednej strony miały wyrytą liczbę 32, a z drugiej znak Cechu Kowali.- Tylko trzydziestki dwójki, ale za cztery dostanę ósemkę i to kowalską.Menolly nigdy przedtem nie widziała płaciwa.Wszelkich transakcji handlowych dokonywał jej ojciec, Pan Warowni.Zaskoczyło ją, że tak młody chłopak jak Piemur dysponował płaciwem, i powiedziała mu o tym.- Och, wiesz, śpiewałem, jeszcze zanim zostałem uczniem.Zawsze dostawałem jakieś marki o większej lub mniejszej wartości.Moja matka-wychowawczyni zbierała je dla mnie, póki tutaj nie przyszedłem.- Piemur zmarszczył niechętnie nos.- Ale tutaj, jako harfiarz, nie dostajesz nic za śpiewanie podczas jarmarków.Nie mam nic takiego, co mógłbym tutaj wymienić na płaciwo.Próbuję stale, ale mistrz Jerint nie umieści swojego znaku na moich fletach, więc muszę kombinować.Hej! Patrz, Menolly - chwycił ją za ramię - wciągają flagę, będzie jarmark! - Pognał jak wicher przez podwórzec do sypialni uczniów.Na szczycie wzgórz ogniowych Warowni Menolly ujrzała jaskrawożółtą chorągiew, a poniżej powiewający na maszcie czerwonoczarny, pasiasty proporzec - znak jarmarku.Usłyszała echo wrzasków Piemura i dochodzące z donnitorium skargi budzonych uczniów.Jakby idąc za przykładem Piemura, do kuchni wkroczyli posługacze pod wodzą Abuny i Silviny.Stwierdzono obecność chorągwi i proporca na maszcie Warowni, po czym w wesołym nastroju przystąpiono do przygotowywania posiłku.Menolly rozpuściła stadko, aby zażywało w spokoju kąpieli słonecznych i wodnych, i pozdrowiwszy w kuchni obie kobiety zaoferowała, że zaniesie śniadanie Harfiarzowi i jego spiżowemu, któremu nadano imię Zair.- Zapewniam cię, Abuno, że dzięki pomocy Menolly dwie jaszczurki ogniste więcej nie sprawią kłopotu - powiedziała Silvina, kierując uwagę kucharki w inną stronę i uśmiechając się ciepło do Menolly.- Harfiarz ani Sebell nie będą tutaj często zaglądać - zawołała za Abuną, która odeszła na bok pomrukując gniewnie pod nosem.Menolly zamierzała porozmawiać z Silviną na temat plotek, jakie rozpuściły dziewczęta, ale gospodyni unikała jej wzroku.Usłyszały nagle, jak ktoś woła Menolly zdenerwowanym głosem.Sebell zbiegał po schodach dudniąc ciężko.Jedną ręką przytrzymywał spodnie, a na drugiej siedziała jego królowa wbijając szpony w odsłonięte ciało.Czeladnik krzywił się z bólu, Kimi wydawała wściekłe piski z głodu.- Menolly! Jesteś wreszcie! Szukałem cię wszędzie.Co się z nią dzieje? Ufff.- Oczy Sebella błyszczały niepokojem.- Jest tylko głodna.- Tylko głodna?- Chodź ze mną.- Menolly ujęła Sebella pod ramię, chwyciła tacę przygotowaną dla Mistrza Robintona i wyprowadziła czeladnika z kuchni, aby oszczędzić mu ponurego spojrzenia Abuny.W sali jadalnej panował względny spokój.- Nakarm ją teraz!- Nie mogę.Moje spodnie! - Sebell wskazał podbródkiem spodnie, które nie przytrzymywane paskiem groziły opadnięciem.Tłumiąc chichot Menolly odpięła własny zniszczony pasek i wsunęła go w spodnie Sebella.Czeladnik złapał garść mięsa i podał Kimi.Niewdzięczna złośnica syknęła i rzuciła się najadło, znów zatapiając pazury w ręce Sebella.Przy drzwiach do kuchni wisiała szmata.Dziewczyna wyrwała szpony jaszczura z podrapanej i krwawiącej ręki czeladnika i owinęła ją szmatą, a potem zręcznie postawiła Kimi na poprzednie miejsce.- Och, dzięki, dzięki - westchnął Sebell opadając na najbliższą ławkę.- A ty musiałaś karmić codziennie dziewięć takich stworzeń? - spojrzał na nią z większym respektem.- Nie mam pojęcia, jak mogłaś sobie dać radę! Naprawdę, nie mam pojęcia!- Menolly! - rozległ się grzmiący głos ze szczytu schodów.- Panie? - Dziewczyna pospieszyła w stronę wołającego.- Wydaje z siebie najdziwaczniejsze odgłosy - krzyknął Harfiarz.- Coś mu dolega.Czy jest głodny? Oczy płoną mu czerwienią.- Proszę bardzo - rzekła Silvina, wynurzając się z kuchni z drugą tacą pełną jedzenia dla nich obu.- Kiedy pojawił się Sebell, wiedziałam, że wkrótce i ty się odezwiesz.Menolly roześmiała się wtórując Silvinie.Wbiegła po dwa stopnie, nie wylewając więcej niż parę kropel klahu i gubiąc kawałeczek mięsa z kopiasto naładowanej miski.Harfiarz zdążył się już ubrać i zabezpieczył ramię przed ostrymi jak igły pazurkami swego spiżowego jaszczura.Był jednak tak samo zaaferowany i przestraszony jak Sebell [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Piemur wyciągał szyję, aby ponad dachami siedziby Cechu dojrzeć wzgórza ogniowe Warowni Fort.- Nic złego.Chcę sprawdzić, czy wciągnięto flagę jarmarku.- Flagę jarmarku? Menolly przypomniała sobie, że Sebell o tym wspominał.- Jasne! Jest wiosna, słońce.Dzisiaj dzień odpoczynku.Nie spodziewamy się Opadu, więc powinien być jarmark.- Piemur przyglądał się jej dłuższą chwilę z wyrazem niedowierzania na twarzy.- Chcesz powiedzieć, że u was nie ma jarmarków?- Zatoka Półkola jest odcięta od świata - a wobec Opadów.- Hm, zapomniałem o tym.Nic dziwnego, że jesteś takim pierwszorzędnym muzykiem - rzekł potrząsając głową, jakby tłumaczenie go nie przekonało.- Nic do roboty, tylko ćwiczenie!- Ale - dodał odrobinę sceptycznie - musiały chyba odbywać się u was jarmarki, zanim pojawiły się Opady?- O tak, oczywiście.Kupcy przychodzili zza moczarów trzy, cztery razy na Obrót.- Na Piemurze nie wywarło to wrażenia.Menolly zdała sobie sprawę, że sama bardzo mgliście pamięta takie okazje.Opady Nici zaczęły się, gdy miała zaledwie osiem Obrotów.- Tutaj odbywają się jarmarki, jak tylko jest słonecznie w dzień odpoczynku - trajkotał dalej Piemur - i kiedy nie spodziewamy się Opadu.Naturalnie, jesteśmy Warownią z wieloma małymi pracowniami i główną pracownią harfiarską, toteż i jarmarki są nie byle jakie.- Nie masz przypadkiem - przechylił głowę z szelmowską miną - płaciwa przy sobie?- Płaciwa?Jej tępota wyraźnie działała Piemurowi na nerwy.- Płaciwo! Płaciwo! Co dostajesz w zamian, kiedy sprzedajesz coś na jarmarku? - Sięgnął do kieszeni i wyciągnął cztery małe, starannie wygładzone, białe kawałki drewna.Z jednej strony miały wyrytą liczbę 32, a z drugiej znak Cechu Kowali.- Tylko trzydziestki dwójki, ale za cztery dostanę ósemkę i to kowalską.Menolly nigdy przedtem nie widziała płaciwa.Wszelkich transakcji handlowych dokonywał jej ojciec, Pan Warowni.Zaskoczyło ją, że tak młody chłopak jak Piemur dysponował płaciwem, i powiedziała mu o tym.- Och, wiesz, śpiewałem, jeszcze zanim zostałem uczniem.Zawsze dostawałem jakieś marki o większej lub mniejszej wartości.Moja matka-wychowawczyni zbierała je dla mnie, póki tutaj nie przyszedłem.- Piemur zmarszczył niechętnie nos.- Ale tutaj, jako harfiarz, nie dostajesz nic za śpiewanie podczas jarmarków.Nie mam nic takiego, co mógłbym tutaj wymienić na płaciwo.Próbuję stale, ale mistrz Jerint nie umieści swojego znaku na moich fletach, więc muszę kombinować.Hej! Patrz, Menolly - chwycił ją za ramię - wciągają flagę, będzie jarmark! - Pognał jak wicher przez podwórzec do sypialni uczniów.Na szczycie wzgórz ogniowych Warowni Menolly ujrzała jaskrawożółtą chorągiew, a poniżej powiewający na maszcie czerwonoczarny, pasiasty proporzec - znak jarmarku.Usłyszała echo wrzasków Piemura i dochodzące z donnitorium skargi budzonych uczniów.Jakby idąc za przykładem Piemura, do kuchni wkroczyli posługacze pod wodzą Abuny i Silviny.Stwierdzono obecność chorągwi i proporca na maszcie Warowni, po czym w wesołym nastroju przystąpiono do przygotowywania posiłku.Menolly rozpuściła stadko, aby zażywało w spokoju kąpieli słonecznych i wodnych, i pozdrowiwszy w kuchni obie kobiety zaoferowała, że zaniesie śniadanie Harfiarzowi i jego spiżowemu, któremu nadano imię Zair.- Zapewniam cię, Abuno, że dzięki pomocy Menolly dwie jaszczurki ogniste więcej nie sprawią kłopotu - powiedziała Silvina, kierując uwagę kucharki w inną stronę i uśmiechając się ciepło do Menolly.- Harfiarz ani Sebell nie będą tutaj często zaglądać - zawołała za Abuną, która odeszła na bok pomrukując gniewnie pod nosem.Menolly zamierzała porozmawiać z Silviną na temat plotek, jakie rozpuściły dziewczęta, ale gospodyni unikała jej wzroku.Usłyszały nagle, jak ktoś woła Menolly zdenerwowanym głosem.Sebell zbiegał po schodach dudniąc ciężko.Jedną ręką przytrzymywał spodnie, a na drugiej siedziała jego królowa wbijając szpony w odsłonięte ciało.Czeladnik krzywił się z bólu, Kimi wydawała wściekłe piski z głodu.- Menolly! Jesteś wreszcie! Szukałem cię wszędzie.Co się z nią dzieje? Ufff.- Oczy Sebella błyszczały niepokojem.- Jest tylko głodna.- Tylko głodna?- Chodź ze mną.- Menolly ujęła Sebella pod ramię, chwyciła tacę przygotowaną dla Mistrza Robintona i wyprowadziła czeladnika z kuchni, aby oszczędzić mu ponurego spojrzenia Abuny.W sali jadalnej panował względny spokój.- Nakarm ją teraz!- Nie mogę.Moje spodnie! - Sebell wskazał podbródkiem spodnie, które nie przytrzymywane paskiem groziły opadnięciem.Tłumiąc chichot Menolly odpięła własny zniszczony pasek i wsunęła go w spodnie Sebella.Czeladnik złapał garść mięsa i podał Kimi.Niewdzięczna złośnica syknęła i rzuciła się najadło, znów zatapiając pazury w ręce Sebella.Przy drzwiach do kuchni wisiała szmata.Dziewczyna wyrwała szpony jaszczura z podrapanej i krwawiącej ręki czeladnika i owinęła ją szmatą, a potem zręcznie postawiła Kimi na poprzednie miejsce.- Och, dzięki, dzięki - westchnął Sebell opadając na najbliższą ławkę.- A ty musiałaś karmić codziennie dziewięć takich stworzeń? - spojrzał na nią z większym respektem.- Nie mam pojęcia, jak mogłaś sobie dać radę! Naprawdę, nie mam pojęcia!- Menolly! - rozległ się grzmiący głos ze szczytu schodów.- Panie? - Dziewczyna pospieszyła w stronę wołającego.- Wydaje z siebie najdziwaczniejsze odgłosy - krzyknął Harfiarz.- Coś mu dolega.Czy jest głodny? Oczy płoną mu czerwienią.- Proszę bardzo - rzekła Silvina, wynurzając się z kuchni z drugą tacą pełną jedzenia dla nich obu.- Kiedy pojawił się Sebell, wiedziałam, że wkrótce i ty się odezwiesz.Menolly roześmiała się wtórując Silvinie.Wbiegła po dwa stopnie, nie wylewając więcej niż parę kropel klahu i gubiąc kawałeczek mięsa z kopiasto naładowanej miski.Harfiarz zdążył się już ubrać i zabezpieczył ramię przed ostrymi jak igły pazurkami swego spiżowego jaszczura.Był jednak tak samo zaaferowany i przestraszony jak Sebell [ Pobierz całość w formacie PDF ]