[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Irma odpowiedziała uśmiechem.- Uczyłem się w tym samym gimnazjum - zaczai Wiktor - i na tej samej scenie wypadło mi kiedyś grać Ozryka.Roli nie umiałem, więc musiałem ją wymyślić w trakcie przedstawienia.To był pierwszy wypadek w moim życiu, kiedy musiałem wymyślić coś nie pod groźbą dwójki.Podobno teraz trudniej się uczyć niż w moich czasach.Podobno macie teraz nowe przedmioty i to, co my przerabialiśmy w trzy lata, musicie przerabiać w ciągu roku.A wy zapewne nawet nie zauważacie, że jest wam trudniej.Uczeni przypuszczają, że ludzki mózg jest w stanie pomieścić znacznie więcej informacji, niż to się wydaje na pierwszy rzut oka przeciętnemu człowiekowi.Trzeba tylko umieć te informacje wtłoczyć.- Aha, pomyślał, zaraz im opowiem o hypnopedii.Ale w tym momencie Bol-Kunac przekazał mu karteczkę: Prosimy nie opowiadać nam o osiągnięciach nauki.Proszę rozmawiać z nami jak z równymi.Walerians kl.6- Tak - powiedział Wiktor.- Tu niejaki Walerians z szóstej klasy proponuje mi, żebym rozmawiał z wami jak z równymi, i ostrzega mnie przed referowaniem wam osiągnięć nauki.Muszę się przyznać, Walerians, że istotnie zamierzałem porozmawiać z wami o osiągnięciach hypnopedii.Jednakże chętnie zrezygnuję ze swojego zamierzenia, chociaż uważam za swój obowiązek poinformować cię, że większość równych mi, dorosłych ludzi ma nadzwyczaj umiarkowane wyobrażenie o hypnopedii.- Poczuł, że jest mu niewygodnie mówić na siedząco, wstał i przespacerował się po scenie.- Muszę się wam zwierzyć, moi drodzy, że niespecjalnie lubię spotkania z czytelnikami.Z reguły nie sposób zrozumieć, z jakim czytelnikiem ma się do czynienia, czego on chce od ciebie i co go właściwie interesuje.Dlatego każde swoje wystąpienia staram się zmienić w wieczór pytań i odpowiedzi.Czasami wychodzi dosyć zabawnie.Wiecie co, może na początek ja zacznę zadawać pytania.A więc.Czy wszyscy obecni czytali moje książki?- Tak - rozległy się dziecięce głosy.- Czytaliśmy.Wszyscy.- Świetnie - powiedział Wiktor zakłopotany.- Jestem mile zaskoczony i nieco zdumiony.No dobrze, jedźmy dalej.Czy zebrani życzą sobie usłyszeć historię napisania jakiejś mojej powieści?Nastąpiło niedługie milczenie, następnie ze środka sali wstał chudy, pryszczaty chłopiec, rzekł: “Nie" i usiadł.- To świetnie - stwierdził Wiktor.- Tym bardziej świetnie, że wbrew szeroko rozpowszechnionym poglądom w takich historiach nie ma na ogół nic ciekawego.Idźmy jeszcze dalej.Czy szanowni słuchacze życzą sobie usłyszeć o moich planach twórczych?Bol-Kunac wstał i oznajmił grzecznie:- Widzi pan, panie Baniew, problemy związane bezpośrednio z techniką pańskiej twórczości lepiej byłoby przedyskutować pod koniec rozmowy, kiedy ogólny obraz będzie bardziej jasny.Usiadł.Wiktor wsadził ręce w kieszenie i znowu przespacerował się po estradzie.Robiło się interesująco, a w każdym razie niecodziennie.- A może interesują was anegdoty literackie? - zapytał podstępnie.- Jak polowałem z Hemingway - em.Jak Erenburg podarował mi rosyjski samowar.Albo, co też mi powiedział Zurtzmansor, kiedy razem jechaliśmy tramwajem.- Naprawdę znał pan Zurtzmansora? - padło pytanie z sali.- Nie, to był żart - powiedział Wiktor.- Co więc będzie z literackimi anegdotami?- Czy można zadać pytanie? - rzekł, unosząc się z miejsca pryszczaty chłopiec.- Tak, oczywiście.- Jakimi chciałby pan nas widzieć w przyszłości?Bez pryszczy, przeleciało przez głowę Wiktorowi, ale odgonił tę myśl, ponieważ zrozumiał - robi się gorąco.Pytanie było dobre.Bardzo bym chciał, żeby ktokolwiek mi powiedział, jak chcę widzieć siebie w teraźniejszości, pomyślał.Jednak trzeba było odpowiadać.- Żebyście byli mądrzy - powiedział na chybił trafił.- Uczciwi.Dobrzy.Chciałbym, żebyście lubili swoją pracę.i pracowali tylko dla szczęścia innych ludzi.(Truję, pomyślał.Ale jak tu nie truć?) Mniej więcej tak.Sala cichutko zaszumiała, potem ktoś zapytał nie wstając z miejsca:- Czy rzeczywiście pan uważa, że żołnierz jest ważniejszy od fizyka?- Ja?! - oburzył się Wiktor.- Tak zrozumiałem pańską książkę “Nieszczęście przychodzi nocą".- Był to jasnowłosy skrzat, mniej więcej dziesięcioletni.Wiktor odchrząknął.“Nieszczęście" mogło być dobrą książką, mogło być złą książką, ale w żadnym przypadku nie mogło być książką dla dzieci.Do takiego stopnia nie była książką dla dzieci, że nie zdołał jej zrozumieć ani jeden krytyk: wszyscy uznali, że jest to pornograficzne, deprawatorskie czytadło obrażające świadomość narodową.A co najstraszniejsze, jasnowłosy skrzat miał pewne podstawy przypuszczać, że autor “Nieszczęścia" uważa żołnierza za ważniejszego od fizyka - w każdym razie w niektórych aspektach.- Chodzi o to - powiedział Wiktor sugestywnie - że.jak by ci tu powiedzieć.Różnie bywa,- Wcale nie mam na myśli fizjologii - zaprotestował jasnowłosy skrzat.- Mówię o ogólnej koncepcji książki, być może “ważniejszy" nie jest odpowiednim słowem.- Ja też nie mam na myśli fizjologii - odparł Wiktor [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl