[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Używa rewelacyjnych preparatów do ukła­dania pięknych loków.Rozsądne ceny.Tylko dla wybranej klienteli.Przeszłam do wiadomości.Antoine Lindsay zmarł, kiedy sąsiad uderzył go w głowę kawałkiem drewna.Opinia koronera: umyślne morderstwo.Młoda Angielka, Maria Nash, dopiero co przybyła do Montrealu, padła ofiarą porwania i zdrady.Oszalała i zmarła w szpitalu Emigrant.Kiedy Bridget Clocone urodziła syna w szpitalu dla kobiet, doktorzy od­kryli, że ta czterdziestoletnia wdowa jakiś czas wcześniej urodziła dziecko.Policja przeszukała dom jej pracodawcy i znalazła ciało noworodka płci mę­skiej schowane pod ubraniami w skrzynce.Noworodek wykazywał “.ozna­ki znęcania się spowodowane ściskaniem szyi palcami”.Opinia koronera: umyślne morderstwo.Jezu.Czy nic się na tym świecie nie zmienia?Zmieniłam stronę i przejrzałam listę statków, które wyszły z portu, oraz listę pasażerów płynących z Montrealu do Liverpoolu.Nuda.Opłaty za rejs parowcem.Przejazdy dyliżansem do Ontario.Zawiadomie­nia o przeprowadzkach.Niezbyt wiele osób przeprowadziło się w tamtym ty­godniu.Wreszcie znalazłam.Urodzenia, Małżeństwa, Zgony.Na siedemnastej stronie.Pani David Mackay, syn.Pani Marie-Claire Bisset, córka.Ani słowa o Eugenie Nicolet i jej dziecku.Znałam już miejsce zawiadomień o urodzeniach w każdej gazecie i prze­winęłam kilka tygodni, zatrzymując się tylko w tym miejscu.Nadal nic.Sprawdziłam każdą gazetę na rolce.Aż do końca tysiąc osiemset czterdziestego szóstego nie było zawiadomienia o narodzinach Elisabeth.Przewertowałam inne angielskie gazety.To samo.Żadnej wzmianki o Eugenie Nicolet.Ani o urodzinach jej córki.Sprawdziłam francuskie gazety.Nadal nic.O dziesiątej nie widziałam na oczy i bolały mnie barki i plecy.Oparłam się, przeciągnęłam i potarłam skronie.I co teraz?Po drugiej stronie pomieszczenia ktoś z szumem przewijał film na początek.Dobry pomysł.Jak każdy inny.Cofnę się.Elisabeth urodziła się w stycz­niu.Sprawdźmy okres, kiedy pan plemnik i pani jajeczko się poznali.Wzięłam pudełka i założyłam film.Kwiecień, tysiąc osiemset czterdzie­ści pięć.Te same reklamy.Te same informacje o przeprowadzkach.Znowu listy pasażerów.Gazety angielskie.Gazety francuskie.Kiedy doszłam do La Presse, mój wzrok stracił ostrość.Spojrzałam na ze­garek.Jedenasta trzydzieści.Jeszcze dwadzieścia minut.Oparłam podbródek na dłoni zwiniętej w pięść z łokciem na stole i prze­winęłam film na początek.Kiedy się zatrzymał, był marzec.Ręcznie przewi­jałam do przodu, zatrzymując się co chwilę i przeglądając stronę na ekranie, i w pewnym momencie dostrzegłam nazwisko Belanger.Wyprostowałam się i zwiększyłam ostrość obrazu.Króciutka informacja.Eugenie Belanger wybierała się do Paryża.Wybitna śpiewaczka i żona Alaina Nicolet będzie podróżować w towarzystwie dwunastu osób i powróci po sezonie.Jeszcze tylko kilka słów o tym, jak wszystkim będzie jej brak, i ko­niec.A więc Eugenie wyjechała.Kiedy wróciła? Gdzie była w kwietniu? Czy Alain pojechał z nią? A może dołączył do niej na miejscu? Rzut oka na zega­rek.Cholera.Sprawdziłam, co mam w portfelu, wyciągnęłam wszystkie drobne i wy­drukowałam tyle stron, na ile mi wystarczyło monet Przewinęłam film i od­dałam wszystkie, a potem biegiem do Birks Hall.Drzwi do gabinetu Jeannotte były zamknięte, więc poszłam do sekreta­riatu wydziału.Sekretarka oderwała wzrok od ekranu komputera na krótką chwilę, w ciągu której zapewniła mnie, że dzienniki zostaną zwrócone.Przykleiłam do nich karteczkę z podziękowaniem i wyszłam.Wracając do domu wciąż myślałam o przeszłości.Starałam się wyobrazić sobie, jak sto lat temu wyglądały wielkie domy, które mijałam.Co wi­dzieli ich mieszkańcy, kiedy wyglądali przez okna wychodzące na Sherbrooke? Na pewno nie Musee des Beaux-Arts albo Ritz-Cariton.Na pew­no nie najnowsze kolekcje Raipha Laurena, Giorgio Armaniego czy atelier Versace.Ciekawe, czy spodobałoby im się takie modne sąsiedztwo.Na pewno le­piej jest mieć w sąsiedztwie butiki niż szpital zakaźny, który w końcu otwar­to w budynku tuż za nimi.W domu sprawdziłam wiadomości na sekretarce, bojąc się, że Harry dzwoniła i mnie nie zastała.Nic.Zrobiłam sobie kanapkę i pojechałam do la­boratorium, aby podpisać raporty.Wychodząc stamtąd zostawiłam na biurku LaManche'a kartkę z datą mojego powrotu.Jak zwykle większą część kwiet­nia spędzałam w Charlotte, ale zawsze gotowa byłam przyjechać w przypad­ku obowiązku stawienia się w sądzie albo w innej pilnej sprawie.Kiedy w ma­ju kończył się semestr wiosenny, wracałam na lato.W domu spędziłam godzinę pakując się i porządkując materiały do pra­cy.Zawsze mam dużo bagażu, ale nie przez ciuchy.Lata podróżowania mię­dzy krajami zmusiły mnie do posiadania dwóch kompletów ubrań.Mam naj­większą na świecie walizę na kółkach i zawsze wrzucam do niej książki, tecz­ki, czasopisma, rękopisy, notatki do wykładów i wszystko to, nad czym pra­cuję.Tym razem było jeszcze kilka kilogramów kserokopii.O trzeciej trzydzieści zamówiłam taksówkę na lotnisko.Harry nie za­dzwoniła.Mieszkam w najbardziej niezwykłym apartamencie w Charlotte.Moje mie­szkanie zajmuje najmniejszą część kompleksu zwanego Sharon Hali, rozciągającego się na obszarze dwóch i pół akra w Myers Park.Nie wiadomo, ja­kie było pierwotne przeznaczenie budynku, ale obecnie mieszkańcy nazywa­ją go Coach House Annex albo po prostu Annex.Główny budynek Sharon Hall wybudowany został w tysiąc dziewięćset trzynastym roku jako dom mieszkalny dla miejscowego magnata handlu drewnem.Po śmierci jego żony w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwar­tym, georgiański w stylu dom o powierzchni blisko siedmiuset metrów kwa­dratowych podarowano Queens College [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl