[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I do jednego z takich wymiarów wbiegł - przez trywialną po­myłkę w obliczeniach - Ty Draniu.Legenda była niemal dokładna.Sfinks naprawdę czaił się na granicy królestwa.Nie precyzowała tylko, o jakiej granicy mowa.Sfinks jest istotą nierealną.Istnieje wyłącznie dlatego, że kie­dyś ktoś go sobie wyobraził.Doskonale wiadomo, że w nieskończo­nym wszechświecie wszystko, co możemy sobie wyobrazić, musi gdzieś istnieć.A że wiele z tych rzeczy nie powinno się pojawiać w uporządkowanych ramach czasoprzestrzennych, zostają we­pchnięte do bocznych wymiarów.Może to w pewnym stopniu wyja­śnić chroniczny zły humor Sfinksa, chociaż stworzenie z ciałem lwa, łonem kobiety i skrzydłami orła z pewnością cierpi na kryzys tożsa­mości i niewiele trzeba, żeby je rozzłościć.Dlatego właśnie Sfinks wymyślił Zagadkę.W najrozmaitszych wymiarach zapewniła mu ona przyzwoitą rozrywkę i niezliczone posiłki.Teppic nie wiedział o tym, gdy prowadził Ty Drania przez fale mgły, ale chrzęszczące pod nogami kości dostatecznie wyraźnie in­formowały o zasadniczych szczegółach sytuacji.Zginęło tu wielu ludzi.Rozsądnie byłoby zatem przyjąć, że ci ostatni widzieli szczątki wcześniejszych, a zatem posuwali się ostroż­nie.I nic im to nie dało.Czyli nie ma sensu się skradać.Poza tym niektóre majaczące we mgle skały miały bardzo niepokojące kształty.O tamta, na przy­kład, wyglądała zupełnie jak.- Stój! - zawołał Sfinks.Ciszę zakłócały jedynie opadające krople skondensowanej mgły i czasem syczenie Ty Drania, próbującego wyssać wilgoć z powietrza.- Jesteś sfinksem - stwierdził Teppic.- Nie sfinksem, ale Sfinksem - poprawił go Sfinks.- O rany.W domu mamy mnóstwo twoich posągów.- Teppic spojrzał wyżej, a potem jeszcze wyżej.- Myślałem, że jesteś mniejszy - dodał.- Ukorz się, śmiertelniku - przykazał Sfinks.- Stanąłeś bowiem przed istotą mądrą i straszną.- Zamrugał.- Dobre są te posągi?- Nie oddają ci sprawiedliwości - przyznał szczerze Teppic.- Tak myślisz? Ludzie często źle przedstawiają nos.Podobno najlepszy mam prawy profil i.- Sfinksowi przyszło do głowy, że zbacza z zasadniczego tematu.Chrząknął surowo.- Zanim tędy przejdziesz, śmiertelniku - rzekł - musisz rozwiązać moją zagadkę.- Dlaczego?- Co? - Sfinks zamrugał.Nie był przygotowany na takie pytania.- Dlaczego? Dlaczego? Dlatego że.Hm.Dlatego, chwileczkę, tak, dlatego że jeśli nie, to odgryzę ci głowę.Tak, to chyba było to.- Dobrze - zgodził się Teppic.-Jak ona brzmi? Sfinks odchrząknął z dźwiękiem, jakby pusta ciężarówka zawra­cała w kamieniołomie.- Co rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?Teppic rozważył problem.- Trudna jest - mruknął po chwili.- Najtrudniejsza.- Urn.- Nigdy nie zgadniesz.- Aha.- Czy mógłbyś zdjąć ubranie, póki myślisz? - poprosił Sfinks.- Nitki strasznie mi wchodzą w zęby.- Nie chodzi o jakieś zwierzę, któremu odrastają nogi i które.- Nie, to fałszywy trop.- Hm.- Nie masz najmniejszego pojęcia, prawda? - Sfinks wysunął pazury.- Jeszcze się zastanawiam - przypomniał Teppic.- Nie masz szans.- To fakt.Teppic spojrzał na szpony.To właściwie nie jest zwierzę drapież­ne, pocieszał się.Stanowczo zostało nadmiernie wyposażone.Poza tym łono będzie mu przeszkadzać, nawet jeśli mózg nie będzie.- Odpowiedź brzmi: „Człowiek" - oznajmił Sfinks.- A teraz nie próbuj walczyć, to wprowadza do krwi niesmaczne związki chemiczne.Teppic cofnął się przed groźną łapą.- Zaraz, zaraz! - zawołał.-Jak to człowiek?- To łatwe.Rankiem jako dziecko raczkuje, stoi na dwóch no­gach w południe, a wieczorem jako starzec chodzi o lasce.Dobra jest, nie?Teppic przygryzł wargę.- Mówimy tu o jednym dniu? - spytał z powątpiewaniem.Zapadła długa, krępująca cisza.- To jest to, jak mu, takie powiedzenie, no, metafora.- Sfinks jeszcze raz spróbował ataku.- Zaraz, zaraz.Jedną chwilkę - zawołał Teppic.- Chcę wszyst­ko dokładnie wyjaśnić.To chyba uczciwe, prawda?- Zagadka jest w porządku! Świetna zagadka.Opowiadam ją od pięćdziesięciu lat, od kociaka.- Zastanowił się.- Od pisklaka - poprawił.- Bardzo dobra zagadka - zapewnił go Teppic.- Głęboka.Po­ruszająca.Całe ludzkie życie w jednym zdaniu.Ale musisz przyznać, że to wszystko nie zdarza się człowiekowi w jeden dzień.- No nie - zgodził się Sfinks.- Ale w danym kontekście rzecz jest oczywista.Element dramatycznej metafory jest obecny we wszystkich zagadkach - dodał tonem kogoś, kto usłyszał to zdanie dawno temu i dość mu się podobało, choć nie aż tak, żeby nie zjeść jego autora.- To prawda.Ale.- Teppic przykucnął i wygładził skrawek mokrego piasku -.czy ta metafora jest wewnętrznie spójna? Po­wiedzmy, dla przykładu, że przeciętna długość życia człowieka wy­nosi siedemdziesiąt lat.Zgoda?- Zgoda.Sfinks mówił tonem człowieka, który wpuścił do domu akwizytora i teraz z żalem spogląda w przyszłość, gdyż bez wątpienia cze­ka go kupno polisy ubezpieczeniowej.- Dobrze.Czyli.Czyli w południe będzie miał trzydzieści pięć lat, tak? Biorąc pod uwagę, że większość dzieci umie już chodzić w wieku roku, dwóch lat, wzmianka o czterech nogach nie odpowia­da prawdzie.Przecież większą część poranka spędzamy na dwóch.Zgodnie z twoją analogią.- Przerwał i wykonał kilka obliczeń po­ręczną kością udową.- Zgodnie z twoją analogią na czterech no­gach spędzamy tylko około dwudziestu minut zaraz po północy.Najwyżej pół godziny.Mam rację? Bądź uczciwy.- No, niby tak.- Na tej samej zasadzie nie będziesz używał laski o szóstej po po­łudniu, bo będziesz miał zaledwie, zaraz, pięćdziesiąt dwa lata.- Tep­pic pisał szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl