[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie można też po prostu zmienić skali i poprosić o Armię w Czerwonych Mundurach z Białymi Apli­kacjami, żeby pasowała do tapet w kuchni.Pary królewskie dostają na ogół w prezencie albo rzeczy bardzo małe, jak precyzyjnie skon­struowane nakręcane jajka, albo bardzo duże i nieporęczne, jak księstwa.Istnieje też poważny problem z listą gości.Nawet na zwykłym ślubie bywa ciężko z krewnymi, którzy ślinią się i przeklinają; z brać­mi, którzy po jednym drinku robią się agresywni; i z ludźmi, którzy Nie Rozmawiają z innymi ludźmi z powodu tego, Co Kiedyś Powie­dzieli o Naszej Sharon.Królewskie pary mają do czynienia z całymi państwami, które Zerwały Stosunki Dyplomatyczne po tym, co Ksią­żę Krwi Powiedział o Naszej Sharon.Verence jakoś sobie z tym po­radził, ale musiał jeszcze zmierzyć się z problemem różnych ras.Trolle i krasnoludy w Lancre żyły w zgodzie z prostej przyczyny: nie miały ze sobą do czynienia.Ale gdy zbyt wiele ich się zbierze pod jednym dachem, zwłaszcza kiedy wino płynie szeroką strugą, a już szczególnie kiedy płynie w stronę krasnoludów, zaraz niektórzy za­czynają Łamać Komuś Ręce z powodu - mniej więcej - tego, co Je­go Przodkowie Powiedzieli o Naszej Sharon.Były też inne sprawy.- Co z tą dziewczyną, którą tu przyniosły?- Kazałam Millie na nią uważać.A one co robią?- Nie wiem.- Przecież jesteś królem, prawda?- Ale one są czarownicami.Nie lubię zadawać im pytań.- Czemu nie?- Bo mogłyby mi odpowiedzieć.I co bym wtedy zrobił?- O czym babcia chciała z tobą porozmawiać?- E.no wiesz.o różnych sprawach.- Ale chyba nie o.o seksie?Verence zrobił minę człowieka, który spodziewa się frontalne­go ataku i nagle odkrywa, że paskudne rzeczy dzieją się za jego ple­cami.- Nie! Czemu tak sądzisz?- Niania próbowała udzielić mi matczynej rady.Ledwie mi się udało zachować powagę.Słowo daję, traktują mnie jak duże dziecko.- Nie.Nic w tym rodzaju.Siedzieli po bokach wielkiego kominka, oboje purpurowi z za­kłopotania.Po chwili odezwała się Magrat.- Ehm.Posłałeś po tę książkę, prawda? No wiesz.tę z ryci­nami.- A tak.Oczywiście, posłałem.- Powinna już dotrzeć.- Poczta przychodzi raz na tydzień.Myślę, że przywiozą ją jutro.Mam już dość biegania tam co tydzień, żeby Shawn nie odebrał jej pierwszy.- Jesteś królem.Mógłbyś mu zakazać.- Nie chcę.Jest taki gorliwy.Wielki kloc pękł na dwoje na parze żelaznych stojaków.- Naprawdę można dostać książki o.o tym?- Książki można dostać o wszystkim.Spoglądali w ogień.Verence myślał: Nie chce zostać królową, od razu widać, ale zostaje się królową, kiedy się wychodzi za króla, wszystkie książki o tym piszą.A Magrat myślała: Był o wiele milszy, kiedy jeszcze nosił dzwo­neczki na czapce i sypiał na podłodze przed drzwiami swego pana; wtedy umiałam z nim rozmawiać.Verence klasnął w dłonie.- No, to na dzisiaj już wszystko.Jutro czeka nas pracowity dzień.Przyjeżdżają goście i w ogóle.- Tak.To będzie długi dzień.- Prawie najdłuższy.Cha, cha.- Tak.- Chyba włożyli nam już do łóżek grzałki.- Czy Shawn nauczył się wreszcie, jak się to robi?- Mam nadzieję.Nie stać nas już na kolejne materace.Hol był wielki.Cienie zbierały się w kątach i tłoczyły z obu koń­ców.- Przypuszczam - powiedziała wolno Magrat, wpatrując się w ogień - że nie mieli tu w Lancre zbyt wielu książek.Aż do teraz.- Czytelnictwo to wspaniała rzecz.- Jakoś radzili sobie bez nich.- Tak, ale nie w sposób właściwy.Gospodarstwa były tu napraw­dę prymitywne.Magrat spoglądała na płomienie.Gospodyństwa też nie wyglą­dały najlepiej, myślała.- Pójdziemy już chyba do łóżek, jak uważasz?- Tak sądzę.Verence zdjął dwa srebrne lichtarze i zapalił świece.Jedną wrę­czył Magrat.- No to dobranoc.- Dobranoc.Pocałowali się i odeszli do swoich pokojów.Prześcieradło w łóżku Magrat właśnie zaczynało brązowieć.Wy­jęła spod kołdry grzałkę i wyrzuciła przez okno.Spojrzała niechętnie w stronę garderoby.Magrat była prawdopodobnie jedyną osobą w całym królestwie, która martwiła się o to, czy rzeczy ulegają biodegradacji.Wszyscy inni mieli po prostu nadzieję, że rzeczy wytrzymają możliwie dłu­go, wiedzieli też, że i tak prawie wszystko zgnije, jeśli zostawi się to na dostatecznie długi czas.W domu.poprawka: w chatce, w której kiedyś mieszkała, na końcu ogrodu stała wygódka.Magrat aprobowała takie rozwiąza­nie.Wraz z wiadrem popiołu, egzemplarzem zeszłorocznego Alma­nachu na gwoździu i wycięciem w kształcie winnego grona na drzwiach, wygódka skutecznie spełniała swoje zadania.Raz na pa­rę miesięcy Magrat musiała tylko wykopać duży dół i sprowadzić kogoś, żeby pomógł jej przesunąć samą konstrukcję.Garderoba wyglądała jak niewielkie zadaszone pomieszczenie wewnątrz muru, z drewnianym siedzeniem umieszczonym nad dużą kwadratową dziurą, prowadzącą głęboko, na sam dół zamkowych murów.Był tam otwór, przez który raz w tygodniu działała biodegradacja - metodą procesu organodynamicznego, znanego także jako Shawn Ogg i jego taczki.Tyle Magrat rozumiała.Jakoś to wszystko pasowało do jej wyobrażenia arystokracji i pospólstwa.Szokowały ją za to kołki.Służyły do wieszania w garderobie ubrań.Millie wyjaśniła jej, że tu właśnie przechowywano kosztowne futra i okrycia.Mole płoszył przeciąg z dziury oraz.zapach[19].Z tym przynajmniej Magrat skończyła.Teraz leżała w łóżku i patrzyła w sufit.Oczywiście, chciała wyjść za Verence’a, mimo jego cofniętego podbródka i lekko załzawionych oczu.W ciemności nocy wiedzia­ła, że nie może być zbyt wybredna; w jej sytuacji zdobycie uczuć kró­la to prawdziwie szczęśliwy los.Tyle że naprawdę wolała go, kiedy był jeszcze błaznem.Na­prawdę jest coś atrakcyjnego w mężczyźnie, który dzwoni lekko przy każdym ruchu.Tyle że widziała przed sobą przyszłość pełną marnych haftów i tęsknego spoglądania przez okno.Tyle że miała już po dziurki w nosie wszystkich książek o ety­kiecie, genealogii i Herbarza rodów Piętnastu Gór i równin StoNiemózgiego.Żeby być królową, trzeba wiedzieć o takich rzeczach.W Dłu­giej Galerii zebrano masę książek na te tematy, a Magrat nie zbada­ła jeszcze dalszego końca.Jak się zwracać do kuzyna trzeciego stop­nia hrabiego? Co oznaczają obrazki na tarczach, wszystkie te lwy passanti regardanfi Ubrania też nie były lepsze.Magrat ustaliła gra­nicę na kornecie, ale nie była też zachwycona wysokim, szpiczastym kapeluszem z wiszącą na czubku chustką.Pewnie wyglądał pięknie na lady Szalotce, ale na Magrat sprawiał wrażenie, jakby ktoś upu­ścił jej na głowę wielki rożek z lodami.***Niania Ogg siedziała w szlafroku przy kominku, pykała z fajki i zamyślona obcinała paznokcie u nóg.Od czasu do czasu rozlegał się cichy brzęk i stuk rykoszetów z dalszych zakątków izby; raz zadzwoniła rozbita lampa naftowa.***Babcia Weatherwax leżała w łóżku, nieruchoma i zimna.W dłoniach pokrytych siatką niebieskich żyłek trzymała kartkę ze słowami: NIE JESTEM MARTFA.Jej umysł sunął przez las i szukał, szukał.Kłopot polegał na tym, że nie mogła dotrzeć tam, gdzie nie by­ło oczu do patrzenia ani uszu do słuchania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl