Pokrewne
- Strona Główna
- Nana Zola E
- Wszystko dla pan Zola E
- Howard Robert E Conan Droga do tronu
- narrenturm
- Ludlum.Robert. .Przesylka.z.sal
- Dickson Gordon R Zolnierzu nie pytaj
- Gordon R. Dickson Nekromanta
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Charrette Robert N Wybieraj swych wrogow z rozwaga (2)
- Kiernan Caitlin R Tonaca dziewczyna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Masz rację, lepiej iść gdzie indziej, jeżeli można.Cieszę się, że cię zobaczyłam,przynajmniej będziesz wiedział, że nie mam do ciebie żalu w sercu.Bo była taka chwila, po tejstrzelaninie, że bym cię była zabiła.Ale jak się tak zastanowić, prawda? to człowiek widzi, że tonie jest niczyja wina.Nie, nie, to nie twoja wina, wszyscy tu byli winni.Mówiła teraz spokojnie o zmarłych, o mężu, o Zachariaszu, o Katarzynie; i tylko gdywymówiła imię Alziry, łzy pojawiły się w jej oczach.Znów stała się spokojną, rozsądną kobietąi słowa jej pełne były rozwagi.To nie przyniesie szczęścia burżujom, że namordowali tylenarodu.Spotka ich jeszcze za to kara, bo nic nie pozostaje bez zapłaty.Robotnicy nie będą sięnawet musieli do tego mieszać, cała buda sama wyleci w powietrze, żołnierze zaczną strzelać do380właścicieli, tak, jak przedtem strzelali do nich.W jej wiekowej uległości, w odziedziczonymnawyku do posłuchu, który kazał jej na nowo ugiąć karku, dokonała się pewna przemiana,powstała pewność, że niesprawiedliwość nie może trwać dłużej i że jeśli nie ma już dobregoBoga, narodzi się inny, aby pomścić biedaków.Mówiła cicho, rozglądając się nieufnie.Pózniej, widząc, że Pierron zbliża się w ich stronę,dorzuciła głośno. Ano, jak jedziesz, to zabierz od nas resztę swoich rzeczy.Zostały jeszcze dwie koszule,trzy chustki i jedne stare spodnie.Stefan gestem odmówił zabrania tych paru łachmanów, które nie dostały się w ręce handlarzastarzyzną. Nie, nie warto, zostaną dla dzieci.W Paryżu dam sobie jakoś radę.Odjechały jeszcze dwie klatki i wreszcie Pierron zwrócił się wprost od Maheudki. Słuchajcie no, czekają na was! Czas byłby skończyć tę pogawędkę!Lecz kobieta odwróciła się od niego plecami.Cóż on się zrobił taki gorliwy, tensprzedawczyk? To nie jego rzecz, zjazd.A ludzie na podszybiu i tak go już nie cierpią.I uparciestała z lampą w dłoni, zlodowaciała w przeciągach wiejących po hali mimo ciepłego dnia.Ani Stefan, ani ona nie znajdowali już żadnych słów.Stali naprzeciw siebie z sercem takciężkim, że pragnęli powiedzieć sobie coś jeszcze.Wreszcie kobieta odezwała się, byle tylko przerwać milczenie: Lewaczka jest w ciąży, Levaque jeszcze w więzieniu, więc Bouteloup go zastępuje. Ach tak, Bauteloup. A mówiłam ci już, że Filomena odeszła? Jak to, odeszła? No tak.Poszła z jednym górnikiem z Pas-de-Calais.Bałam się, żeby mi nie zostawiładzieciaków.Ale nie, zabrała ze sobą.No i co ty na to? Pluła krwią i zdawało się, że lada chwilawyciągnie nogi, a tu masz!Zamyśliła się na chwilę, a pózniej podjęła powoli: A o mnie mało to naopowiadali!.Pamiętasz, mówili, że żyję z tobą.No cóż, po śmiercimojego mogło się tak zdarzyć, gdybym była młodsza, nie? Ale teraz to wolę, że tak nie było, bona pewno byśmy tego żałowali. Tak, żałowalibyśmy tego powtórzył Stefan z prostotą.381To było wszystko, więcej nie mówili już ze sobą.Klatka czekała, wołano Maheudkę grożącjej karą.Zdecydowała się więc odejść i uścisnęła mu rękę.Bardzo wzruszony spoglądał na nią,wyniszczoną, o twarzy wyblakłej i bezbarwnych włosach wymykających się spod niebieskiejchustki; płócienne spodnie i kaftan deformowały jej kształty poczciwej samicy, zbyt płodnej.Ten ostatni uścisk dłoni przypomniał mu uściski kolegów, długie i milczące, które wyznaczałymu spotkanie w dniu, kiedy walka zacznie się od nowa.Zrozumiał to doskonale, w oczachMaheudki była jej spokojna wiara. Do zobaczenia, lecz tym razem nie damy się jużzwyciężyć! A to dopiero próżniaczka! krzyknął Pierran.Popychana, poszturchiwana, Maheudka wsunęła się do wózka razem z czterema innymigórnikami.Pociągnięto za sznur sygnałowy i klatka ruszyła, zapadła się w ciemność i widać jużbyło tylko pomykającą linę.Wówczas Stefan opuścił kopalnię.Na dole, w sortowni, dostrzegł jakąś postać siedzącą naziemi, z wyciągniętymi nogami, pośród sterty węgla [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Masz rację, lepiej iść gdzie indziej, jeżeli można.Cieszę się, że cię zobaczyłam,przynajmniej będziesz wiedział, że nie mam do ciebie żalu w sercu.Bo była taka chwila, po tejstrzelaninie, że bym cię była zabiła.Ale jak się tak zastanowić, prawda? to człowiek widzi, że tonie jest niczyja wina.Nie, nie, to nie twoja wina, wszyscy tu byli winni.Mówiła teraz spokojnie o zmarłych, o mężu, o Zachariaszu, o Katarzynie; i tylko gdywymówiła imię Alziry, łzy pojawiły się w jej oczach.Znów stała się spokojną, rozsądną kobietąi słowa jej pełne były rozwagi.To nie przyniesie szczęścia burżujom, że namordowali tylenarodu.Spotka ich jeszcze za to kara, bo nic nie pozostaje bez zapłaty.Robotnicy nie będą sięnawet musieli do tego mieszać, cała buda sama wyleci w powietrze, żołnierze zaczną strzelać do380właścicieli, tak, jak przedtem strzelali do nich.W jej wiekowej uległości, w odziedziczonymnawyku do posłuchu, który kazał jej na nowo ugiąć karku, dokonała się pewna przemiana,powstała pewność, że niesprawiedliwość nie może trwać dłużej i że jeśli nie ma już dobregoBoga, narodzi się inny, aby pomścić biedaków.Mówiła cicho, rozglądając się nieufnie.Pózniej, widząc, że Pierron zbliża się w ich stronę,dorzuciła głośno. Ano, jak jedziesz, to zabierz od nas resztę swoich rzeczy.Zostały jeszcze dwie koszule,trzy chustki i jedne stare spodnie.Stefan gestem odmówił zabrania tych paru łachmanów, które nie dostały się w ręce handlarzastarzyzną. Nie, nie warto, zostaną dla dzieci.W Paryżu dam sobie jakoś radę.Odjechały jeszcze dwie klatki i wreszcie Pierron zwrócił się wprost od Maheudki. Słuchajcie no, czekają na was! Czas byłby skończyć tę pogawędkę!Lecz kobieta odwróciła się od niego plecami.Cóż on się zrobił taki gorliwy, tensprzedawczyk? To nie jego rzecz, zjazd.A ludzie na podszybiu i tak go już nie cierpią.I uparciestała z lampą w dłoni, zlodowaciała w przeciągach wiejących po hali mimo ciepłego dnia.Ani Stefan, ani ona nie znajdowali już żadnych słów.Stali naprzeciw siebie z sercem takciężkim, że pragnęli powiedzieć sobie coś jeszcze.Wreszcie kobieta odezwała się, byle tylko przerwać milczenie: Lewaczka jest w ciąży, Levaque jeszcze w więzieniu, więc Bouteloup go zastępuje. Ach tak, Bauteloup. A mówiłam ci już, że Filomena odeszła? Jak to, odeszła? No tak.Poszła z jednym górnikiem z Pas-de-Calais.Bałam się, żeby mi nie zostawiładzieciaków.Ale nie, zabrała ze sobą.No i co ty na to? Pluła krwią i zdawało się, że lada chwilawyciągnie nogi, a tu masz!Zamyśliła się na chwilę, a pózniej podjęła powoli: A o mnie mało to naopowiadali!.Pamiętasz, mówili, że żyję z tobą.No cóż, po śmiercimojego mogło się tak zdarzyć, gdybym była młodsza, nie? Ale teraz to wolę, że tak nie było, bona pewno byśmy tego żałowali. Tak, żałowalibyśmy tego powtórzył Stefan z prostotą.381To było wszystko, więcej nie mówili już ze sobą.Klatka czekała, wołano Maheudkę grożącjej karą.Zdecydowała się więc odejść i uścisnęła mu rękę.Bardzo wzruszony spoglądał na nią,wyniszczoną, o twarzy wyblakłej i bezbarwnych włosach wymykających się spod niebieskiejchustki; płócienne spodnie i kaftan deformowały jej kształty poczciwej samicy, zbyt płodnej.Ten ostatni uścisk dłoni przypomniał mu uściski kolegów, długie i milczące, które wyznaczałymu spotkanie w dniu, kiedy walka zacznie się od nowa.Zrozumiał to doskonale, w oczachMaheudki była jej spokojna wiara. Do zobaczenia, lecz tym razem nie damy się jużzwyciężyć! A to dopiero próżniaczka! krzyknął Pierran.Popychana, poszturchiwana, Maheudka wsunęła się do wózka razem z czterema innymigórnikami.Pociągnięto za sznur sygnałowy i klatka ruszyła, zapadła się w ciemność i widać jużbyło tylko pomykającą linę.Wówczas Stefan opuścił kopalnię.Na dole, w sortowni, dostrzegł jakąś postać siedzącą naziemi, z wyciągniętymi nogami, pośród sterty węgla [ Pobierz całość w formacie PDF ]