Pokrewne
- Strona Główna
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Brooks Terry Piesn Shannary
- Brooks Terry Kapitan Hak
- Brooks Terry Kapitan Hak (2)
- Masterton Graham Sfinks (3)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniadka.keep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie można też po prostu zmienić skali i poprosić o Armię w Czerwonych Mundurach z Białymi Aplikacjami, żeby pasowała do tapet w kuchni.Pary królewskie dostają na ogół w prezencie albo rzeczy bardzo małe, jak precyzyjnie skonstruowane nakręcane jajka, albo bardzo duże i nieporęczne, jak księstwa.Istnieje też poważny problem z listą gości.Nawet na zwykłym ślubie bywa ciężko z krewnymi, którzy ślinią się i przeklinają; z braćmi, którzy po jednym drinku robią się agresywni; i z ludźmi, którzy Nie Rozmawiają z innymi ludźmi z powodu tego, Co Kiedyś Powiedzieli o Naszej Sharon.Królewskie pary mają do czynienia z całymi państwami, które Zerwały Stosunki Dyplomatyczne po tym, co Książę Krwi Powiedział o Naszej Sharon.Verence jakoś sobie z tym poradził, ale musiał jeszcze zmierzyć się z problemem różnych ras.Trolle i krasnoludy w Lancre żyły w zgodzie z prostej przyczyny: nie miały ze sobą do czynienia.Ale gdy zbyt wiele ich się zbierze pod jednym dachem, zwłaszcza kiedy wino płynie szeroką strugą, a już szczególnie kiedy płynie w stronę krasnoludów, zaraz niektórzy zaczynają Łamać Komuś Ręce z powodu - mniej więcej - tego, co Jego Przodkowie Powiedzieli o Naszej Sharon.Były też inne sprawy.- Co z tą dziewczyną, którą tu przyniosły?- Kazałam Millie na nią uważać.A one co robią?- Nie wiem.- Przecież jesteś królem, prawda?- Ale one są czarownicami.Nie lubię zadawać im pytań.- Czemu nie?- Bo mogłyby mi odpowiedzieć.I co bym wtedy zrobił?- O czym babcia chciała z tobą porozmawiać?- E.no wiesz.o różnych sprawach.- Ale chyba nie o.o seksie?Verence zrobił minę człowieka, który spodziewa się frontalnego ataku i nagle odkrywa, że paskudne rzeczy dzieją się za jego plecami.- Nie! Czemu tak sądzisz?- Niania próbowała udzielić mi matczynej rady.Ledwie mi się udało zachować powagę.Słowo daję, traktują mnie jak duże dziecko.- Nie.Nic w tym rodzaju.Siedzieli po bokach wielkiego kominka, oboje purpurowi z zakłopotania.Po chwili odezwała się Magrat.- Ehm.Posłałeś po tę książkę, prawda? No wiesz.tę z rycinami.- A tak.Oczywiście, posłałem.- Powinna już dotrzeć.- Poczta przychodzi raz na tydzień.Myślę, że przywiozą ją jutro.Mam już dość biegania tam co tydzień, żeby Shawn nie odebrał jej pierwszy.- Jesteś królem.Mógłbyś mu zakazać.- Nie chcę.Jest taki gorliwy.Wielki kloc pękł na dwoje na parze żelaznych stojaków.- Naprawdę można dostać książki o.o tym?- Książki można dostać o wszystkim.Spoglądali w ogień.Verence myślał: Nie chce zostać królową, od razu widać, ale zostaje się królową, kiedy się wychodzi za króla, wszystkie książki o tym piszą.A Magrat myślała: Był o wiele milszy, kiedy jeszcze nosił dzwoneczki na czapce i sypiał na podłodze przed drzwiami swego pana; wtedy umiałam z nim rozmawiać.Verence klasnął w dłonie.- No, to na dzisiaj już wszystko.Jutro czeka nas pracowity dzień.Przyjeżdżają goście i w ogóle.- Tak.To będzie długi dzień.- Prawie najdłuższy.Cha, cha.- Tak.- Chyba włożyli nam już do łóżek grzałki.- Czy Shawn nauczył się wreszcie, jak się to robi?- Mam nadzieję.Nie stać nas już na kolejne materace.Hol był wielki.Cienie zbierały się w kątach i tłoczyły z obu końców.- Przypuszczam - powiedziała wolno Magrat, wpatrując się w ogień - że nie mieli tu w Lancre zbyt wielu książek.Aż do teraz.- Czytelnictwo to wspaniała rzecz.- Jakoś radzili sobie bez nich.- Tak, ale nie w sposób właściwy.Gospodarstwa były tu naprawdę prymitywne.Magrat spoglądała na płomienie.Gospodyństwa też nie wyglądały najlepiej, myślała.- Pójdziemy już chyba do łóżek, jak uważasz?- Tak sądzę.Verence zdjął dwa srebrne lichtarze i zapalił świece.Jedną wręczył Magrat.- No to dobranoc.- Dobranoc.Pocałowali się i odeszli do swoich pokojów.Prześcieradło w łóżku Magrat właśnie zaczynało brązowieć.Wyjęła spod kołdry grzałkę i wyrzuciła przez okno.Spojrzała niechętnie w stronę garderoby.Magrat była prawdopodobnie jedyną osobą w całym królestwie, która martwiła się o to, czy rzeczy ulegają biodegradacji.Wszyscy inni mieli po prostu nadzieję, że rzeczy wytrzymają możliwie długo, wiedzieli też, że i tak prawie wszystko zgnije, jeśli zostawi się to na dostatecznie długi czas.W domu.poprawka: w chatce, w której kiedyś mieszkała, na końcu ogrodu stała wygódka.Magrat aprobowała takie rozwiązanie.Wraz z wiadrem popiołu, egzemplarzem zeszłorocznego Almanachu na gwoździu i wycięciem w kształcie winnego grona na drzwiach, wygódka skutecznie spełniała swoje zadania.Raz na parę miesięcy Magrat musiała tylko wykopać duży dół i sprowadzić kogoś, żeby pomógł jej przesunąć samą konstrukcję.Garderoba wyglądała jak niewielkie zadaszone pomieszczenie wewnątrz muru, z drewnianym siedzeniem umieszczonym nad dużą kwadratową dziurą, prowadzącą głęboko, na sam dół zamkowych murów.Był tam otwór, przez który raz w tygodniu działała biodegradacja - metodą procesu organodynamicznego, znanego także jako Shawn Ogg i jego taczki.Tyle Magrat rozumiała.Jakoś to wszystko pasowało do jej wyobrażenia arystokracji i pospólstwa.Szokowały ją za to kołki.Służyły do wieszania w garderobie ubrań.Millie wyjaśniła jej, że tu właśnie przechowywano kosztowne futra i okrycia.Mole płoszył przeciąg z dziury oraz.zapach[19].Z tym przynajmniej Magrat skończyła.Teraz leżała w łóżku i patrzyła w sufit.Oczywiście, chciała wyjść za Verence’a, mimo jego cofniętego podbródka i lekko załzawionych oczu.W ciemności nocy wiedziała, że nie może być zbyt wybredna; w jej sytuacji zdobycie uczuć króla to prawdziwie szczęśliwy los.Tyle że naprawdę wolała go, kiedy był jeszcze błaznem.Naprawdę jest coś atrakcyjnego w mężczyźnie, który dzwoni lekko przy każdym ruchu.Tyle że widziała przed sobą przyszłość pełną marnych haftów i tęsknego spoglądania przez okno.Tyle że miała już po dziurki w nosie wszystkich książek o etykiecie, genealogii i Herbarza rodów Piętnastu Gór i równin StoNiemózgiego.Żeby być królową, trzeba wiedzieć o takich rzeczach.W Długiej Galerii zebrano masę książek na te tematy, a Magrat nie zbadała jeszcze dalszego końca.Jak się zwracać do kuzyna trzeciego stopnia hrabiego? Co oznaczają obrazki na tarczach, wszystkie te lwy passanti regardanfi Ubrania też nie były lepsze.Magrat ustaliła granicę na kornecie, ale nie była też zachwycona wysokim, szpiczastym kapeluszem z wiszącą na czubku chustką.Pewnie wyglądał pięknie na lady Szalotce, ale na Magrat sprawiał wrażenie, jakby ktoś upuścił jej na głowę wielki rożek z lodami.***Niania Ogg siedziała w szlafroku przy kominku, pykała z fajki i zamyślona obcinała paznokcie u nóg.Od czasu do czasu rozlegał się cichy brzęk i stuk rykoszetów z dalszych zakątków izby; raz zadzwoniła rozbita lampa naftowa.***Babcia Weatherwax leżała w łóżku, nieruchoma i zimna.W dłoniach pokrytych siatką niebieskich żyłek trzymała kartkę ze słowami: NIE JESTEM MARTFA.Jej umysł sunął przez las i szukał, szukał.Kłopot polegał na tym, że nie mogła dotrzeć tam, gdzie nie było oczu do patrzenia ani uszu do słuchania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nie można też po prostu zmienić skali i poprosić o Armię w Czerwonych Mundurach z Białymi Aplikacjami, żeby pasowała do tapet w kuchni.Pary królewskie dostają na ogół w prezencie albo rzeczy bardzo małe, jak precyzyjnie skonstruowane nakręcane jajka, albo bardzo duże i nieporęczne, jak księstwa.Istnieje też poważny problem z listą gości.Nawet na zwykłym ślubie bywa ciężko z krewnymi, którzy ślinią się i przeklinają; z braćmi, którzy po jednym drinku robią się agresywni; i z ludźmi, którzy Nie Rozmawiają z innymi ludźmi z powodu tego, Co Kiedyś Powiedzieli o Naszej Sharon.Królewskie pary mają do czynienia z całymi państwami, które Zerwały Stosunki Dyplomatyczne po tym, co Książę Krwi Powiedział o Naszej Sharon.Verence jakoś sobie z tym poradził, ale musiał jeszcze zmierzyć się z problemem różnych ras.Trolle i krasnoludy w Lancre żyły w zgodzie z prostej przyczyny: nie miały ze sobą do czynienia.Ale gdy zbyt wiele ich się zbierze pod jednym dachem, zwłaszcza kiedy wino płynie szeroką strugą, a już szczególnie kiedy płynie w stronę krasnoludów, zaraz niektórzy zaczynają Łamać Komuś Ręce z powodu - mniej więcej - tego, co Jego Przodkowie Powiedzieli o Naszej Sharon.Były też inne sprawy.- Co z tą dziewczyną, którą tu przyniosły?- Kazałam Millie na nią uważać.A one co robią?- Nie wiem.- Przecież jesteś królem, prawda?- Ale one są czarownicami.Nie lubię zadawać im pytań.- Czemu nie?- Bo mogłyby mi odpowiedzieć.I co bym wtedy zrobił?- O czym babcia chciała z tobą porozmawiać?- E.no wiesz.o różnych sprawach.- Ale chyba nie o.o seksie?Verence zrobił minę człowieka, który spodziewa się frontalnego ataku i nagle odkrywa, że paskudne rzeczy dzieją się za jego plecami.- Nie! Czemu tak sądzisz?- Niania próbowała udzielić mi matczynej rady.Ledwie mi się udało zachować powagę.Słowo daję, traktują mnie jak duże dziecko.- Nie.Nic w tym rodzaju.Siedzieli po bokach wielkiego kominka, oboje purpurowi z zakłopotania.Po chwili odezwała się Magrat.- Ehm.Posłałeś po tę książkę, prawda? No wiesz.tę z rycinami.- A tak.Oczywiście, posłałem.- Powinna już dotrzeć.- Poczta przychodzi raz na tydzień.Myślę, że przywiozą ją jutro.Mam już dość biegania tam co tydzień, żeby Shawn nie odebrał jej pierwszy.- Jesteś królem.Mógłbyś mu zakazać.- Nie chcę.Jest taki gorliwy.Wielki kloc pękł na dwoje na parze żelaznych stojaków.- Naprawdę można dostać książki o.o tym?- Książki można dostać o wszystkim.Spoglądali w ogień.Verence myślał: Nie chce zostać królową, od razu widać, ale zostaje się królową, kiedy się wychodzi za króla, wszystkie książki o tym piszą.A Magrat myślała: Był o wiele milszy, kiedy jeszcze nosił dzwoneczki na czapce i sypiał na podłodze przed drzwiami swego pana; wtedy umiałam z nim rozmawiać.Verence klasnął w dłonie.- No, to na dzisiaj już wszystko.Jutro czeka nas pracowity dzień.Przyjeżdżają goście i w ogóle.- Tak.To będzie długi dzień.- Prawie najdłuższy.Cha, cha.- Tak.- Chyba włożyli nam już do łóżek grzałki.- Czy Shawn nauczył się wreszcie, jak się to robi?- Mam nadzieję.Nie stać nas już na kolejne materace.Hol był wielki.Cienie zbierały się w kątach i tłoczyły z obu końców.- Przypuszczam - powiedziała wolno Magrat, wpatrując się w ogień - że nie mieli tu w Lancre zbyt wielu książek.Aż do teraz.- Czytelnictwo to wspaniała rzecz.- Jakoś radzili sobie bez nich.- Tak, ale nie w sposób właściwy.Gospodarstwa były tu naprawdę prymitywne.Magrat spoglądała na płomienie.Gospodyństwa też nie wyglądały najlepiej, myślała.- Pójdziemy już chyba do łóżek, jak uważasz?- Tak sądzę.Verence zdjął dwa srebrne lichtarze i zapalił świece.Jedną wręczył Magrat.- No to dobranoc.- Dobranoc.Pocałowali się i odeszli do swoich pokojów.Prześcieradło w łóżku Magrat właśnie zaczynało brązowieć.Wyjęła spod kołdry grzałkę i wyrzuciła przez okno.Spojrzała niechętnie w stronę garderoby.Magrat była prawdopodobnie jedyną osobą w całym królestwie, która martwiła się o to, czy rzeczy ulegają biodegradacji.Wszyscy inni mieli po prostu nadzieję, że rzeczy wytrzymają możliwie długo, wiedzieli też, że i tak prawie wszystko zgnije, jeśli zostawi się to na dostatecznie długi czas.W domu.poprawka: w chatce, w której kiedyś mieszkała, na końcu ogrodu stała wygódka.Magrat aprobowała takie rozwiązanie.Wraz z wiadrem popiołu, egzemplarzem zeszłorocznego Almanachu na gwoździu i wycięciem w kształcie winnego grona na drzwiach, wygódka skutecznie spełniała swoje zadania.Raz na parę miesięcy Magrat musiała tylko wykopać duży dół i sprowadzić kogoś, żeby pomógł jej przesunąć samą konstrukcję.Garderoba wyglądała jak niewielkie zadaszone pomieszczenie wewnątrz muru, z drewnianym siedzeniem umieszczonym nad dużą kwadratową dziurą, prowadzącą głęboko, na sam dół zamkowych murów.Był tam otwór, przez który raz w tygodniu działała biodegradacja - metodą procesu organodynamicznego, znanego także jako Shawn Ogg i jego taczki.Tyle Magrat rozumiała.Jakoś to wszystko pasowało do jej wyobrażenia arystokracji i pospólstwa.Szokowały ją za to kołki.Służyły do wieszania w garderobie ubrań.Millie wyjaśniła jej, że tu właśnie przechowywano kosztowne futra i okrycia.Mole płoszył przeciąg z dziury oraz.zapach[19].Z tym przynajmniej Magrat skończyła.Teraz leżała w łóżku i patrzyła w sufit.Oczywiście, chciała wyjść za Verence’a, mimo jego cofniętego podbródka i lekko załzawionych oczu.W ciemności nocy wiedziała, że nie może być zbyt wybredna; w jej sytuacji zdobycie uczuć króla to prawdziwie szczęśliwy los.Tyle że naprawdę wolała go, kiedy był jeszcze błaznem.Naprawdę jest coś atrakcyjnego w mężczyźnie, który dzwoni lekko przy każdym ruchu.Tyle że widziała przed sobą przyszłość pełną marnych haftów i tęsknego spoglądania przez okno.Tyle że miała już po dziurki w nosie wszystkich książek o etykiecie, genealogii i Herbarza rodów Piętnastu Gór i równin StoNiemózgiego.Żeby być królową, trzeba wiedzieć o takich rzeczach.W Długiej Galerii zebrano masę książek na te tematy, a Magrat nie zbadała jeszcze dalszego końca.Jak się zwracać do kuzyna trzeciego stopnia hrabiego? Co oznaczają obrazki na tarczach, wszystkie te lwy passanti regardanfi Ubrania też nie były lepsze.Magrat ustaliła granicę na kornecie, ale nie była też zachwycona wysokim, szpiczastym kapeluszem z wiszącą na czubku chustką.Pewnie wyglądał pięknie na lady Szalotce, ale na Magrat sprawiał wrażenie, jakby ktoś upuścił jej na głowę wielki rożek z lodami.***Niania Ogg siedziała w szlafroku przy kominku, pykała z fajki i zamyślona obcinała paznokcie u nóg.Od czasu do czasu rozlegał się cichy brzęk i stuk rykoszetów z dalszych zakątków izby; raz zadzwoniła rozbita lampa naftowa.***Babcia Weatherwax leżała w łóżku, nieruchoma i zimna.W dłoniach pokrytych siatką niebieskich żyłek trzymała kartkę ze słowami: NIE JESTEM MARTFA.Jej umysł sunął przez las i szukał, szukał.Kłopot polegał na tym, że nie mogła dotrzeć tam, gdzie nie było oczu do patrzenia ani uszu do słuchania [ Pobierz całość w formacie PDF ]